Historia - Bastion Tradycji - Stowarzyszenie Historyczno Kulturalne

Idź do spisu treści

Menu główne:

Historia

 

HISTORIA PLACÓWKI STRAŻY GRANICZNEJ SKOSZEWO

Niniejsze opracowanie przedstawia w zarysie historię placówki Straży Granicznej I Linii Skoszewo Komisariatu SG Lipienice, która przeciwstawiła się zbrojnie agresji niemieckiego 32 pułku granicznego na Gochy. Wersja wypracowana przez dwóch współautorów: Czesława Cyra i Andrzeja Szutowicza jest znaczącą korektą dzieła W. Stanisławskiego „Historia płonącego pogranicza”, którego autor wskazując na rangę wydarzeń w 1939 r., opisał wydarzenia w Skoszewie w rozdziale pierwszym swojej pracy. Niniejsze opracowanie prostuje fakty, przybliża nie tylko sylwetki komendantów,   kierowników, dowódców i strażników, którzy w placówce tej służyli, ale i dawnych mieszkańców wsi. Podstawowym walorem tego opracowania jest odtworzenie przebiegu starcia zbrojnego w Skoszewie z jednoczesnym oddaniem szacunku dla poległych i tych,  który cierpieli. Korzystając z uprzejmości Komitetu Budowy Pomnika ku Czci Strażników Granicznych na Gochach, dwóch poległych strażników ze Skoszewa, a mianowicie Piotra Leszczyłowskiego i Adama Mieczysława Koziarskiego w 2016 r. uwieczniono na pomniku w Brzeźnie Szlacheckim obok poległego przy rz. Zbrzyca st. str. Antoniego Mikołajczaka i kierowników/komendantów Komisariatów SG nadrzędnych tj  Borzyszkowy i Lipenice , którzy nie polegli w walce, a zostali zamordowani w niewoli na Wschodzie. Dziękujemy dawnym i obecnym mieszkańcom Skoszewa: Irenie Peplińskiej - Wawrzonkowskiej, Jadwidze Pażontka Lipińskiej, Hubertowi Kaszubowskiemu a Hubertowi Galikowskiemu z Ugoszczy za udostępnienie pracy swego zamordowanego w obozie koncentracyjnym ojca Juliana. Dziękujemy sołtysowi Brzeźna Szlacheckiego Zdzisławowi Myszka i jego synowi Krzysztofowi  oraz Marianowi Fryda za okazaną pomoc; Zbigniewowi Talewskiemu z Fundacji Naji Goche, Marii Rogenbuk z ZKP Konarzyny , ppłk. Jackowi Plak z Bydgoszczy  i Krzysztofowi Tyborskiemu z Konarzyn za udostępnienie materiałów; Krystianowi Czapiewskiemu za czynne włączenie się w poszukiwanie prawdy. Opracowanie w prezentowanej obecnie formie napisane zostało już dwa lata temu, niestety nie udało się go rozpropagować.
Placówka SG Skoszewo
Najprawdopodobniej nazwa  miejscowości pochodzi od ptaka skorzec, zwanego przez miejscowych skorc, lub od koszenia traw. O Skoszewie jako miejscu nadgranicznym wspomniano w 1310r.,  kiedy to margrabia Waldemar ułożył się w Myśliborzu z wielkim mistrzem  Henrykiem von Plotzke (wg J. Galikowskiego).                                                                                                      
1. Po zaborach
Wojsko Polskie wkroczyło do Skoszewa 4 lutego 1920 roku. Według tradycji byli to hallerczycy pod dowództwem por. Baranowskiego. Witały ich trzy bramy powitalne. Przypadek zrządził, że w momencie wejścia wojska do wsi była ona pusta, gdyż cała ludność była w kościele w Studzienicach. Gdy  wrócili, granica była już obstawiona żołnierzami. Por. Baranowski kwaterował u  Fr. Peplińskiego. Początkowo był to dosyć liczny pododdział,  najprawdopodobniej w sile kompanii, jednak z biegiem czasu uległ  zmniejszeniu. Dowództwo mieściło się w Przymuszewie. Macierzystą jednostką dla tego pododdziału miał być 66 kaszubski pułk piechoty. W czerwcu 1920 r. przywieziono do Skoszewa kamienie graniczne, trafiły tu  ze stacji w Dziemianach. Pomiarami i akcją ich ustawiania kierował por. Gąsiorowski. Euforia pierwszych dni raptownie się zmieniła w rozgoryczenie, gdyż przez wytyczoną tu granicę przerwane zostały kontakty rodzinne i przyjacielskie. Odcięto mieszkańców od kościoła w Studzienicach, stacji kolejowej w Osławie Dąbrowie, pozbawiono możliwości robienia zakupów w Sominach i dojazdu do Bytowa, który był głównym ośrodkiem handlowym. Mimo to kilku mieszkańców ruszyło jako ochotnicy na wojnę z bolszewikami, a jeden z nich – uczestnik Wielkiej Wojny – Józef Kaszubowski poległ na polu chwały. Relacje wojska  z miejscową ludnością nie były poprawne. Wina leżała po stronie wojska, które stosowało zasady rekwizycji, dając w zamian pisane na papierze zaświadczenia, które najczęściej były bez pokrycia. Taki stan rzeczy powodował to, że miejscowi woleli odsprzedać przemytnikom poszukiwane przez wojsko świnie i ziemniaki,  niż dać sobie te dobra zarekwirować. Ponadto w przeciwieństwie do wojska przemytnicy płacili i to nieźle. Ludność miejscowa miała narzucone świadczenia na środki transportu, czyli wozy konne. Rolnicy musieli je dostarczać na wezwanie wojska za darmo. Jeśli ktoś odmówił lub się z tym ociągał,  karany był „ batami”. Głównym punktem przemytu był Babi Dół. Wszystkich złapanych przemytników i nielegalnie przekraczających granicę przetrzymywano w sklepie szkoły w Przymuszewie. Do Niemiec przemycano świnie, krowy, konie, masło i drób, a z Niemiec odzież obuwie i tytoń. Mimo tego, że wielu żołnierzy  współuczestniczyło w przemycie, dochodziło do starć zbrojnych między przemytnikami a wojskiem. Podobnie często sami żołnierze uczestniczyli w zabawach po niemieckiej stronie w Sominach, a strzały między grenzschutzem a polskimi żołnierzami nie należały do rzadkości. Wiele rewizji domowych, bezpodstawnych aresztowań, a przy tym brak jakichkolwiek działań zmierzających do poprawy sytuacji handlowo-gospodarczej wzmagało uczucie żalu i rozgoryczenia. Dla przykładu w dniu 29 sierpnia 1920 aresztowano i osadzono w więzieniu w Grudziądzu pięciu mieszkańców Skoszewa: Maksymiliana Skibę, Jana Ostrowskiego, Franciszka i Tomasz Kaszubowskich, Feliksa Hoppe, zarzucano im wzniecanie antypaństwowych okrzyków. Wszystkich zatrzymanych z powodu braku  dowodów uwolniono. Ludność Skoszewa wykorzystała możliwości prawne do przeciwstawienia się samowoli wojska, słano petycje i skargi głównie do starosty powiatowego Sikorskiego. Przeprowadzone kontrole  potwierdziły bezprawie wojskowych (wg J. Galikowskiego).
2. Straż Celna
Wojsko opuściło Skoszewo 15 sierpnia 1922 r. Służbę na granicy podjęła Straż Celna. Pierwszymi strażnikami byli Gocki, Kukliński, Owczarkowski, Nowaczyk, Majchrzak.  Mylka, Czerwiński, Kamiński i Mikołajczak, który służył w Skoszewie 30 dni. Z dniem 01.12.1924 zwolniono ze służby Gockiego, Majchrzaka i Owczarskiego, w miejsce zwolnionych przyjęto Chlebowskiego i Rojewskiego, a  placówkę przeniesiono do Gapowa. Jej  komendantem został Kukliński. Placówka SC Skoszewo w 1926 r. wchodziła w skład Komisariatu Straży Celnej Przymuszewo Inspektoratu SC Kościerzyna. Oprócz  Skoszewa w skład tego komisariatu wchodziły placówki w m. Wojsk, Prądzonka, Luboń (dawniej Lubonie), Przymuszewo Dywan. Rozkaz nr 17 z 30.03.1928 r. był ostatnim rozkazem Pomorskiego Inspektoratu Straży Celnej, kolejny rozkaz nr 18 z 03.04.1928 r. był pierwszym rozkazem Inspektoratu  Okręgowego Straży Granicznej. Z dniem  01.08.1928 r. ukazał się rozkaz organizacyjny Inspektoratu Okręgowego SG, który zlikwidował następujące placówki graniczne: Przymuszewo, Skoszewo, Luboń, Upiłka i inne. Rejon rozwiązanej placówki w Skoszewie  podporządkowano placówce w Prądzonce. Ostatnimi strażnikami Placówki w Skoszewie byli: str. Maksymilian Mytko, str. Piotr Czerwiński, st. str. Stanisław Chlebowski. (Archiwum Straży Granicznej – ASG)
3. Placówka Straży Granicznej
Placówka w Prądzonce nie  potrafiła  zapanować nad podległym sobie terenem ze względu na dużą odległość do Jeziora Somińskiego, przesmyk między Jeziorem Somińskim a Kruszyńskim często nie był należycie zabezpieczony. Ten stan rzeczy trwał do 1929 r., kiedy to wypracowano 28.09.1929 r. plan reorganizacji Straży Granicznej. Wówczas  inspektor Damachowski zaproponował utworzenie  placówki w Skoszewie, co zostało przez władze zwierzchnie zaakceptowane. W sukurs tym potrzebom przyszedł Rozkaz Pomorskiego Inspektoratu Nr 1 z 27.02.1930 r., który nakazał: z Podkomisariatu Dolne Ostrowite utworzyć Komisariat SG Borzyszkowy, na jego kierownika wyznaczono podkomisarza Stanisława Kozakiewicza oraz powołał do życia Placówkę SG I linii Skoszewo, Placówkę II linii Borzyszkowy i Placówkę SG II linii Dolne Ostrowite. Ponadto rozkaz ten zmieniał nazwę komisariatu Prądzona na Brzeźno i tworzył Placówkę SG II linii Brzeźno (Rozkazy Organizacyjne PIO 189/3). Jak widać powstanie Placówki SG I linii Skoszewo ściśle związane było z utworzeniem w 1930 r. Komisariatu Borzyszkowy, który 1937 r. stał się Komisariatem SG Lipienice. Na początku 1930 r. do  Skoszewa przybyli do objęcia nowych funkcji pierwsi strażnicy, byli to st. str. Olszanowski (z Palcówki II linii Dolne Ostrowite)  oraz z Placówki I linii Prądzonka: Stanisław Konwiński, Ignacy Adamczak  i Jan Jaworski. Ten ostatni nie funkcjonuje jako strażnik pierwszej obsady personalnej placówki, jednak w jego dokumentach dotyczących przebiegu służby wynika, że służbę w Skoszewie rozpoczął już  01.02.1930 r. Skierowany został tu po ukończeniu Centralnej Szkoły Straży Granicznej,  której był elewem od 27.08.1929 do 31.01.1930 r. Możliwe, że dokumenty się rozeszły i Jaworski przybył nieco później, nie zmienia to faktu, że był wśród pierwszych. Powstała  nowa Placówka Straży Granicznej I linii Skoszewo, zapewniono jej połączenie telefoniczne z komisariatem w Borzyszkowach. Jej teren odpowiedzialności służbowej obejmował pas nadgraniczny od kamienia C-002 wyłącznie do C014 włącznie, czyli  „wschodnie wybrzeże jeziora Sominy i Jeziora Kruszyńskiego do m. Windorp włącznie przez Jezioro Kruszyńskie na zachód ku rozwidleniu dróg Kruszyń – Stolzmany i Kruszyń – Prądzonka i prostopadła linia ku granicy. Siedziba Placówki SG Skoszewo mieściła się w domu pokrytym strzechą, który był własnością gospodarza Józefa Mikołajczyka. Był to dziadek przedwcześnie zmarłego nauczyciela bytowskiego Stanisława Galikowskiego, a teść zamordowanego przez Niemców ojca Stanisława, nauczyciela Juliana Galikowskiego. Niedaleko placówki stał szlaban zamykający drogę w kierunku Somin. Nieco dalej znajdował się niemiecki młyn, którego właściciel – według W. Stanisławskiego – był informatorem Straży Granicznej. Do Skoszewa można było się dostać na podstawie przepustki wydanej przez Starostwo Powiatowe w Chojnicach po pozytywnym zaopiniowaniu przez wójta w Lipnicy lub na podstawie stałej przepustki wydawanej dla właścicieli lasów, wód i gruntów. Pierwszym  kierownikiem placówki został starszy strażnik Władysław Olszanowski, zaś jego zastępcą st. str. Stanisław Konwiński. Co ciekawe za wynajem kancelarii na potrzeby SG płacono w Skoszewie 7,65 zł a dla przykładu w m. Łąkie 10 zł. ( ASG ). Do Skoszewa można było się dostać na podstawie przepustki wydanej przez Starostwo Powiatowe w Chojnicach po pozytywnym zaopiniowaniu przez  wójta w Lipnicy lub na podstawie stałej przepustki wydawanej dla właścicieli lasów wód i gruntów.
4. Idzie wojna
Według Władysława Stanisławskiego w 1939 r. służbę pełnili tu strażnicy: Bronisław Landowski, pochodzący z Poznańskiego Frąckowiak, Kazimierz Koronka, Leszczełowski (po weryfikacji Leszczyłowki) i Koziarski. Od 1938 r. dowodził nimi znany w terenie służbista przodownik Szczepan Kryszak. W ostatnich dniach sierpnia przodownik Szczepan Kryszak skoszarował wszystkich podległych strażników w zbudowanym z czerwonej cegły  budynku miejscowej szkoły. W izbie klasowej przygotowali miejsca do spania. Spali na rozrzuconej na podłodze słomie, a stołowali się u Stefanii Czarnowskiej. Nie wychodzili już na patrole całego podległego odcinka, lecz zgodnie z rozkazami obserwację granicy prowadzili z punktu obserwacyjnego. Posterunek nie został wsparty żołnierzami ON.  Najbliższy polski punkt oporu zorganizowali ułani 16 pułku ułanów pomorskich. Znajdował się w Lasce nad rzeką Zbrzycą. Dyżur  w nocy 31/01.09. 1939 r. pełnili strażnicy Leszczyłowski i Landowski, wczesnym rankiem zmienili ich Frąckowiak i Koronka. Najprawdopodobniej po zmianie służby strażnik Leszczyłowski zaszedł do swego mieszkania, które mieściło się tam, gdzie była siedziba posterunku, czyli do domu państwa Mikołajczyków. Tymczasem już 30 sierpnia 1939 r. przekazano do podległych jednostek rozkaz dowódcy Armii Pomorze o wzmożonej czujności w nocy 31/1 września 1939. Rozkaz ten dotarł także na Gochy.
5. Po niemieckiej stronie
 W ostatniej dekadzie sierpnia (26.08.) powstał z niemieckich oddziałów straży granicznej w rejonie Bytowa Pułk Straży Granicznej 32 (Das Grenzwacht-Regiment 32), zwany także jako Grenzwacht-Abschnitt 32. Dowódcą pułku został baron płk Karl von Bothmer. Zaraz po sformowaniu, pieszo oraz przy pomocy transportu kolejowego z całą logistyką zajął pozycję na południe od Bytowa. Składał się z czterech  batalionów. W dniu 31.08.1939 r. jego  4 batalion przewieziony został transportem kolejowym do Lęborka i podporządkowany znajdującemu się tam siostrzanemu pułkowi 42 Grenzwacht Regiment płk. Wutha, który był o nieco innych strukturach. Oba pułki pod względem operacyjnym zostały podporządkowane Grenzschutz – Abschnitts – Komando 1 (GAK 1) gen. lotnictwa Leonarda von Kaupischa. Komando to z kolei podlegało d-cy 4 Armii gen art. Güntherowi von Kluge. Ruszając na Polskę 01.09.1939 r., 32 Grenzwacht-Regiment składał się ze sztabu (Stab/32) , batalionu „Voll”,  batalionu „Giesen”, batalionu „Schleyer” i batalionu zaporowego  w składzie pięciu kompanii saperów.  Najprawdopodobniej pułkowi podporządkowano batalion stacjonujący w Lipczynku. Znajdowała się tam niemiecka placówka graniczna, tzw. Zollhaus. Jej historia jest ciekawa. Początkowo był to jeden drewniany budynek, lecz później powstały dwa domy z zapleczem gospodarskim. W miarę upływu lat zmieniał się profil niemieckich służb celnych, ostatecznie zostały wchłonięte w struktury Gestapo. Placówka w Lipczynku obok placówek w Kornem, Nowej Wsi, Żółnie, Starej Brdzie Pilskiej i Pietrzykowie podlegała komisariatowi w Sąpolnie, a ten Urzędowi Celnemu w Człuchowie. Wspomniany batalion Grenzschutzu został 31.08.1939 r. zmobilizowany w budynku landratury w Człuchowie, po czym ok. g. 21.00 załadowany został  na transport kolejowy i przerzucony do Nowej Brdy, gdzie po rozładowaniu przeszedł do Lipczynka i tam zajął pozycje bojowe, by 01.09.1939 r. ruszyć na Kiełpin Szosę. W tym samym czasie w nocy  batalion Voll zajął rejon Studzienic, natomiast batalion Schleyer znalazł się na północ od Przechlewa, na wschód od m. Korne i miał nacierać na Konarzyny – Swornegacie. Batalion Giesen znalazł się na południe od Sierzna.  
6. Wojna
 32 pułk Grenzwache przekroczył 1 września 1939 r. granicę z Polską. Według Konrada Ciechanowskiego (Armia Pomorze 1939 r.) jeden batalion pułku natarł w kierunku Przymuszewa, jednak napotkał tam kawalerzystów z polskiego 16 pułku ułanów, co spowodowało, że batalion wrócił w rejon wyjściowy. Historycy powielają informacje, że działające w rejonie Somin, Trzebunia i Przymuszewa patrole Pomorskiej Brygady Kawalerii skutecznie wstrzymywały działania niemieckich pododdziałów wspomnianego 32 pułku. Według Ciechanowskiego „polskiego wojska (Straży Granicznej) w Brzeźnie Szlacheckim i w Lipnicy nie było, więc nie udało się kogokolwiek złapać w pułapkę”. Tymczasem autor  w obu przypadkach się myli. Otóż w godzinach rannych ruszył na Skoszewo batalion Voll. Pododdziały Straży Granicznej Komisariatów Brzeźno i Lipienice wraz z przydzielonymi plutonami wzmocnienia ON znalazły się na przedpolu działań między siłami sąsiedniego Komisariatu Konarzyny a  Pomorską Brygadą Kawalerii z jej 16 pułkiem ułanów. Dowodzić nimi miał komendant Komisariatu Lipienice. Podlegały one bezpośrednio dowództwu GO  Czersk i powinny stąd otrzymywać zadania. Oprócz tego, że w razie przekroczenia granicy przez Niemców miały przejść do Lubna, nie wiedziano nic więcej i faktycznie  zostały pozostawiona same sobie. Pododdziały te  były słabo uzbrojone, lecz nie były w tym rejonie takie małe. Biorąc pod uwagę plutony wsparcia ON i pododdziały strażników oraz policjantów, w rejonie tym 1 września rano mogło przebywać pod bronią maksymalnie około 200 zdolnych do walki ludzi. Dla Straży Granicznej z Lipienic i Brzeźna najważniejszy okazał się jej prawy sąsiad, czyli Pomorska Brygada kawalerii płk. Zakrzewskiego. Ugrupowanie Brygady w przededniu wojny przedstawiało się następująco: 8 pułk strzelców konnych z 4 baterią 11 dywizjonu artylerii konnej rozmieszczony został w rejonie Brus i otrzymał zadanie patrolowania kierunku zachodniego i południowo-zachodniego do granicy państwowej; 16 pułk ułanów z baterią 11 dywizjonu artylerii konnej zajął stanowiska w rejonie Lubna – Orlik, miał patrolować rejon nadgraniczny w obszarze zachodnim i północno- zachodnim do OW Kościerzyna. 81 dywizjon pancerny stał na północ od Gotleb. Ogólnie zadaniem Brygady jako odwodu d-cy GO Czersk było „osłonić kierunek Bytów – Lubnia – Czersk i być w gotowości do wykonania zwrotu w kierunku Kościerzyny lub Chojnic (Ciechanowski s.65).
7. Działania w Skoszewie
1 września rano o 5.00 w Skoszewie była mgła, na punkcie obserwacyjnym służbę pełnili strażnicy Czesław Frąckowiak (w IG  od 01.04.1939 r.) i Koronka, wtem „wyrośli” przed nimi Niemcy. Są dwie wersje, skąd mogli przyjść…  Pojmali tylko Koronkę, a Frąckowiak zdołał uciec. O wejściu Niemców powiadomił pozostałych strażników znajdujących się w szkole, po czym razem ze strażnikiem Landowskim wsiedli na rowery i pojechali do leśniczówki Laska, by tam na posterunku 16 pułku ułanów złożyć meldunek o przekroczeniu granicy przez Niemców. Także o 5.00 mieszkaniec Skoszewa, późniejszy ksiądz Stanisław Pepliński (rocznik 1917), wyszedł  nakarmić konie. Gospodarstwo Peplińskich, na które składał się także duży kryty papą dom drewniany, mieściło się naprzeciw szkoły, około 10 m od drogi. Wtem rozległy się pojedyncze strzały. Stanisław Pepliński wbiegł do domu krzycząc, żeby wszyscy wstawali, bo wybuchła wojna. Rodzice szybko pochowali dzieci do piwnicy. Po latach w jego biografii napisano „Wojna w Skoszewie rozpoczęła się w nocy z 31 na 1 września 1939 roku. Niemieccy  strażnicy graniczni rozpoczęli strzelaninę do polskich strażników granicznych, którzy schronili się w szkole”. Strażnik Leszczyłowski wybiegł z placówki (dom Mikołajczyków) i skierował się prosto do szkoły. Po drodze napotkał będącą w ciąży Jadwigę Pażontka Lipińską i nakazał jej uciekać i skryć się. Już będąc na progu, próbował załadować amunicję ( zacięła mu się broń), niestety dopadła go śmiertelna kula (I. Peplińska). (Lipińska jednak twierdzi, że ze szkoły ktoś strzelał, możliwe, że był to Koziarski). Wtem otworzyły się drzwi od szkoły i strażnik Koziarski próbował wciągnąć Leszczyłowskiego do środka, otrzymał kilka celnych postrzałów. Opuścił nieżywego kolegę i ostatkiem sił wbiegł do domu Peplińskich, gdzie myślał znaleźć pomoc. Niemcy idąc marszem ubezpieczonym, opanowywali Skoszewo i zajrzeli do szkoły. Oprócz rozrzuconej słomy nic nie zauważyli. Tymczasem przy ścianie stała oparta skosem tablica lekcyjna, w wąską przestrzeń między nią a ścianą wcisnął się przodownik Kryszak i przysypał się słomą. Na czas wejścia  Niemców do szkolnej  izby zamarł. Miał szczęście, nikt nie domyślił się, że może tam być. Najprawdopodobniej niebawem do ułanów w Lasce dotarli strażnicy Frąckowiak i Landowski, złożyli meldunek, a ułani czy na rozkaz, czy samowolnie  opuścili swój przygotowany do obrony posterunek, tym samym narazili na śmiertelne niebezpieczeństwo mające się tędy ewakuować stany osobowe Komisariatów SG Brzeźno i Lipienice. Pozostawieni sami sobie dwaj strażnicy ze Skoszewa wsiedli na rowery i skierowali się na Czersk, a potem na Tucholę. Niemcy szybko przeszli przez Skoszewo, po zajęciu wsi skierowali się na drogę do Przymuszewa między Jeziorem Somińskim i Kruszyńskim, skąd słychać było słaby wybuch,  to polscy saperzy próbowali wysadzić most na rzeczce łączącej te dwa jeziora, co im się nie udało. Most ten  wyleciał w powietrze dopiero w 1945 r. Były to inne okoliczności i wysadzili go Niemcy, korzystając z polskich nawierceń z 1939 r. Gdy koło szkoły się uspokoiło, Kryszak wydostał się z kryjówki i ukradkiem udał się do gospodarstwa Kłączyńskich ok. 800 m na zachód nad jeziorem Skoszewko. Tam został ukryty w piwnicy. Do szkoły przyszli mieszkańcy. Córka sąsiadów z naprzeciwka Irena Peplińska zapamiętała leżącego na progu Leszczyłowskiego, miał przestrzeloną głowę, a na ziemi leżało kilka naboi. Między godz. 9.00 a 10.00 nadeszła druga niemiecka kolumna, przez wieś szły zwarte kolumny marszowe niemieckiego wojska, kierując się na leśniczówkę Laska.  Rozpoczęły się dokładne rewizje skoszewskich domów. Niemcy będących pod ręką  mieszkańców Skoszewa i okolicznych wsi ,w tym kleryka S. Peplińskiego, zebrali w kolumnę i pod zarzutem podpalenia zabudowań po niemieckiej stronie (?) poprowadzili do oddalonego o 25 km Bytowa. Gdy kolumna mieszkańców Skoszewa weszła do Bytowa, napotkani przechodnie wygrażali im pięściami. Przetrzymywano ich kilka dni w piwnicy jakiegoś budynku. Później zwolniono ich do domu. Według  Jadwigi Pażontka  Lipińskiej zabrali tylko mężczyzn, których rychło (na drugi dzień ?) po dojściu do Bytowa zwolniono. Trasę powrotną przeszli pieszo. W godzinach rannych w Lipnicy będąca w ciąży żona przod. Kryszaka z dwójką dzieci wraz z  będącą również w ciąży żoną strażnika Kwasuckiego oraz miejscowe siostry zakonne weszły do autobusu, razem z nimi załadowali się rezerwiści z kartami powołania. Autobus ruszył o godz.6.00, gdy w Skoszewie było już po wszystkim. Nie ujechał jednak daleko, gdyż na moście na Brdzie w Ciecholewach został przez Niemców zatrzymany. W tym czasie Konarzyny były już zajęte, a stan osobowy komisariatu zajmował stanowiska przy moście w Swornegaciach. Władysław Stanisławski przedstawił inną wersję finału opisanych wydarzeń w Skoszewie, napisał, że „wywiązała się strzelanina, strażnicy bronili się jak mogli, wtem do szkoły wrzucono granaty. Wybuch zabił strażnika Leszczułowskiego (winno być Leszczylowskiego), a strażnik Koziarski został ranny w nogę. Dowódcę placówki przodownika Kryszaka przygniótł gruz i szkolne schody, dlatego nie został przez napastników zauważony”. Niestety ten obraz nie jest prawdziwy i jak widać odbiega od uprzednio przedstawionego, który wypracowany został  po zapoznaniu się z relacjami dwóch żyjących  świadków tych wydarzeń i wizji lokalnej przeprowadzonych w  Skoszewie w 2014 r.. Użycia grantów nie potwierdza też Jadwiga Pażontka Lipińska.                                                                                                                        
8. Pierwszy września 1939 r. u sąsiadów
Sytuacja w innych placówkach Komisariatu  
Niemal w tym samym czasie co w Skoszewie niespodziany atak nastąpił na Posterunek Prądzonka. Zaskoczenie tu okazało się całkowite. Obrony podjął się strażnik Żak, został ranny, Niemcy odtransportowali go do szpitala w Bytowie. Pozostali pośpiesznie opuścili Prądzonkę. Pozostawili nawet rowery. Ci, którzy po służbie odpoczywali, zdołali uciekając chwycić broń i mundury, ubrali się dopiero w lesie. Dopiero w leśniczówce Bukówka (leśniczy Jan Wojciechowski) złapano oddech. Tu część strażników i żołnierzy ON udała się  najkrótszą drogą do Brus. Dowódca Placówki otrzymał od leśniczego furmankę, na którą załadował plecaki i amunicję, wóz z kilkoma strażnikami odjechał w kierunku Leśno – Brusy. Następnie leśniczy z dowódcą i dwoma strażnikami udali się do osady robotniczej Kulinowo po rowery, po czym skierowali się na Laskę. W Placówce Wojsk było bez zaskoczenia. Około godz. piątej do Placówki dotarł telefoniczny sygnał nakazujący ewakuację. Wszyscy pośpiesznie udali się do Lipnicy, z którą łączność telefoniczna została już zerwana. Następnie nad Wojsk nadleciał samolot rozrzucający ulotki z informacją, by żołnierze i strażnicy opuszczali swoje stanowiska, gdyż armia niemiecka weszła już do Polski. Sygnał nakazujący ewakuację otrzymała placówka w Gliśnie. Trudno ustalić dziś, o której to było godzinie.  Strażnicy i będący z nimi żołnierze wskoczyli na rowery i udali się do Lipnicy. Na miejscu pozostał jeden strażnik, który nie wrócił z posterunku. W Lipnicy od rana ruszyła ewakuacja urzędników i nauczycieli, uciekali także i inni. Jak ustalił W. Stanisławski pierwsi wyszli także żołnierze ON. Komendant Komisariatu aspirant Bielecki o wydarzeniach w Skoszewie i w Prądzonce nic nie wiedział. Czekano więc aż strażnicy dotrą do punktu zbiórki w budynku komisariatu. Lipnica pustoszała, ksiądz nie wytrzymał psychicznie napięcia i nie dokończył porannej mszy świętej w kaplicy u sióstr zakonnych. Na niebie przelatywały w głąb napadniętej Polski samoloty.
Opuszczenie Lipnicy
Nie mogąc doczekać się pozostałych strażników, aspirant Bielecki podjął decyzję o opuszczeniu Lipnicy, wszyscy strażnicy zebrani w Lipnicy pod jego komendą ruszyli w kierunku Laski. Około godziny 9.00 od strony Upiłki rozległ się potężny grzmot, to strażnik Alojzy Kwasucki z Placówki Łąkie Komisariatu SG Brzeźno (swego czasu był strażnikiem w Skoszewie) wraz ze swoim patrolem saperskim wysadził most w Upiłce na rz. Prądzona. Za ten czyn będzie przez całą okupację poszukiwany przez Niemców. Po drodze strażnicy zostali ostrzelani z niemieckiego samolotu. Tuż przed Laską napotkali powracające  wozy. Okazało się, że most na rzece Zbrzyca w Lasce został opanowany przez Niemców, dotarli oni tam z rejonu Skoszewa. Wcześniej o zajęciu mostu ostrzegł uciekający spod Swornegaci Bolesław Jakubowski z Zani, kilkaset metrów od przeprawy wskazał im bród, dzięki czemu przedostali się na drugi brzeg. Niestety wynika stąd, że wbrew temu, co mówią opracowania naukowe, ułani z 16 pułku ułanów zawiedli i przedwcześnie opuścili swoje stanowiska, dzięki czemu umożliwili Niemcom swobodne opanowywanie przepraw na rzece. Gdy nadeszli strażnicy z asp. Bieleckim, postanowiono most ominąć i przeprawić się łodzią jednego z gospodarzy. Bielecki, by zorientować się  w sytuacji na moście, wysłał w jego kierunku dwuosobowy patrol z dowódcą placówki II linii Lipienice Antonim Mikołajczakiem. Niestety patrol został zauważony, wywiązała się strzelanina, w której strażnik Antoni Mikołajczak poległ. Strzelanina wprowadziła zamęt i strażnicy rozproszyli się. Wielu wpadło w ręce niemieckie. Nieco inną wersję przedstawił Alojzy Kwasucki, który twierdził, że strażnicy szli w kierunku przeprawy rozproszeni i przyłączyli się do niego i saperów, był wśród nich i Antoni Mikołajczak. Utworzył się większy pododdział, który po zauważeniu stanowiska karabinu maszynowego wroga zatrzymał się. Mikołajczak zaatakował je, Niemcy odpowiedzieli ogniem ze wszystkich stron, śmiertelnie trafiając strażnika. Reszta Polaków rozproszyła się i szukała ratunku na własną rękę. Dziś trudno jest zdecydowanie ustalić, jak było faktycznie, jednak nie ulega wątpliwości, że Antoni Mikołajczak samodzielnie stawił czoła agresorowi. Gdy nadeszła trzecia tura z Brzeźna Szlacheckiego, wiedzieli już o śmierci dowódcy Placówki II Linii Lipienice. Ta grupa postanowiła skierować się w kierunku Śluzy, tam przez Zbrzycę przeprawił ich emerytowany leśniczy Chyrk. W czasie przeprawy do wody wpadł motor strażnika Kostrzewy, który był podchorążym WP, nie bez trudu motor wyciągnięto. Po pokonaniu rzeki resztki strażników z Lipnicy przyłączyły się do grupy z Brzeźna. Część dotarła do Rawy Ruskiej.  
9. Dalsze losy uczestników zdarzeń
Lipnica opustoszała, ci, którzy zostali, zgromadzili się na modlitwy przy figurze Matki Bożej koło ośrodka zdrowia. Około godziny 16-tej od strony Bytowa nadjechali na rowerach Niemcy.  Jednak do wsi nie wjechali. Machali chusteczkami do modlących się ludzi. Albo mieli jakieś konkretne informacje, albo widoczna po obu stronach rozbudowa inżynieryjna wywołała u nich ostrożność. Obawiając się min, zatrzymali najbliższego gospodarza (Jan Pluta Prądzyński) i każąc mu uderzać drągiem o drogę, upewnili się, że przejście jest czyste. Gdy weszli do wsi, wzięli sobie spośród miejscowych kolejnych przewodników i rozpierzchli się po wsi. W ośrodku zdrowia zastali ks. Bernarda Cysewskiego. Sutanna kapłana nie uchroniła go i również został przewodnikiem, jak napisał po latach Bolesław Machut, ks. Cisewski „musiał przejść przez zaminowane (?)  pole nad szosą – jeziorem Lipionek. Ksiądz przeszedł cały, ale stracił zdrowie, nerwy i do końca życia się nie wyleczył”. Jednak dzięki jego przytomności umysłu zdołano zniszczyć dokumenty Związku Zachodniego wraz z listą członków pozostawione u kierownika szkoły. Na drugi dzień do Lipnicy wjechały „siły główne” Niemców. Strażnicy Frąckowiak i Landowski pogubili się podczas bombardowania koło Tucholi. Frąckowiak został potrącony przez niemiecki wóz taborowy, uznany za zmarłego został  wrzucony do rowu. Gdy odzyskał przytomność, dzięki ludzkiej pomocy trafił do szpitala. Po wyleczeniu pojechał do Poznania i tam wśród rodziny przeżył okupację. Landowski dojechał rowerem do Lublina, tam dostał się do niewoli i jako jeniec trafił pod Poznań do Biedruska, skąd udało mu się wydostać. Przyjechał do Przytarni i podjął pracę u teścia. Za odmowę podpisania listy narodowościowej trafił na roboty przymusowe, a jego żona do obozu w Potulicach. Zwłoki poległego na polu chwały st. strażnika Piotra  Leszczyłowskiego Niemcy pozwolili pochować. Gospodyni Mikołajczykowa zabrała z jego pokoju prześcieradła, w które go owinięto. Zwłoki strażnika pokropiła wodą święconą. Julian Tyborczyk wykopał w przyszkolnym ogródku grób. Tam spoczął. Miejsce pochówku odnalazła żona i strażnik został ekshumowany, jedni mówią, że było to stosunkowo szybko , inni twierdzą, że  po wojnie. I ta druga wersja jest prawdziwa, gdyż we wsi wspominano jeszcze nie tak dawno, że grobem  (Piotra Leszczyłowskiego) opiekowali się niektórzy mieszkańcy. Irena Peplińska zapamiętała moment ekshumacji, a Hubert Kaszubowski wspomniał, iż trumnę, do której złożono szczątki strażnika, wykonał Józef Jarzębiński ze Skoszewa. Następnie Leszczyłowskiego przewieziono do Leśna, gdzie miano go złożyć do innej „profesjonalnej” trumny zamówionej przez rodzinę . Nadal pozostaje zagadką  miejsce jego doczesnego spoczynku. Dedukcja wskazuje na kwatery 18 pułku ułanów na cmentarzu w Chojnicach. Niestety dedukcja to nie dowód. W  Archiwum Straży Granicznej nie zachowały się  akta personalne Leszczyłowskiego. Do niedawna nie wiadomo było, jak miał na imię. Dzięki dociekliwości Andrzeja Szutowicza i Czesława Cyry, i pomocy pracowników archiwum oraz Biblioteki Publicznej w Choszcznie dziś już wiadomo, iż nazywał się Piotr, skorygowano też zapis latami zniekształcanego nazwiska. Bezspornym jest, że był strażnikiem granicznym i poległ z bronią w ręku na polu chwały za Ojczyznę. Dowódca pułku, który napadł na Gochy – płk Karl baron von Bothmer, został po wojnie na wniosek rządu Jugosławii zatrzymany przez aliantów i przekazany władzom w Belgradzie. 27 stycznia 1947 r. stanął przed sądem wojennym 3 Armii Jugosłowiańskiej, zarzucono mu winę współudziału w zbrodni odwetowej na Serbach w m. Niś. 9  marca 1947 r. skazano go na karę śmierci. 31 marca 1947 r. został rozstrzelany jako zbrodniarz wojenny.
Cz. 2. SŁOWNIK BIOGRAFICZNY

1.PRZEŁOŻENI – DOWÓDCY / KOMENDANCI  KOMISARIATU BORZYSZKOWY I LIPIENICE
Pozostawili po sobie kontrowersyjne wspomnienia. Wywodzili się z kresów południowo-wschodnich, czyli byli obcy. Nazywano ich galicjantami i postrzegano jako dawnych legionistów Piłsudskiego. Ich przybycie z tak daleka traktowano jako element celowego działania państwa polskiego w stosunku do rodzimej lokalnej inteligencji, którą według miejscowych opinii blokowano w zajmowaniu stanowisk państwowych.  Problem był szerszy i nie dotyczył jedynie Straży Granicznej, w przypadku której powody wyznaczania kresowiaków na stanowiska kierownicze były przyziemne i dotyczyły bardziej zagadnień korupcyjnych niż etniczno-nacjonalistycznych. Po prostu na nieznanym terenie, wśród obcych ludzi, było znacznie trudniej dokonywać nadużyć i ulegać korupcji. Zarówno komisarz Kozakiewicz jak i Weigel wśród miejscowych mieszkańców nie cieszyli się szacunkiem. Często skarżono się na nich za arogancję i zwykłe chamstwo. Jak zauważył delikatnie Władysław Stanisławski „komisarze nie zawsze właściwie odnosili się do miejscowej ludności, ale słynęli również z poniżającego traktowania strażników”. Komisarz Kozakiewicz został nazwany przez Kaszubów „Pańczo-lolo”; ten bohater wojenny, były student elitarnej wiedeńskiej uczelni potrafił w 1936 r. strzelać z procy do przechodzących pod jego oknami przechodniów. Często wyzywał miejscowych ludzi od chamów i szwabów. Skarżono się na niego, on broniąc się, odrzucał zarzuty i zwalał wszystko na prowokację miejscowych Kaszubów w stosunku do jego osoby. W 1936 r. został przeniesiony. Jak się okazało, nowy komisarz nie strzelał już z procy, jednak jego arogancja i sposób traktowania ludzi wywołały nową falę skarg. Ostatni z komendantów Komisariatu Lipienice, aspirant SG Kazimierz Bielecki, był już wychowankiem II Rzeczypospolitej pojmującym wykonywanie obowiązków jako służbę narodowi.                                                                                                                     
Kozakiewicz Stanisław Julian, urodził się 06.02.1891 w m. Tłumaczów w woj. Stanisławów; o jego rodzicach nic nie wiadomo. W 1911 r. zdał maturę w wyższej szkole realnej w Krakowie. W tym też roku rozpoczął przerwane wojną studia na wydziale lasowym (leśnym) Akademii Ziemiaństwa w Wiedniu. O jego udziale w walkach Wielkiej Wojny i w wojnie polsko-bolszewickiej nic konkretnego nie wiadomo prócz tego, że w WP służył od 05.06.1919 r., oraz to, że był ranny. Będąc inwalidą wojennym, został w 1921 r. zwolniony z wojska w stopniu kapitana piechoty 38 pułku piechoty. Uzyskał rentę inwalidzką III kategorii ważną do 31.08.1922 r. Pracował sześć lat w leśnictwie. W 1928 r., będąc w Wilnie, zgłosił  12 września swój akces wstąpienia do Straży Granicznej. Napisał  podanie, które ze względu na chlubną przeszłość wojenną zostało stosunkowo szybko i pozytywnie rozpatrzone . 03.08.1929 r. odbył ćwiczenia wojskowe w 5 pułku strzelców podhalańskich w Przemyślu. Do Straży Granicznej został przyjęty  21.11.1929 r. ( r-z KSG NR 4/29 ) w stopniu podkomisarza. Służbę rozpoczął w Tczewie jako oficer wywiadu. Rozkazem przełożonych 13.02.1930 r. został skierowany  do Inspektoratu Okręgowego Straży Granicznej w Chojnicach i z dniem 15.02.1930 r. w stopniu komisarza został kierownikiem Komisariatu SG Borzyszkowy. W  1936 r. Kozakiewicza przeniesiono na  kwatermistrza Inspektoratu Granicznego Jasło. W 1937 r. zdał obowiązki kwatermistrza i od tej chwili jego losy są nieznane.                                                                                                                                                                                                                       Następcą Kozakiewicza na  stanowisku kierownika Komisariatu Borzyszkowy został
Weigel Ludwik Leopold. Urodził się 31(23) marca 1892 roku we Lwowie. Jego rodzicami byli Ignacy Kazimierz i Teresa Jadwiga z.d.Gołąb. Prawdopodobnie był zdolnym dzieckiem, gdyż już w szóstym roku życia poszedł do szkoły. Po ukończeniu w 1910 r. siedmiu klas VI Gimnazjum  we Lwowie wstąpił jako jednoroczny ochotnik do Armii Austro-Węgierskiej. Służył w 15 pp. Po zwolnieniu do cywila przebywał w rezerwie. W latach 1911 – 1914 praktykował w majątku swego wuja. Zdał egzamin buchalterii bankowej przy Akademii Handlowej we Lwowie. Dwukrotnie  przeszedł przeszkolenie w ramach szkolenia rezerwy. Pierwszy raz od 30.11.1912 r. do 10.03.1013 r. w 3 pułku ułanów, a od 30.03 1914 do 01.06.1914 w 3 pułku dragonów. 01 07.1914 r. został zmobilizowany i w szeregach 15 pp trafił na front. Od 03.09.1914 r. był wśród obrońców Twierdzy Przemyśl, gdzie 23.03.1915 roku dostał się do niewoli rosyjskiej. Trzy lata później uciekł z niej. Dnia 20.05.1918 r. powrócił w szeregi armii austriackiej i znalazł się w rezerwie kadrowej swego wojennego 15 pp. Od 01.10 1918 r. uczestniczył po stronie polskiej w zmaganiach o Lwów. Dostał się do ukraińskiej niewoli, z której uciekł. Dostał się do Krakowa, tam wstąpił  01.11.1918 r. do 2 pułku artylerii ciężkiej (służył w nim do 30.11.1918r.). Potem służył w 3 pułku strzelców konnych (01.12. – 10.12.1918 r.), a od 10.12 1918 r. do 25.08.1919 r. w 5 dyonie taborów. 16.08 1919 r. otrzymał przydział do Dywizji Strzelców Podhalańskich. 11.12.1919 r. zameldował się na kursie podchorążych taborów, ukończył go 03.08.1920 r. Dzień później  był już w oddziale jazdy majora Jaworskiego. 10.11.1920 r. do 04.02.1921 r. służył w dyonie strzelców konnych, po czym wysłany został na miesięczny kurs informacyjny do Dowództwa Okręgu Korpusu  Lwów. 05.03.1921 rozpoczął pięcioletnią służbę w 1 dyonie taborów. W tym czasie od 22.10.1923 r. do 22.04.1924 r. szkolił się na kursie oficerów taborów. Od 26.08.1926 r. do 30.05.1929 r. służył w 6 dyonie taborów. Od 1922 r. był w stopniu  porucznika WP. 01 (lub 12).06.1929 r. wstąpił do Straży Granicznej, otrzymał stopień komisarza SG i przydział do Inspektoratu Granicznego Brodnica. 25.05.1930 r. został adiutantem kwatermistrza Straży Granicznej w Samborze. 17.03.1931 r. trafił do komisariatu Krempna w IG Jasło. Służył tu ponad dwa lata. 01.09.1933 – 15.07.1935 r. był komendantem Komisariatu Jaśliska będącym w strukturach IG Jasło, potem od 15.08 1935 r. do 15.11.1936 r. pełnił służbę jako adiutant kwatermistrza IG Jasło. Komendantem Komisariatu Straży Granicznej w Borzyszkowach został 15.11.1936 r. Na tym stanowisku pozostał do 1939 r. Za jego czasów zmieniła się  siedziba i nazwa komisariatu na Komisariat Graniczny Lipienice, która oficjalnie zaczęła obowiązywać od 06.09.1937 r.  Mieszkał w Lipnicy. 06.02.1939 r. skierowany został na kurs specjalistyczny w CSSG w Rawie Ruskiej, po miesiącu, tj. 23.03.1939 r. – ze względu  na wojenne zagrożenie –  kurs został przerwany. Według nieudokumentowanych źródeł został przydzielony do sztabu GO „Czersk” Armii Pomorze; według innych do wybuchu wojny służył w Przasnyszu. Jego miejsce w Lipnicy zajął
Aspirant SG Bielecki Kazimierz urodzony 23.01.1910 r. w miejscowości Kamionka Strumiłowa. Tam 21 września 1939 r. w jednej z ostatnich bitew Kampanii Wrześniowej walczył późniejszy „mjr Ryś”, czyli por. Józef Gierszewski, skrytobójczo zabity były Komendant Wojskowy  Gryfa Pomorskiego. Rodzicami aspiranta byli  Artur i Anastazja. Bieleccy. Maturę zdał w 1930 roku w Sanoku. Mieszkał w Przemyślu przy ul. Puławskiego. Władał płynnie językami: polskim, rosyjskim, niemieckim i łaciną. W latach 15.08.1931r. – 30.06.1932r. szkolił się w Szkole Podchorążych Kawalerii Grudziądz, w której uzyskał stopień plutonowy podchorąży kawalerii. Dnia 08.10.1932r. wstąpił do Straży Granicznej. 21.07.1933 r. otrzymał awans na wachmistrza podchorążego kawalerii, a 11.03.1935 r. na podporucznika rezerwy. 10.06.1939 r. przeniesiono go do Pomorskiego Inspektoratu Straży Granicznej na stanowisko Komendanta Komisariatu Lipienice. Mimo krótkiego stażu postrzegany był jako bardzo dobry oficer, sumienny, pracowity. W pierwszych godzinach wojny trafił do niemieckiej niewoli,  przez dłuższy czas utrzymywał kontakt z rodziną Trapów, z którą korespondował i otrzymywał od nich paczki żywnościowe. Jednak któregoś dnia kontakt się urwał i o jego losach nic konkretnego powiedzieć nie można. O losach kom. Kozakiewicza wiadomo tyle, że ponoć zginął gdzieś na Wschodzie, jednak nie widnieje na tzw. „ listach katyńskich”. Natomiast w Katedrze Polowej WP jest poświęcona St. Kozakiewiczowi symboliczna tabliczka, lecz bez dodatkowych danych personalnych. Jego następca, komisarz  Ludwik Leopold Weigel, został zamordowany  w 1940 r. w Twerze. W 2007 r. został pośmiertnie awansowany przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego do stopnia nadkomisarza Straży Granicznej. Upamiętniono go Dębem Pamięci w m. Zawady. Dębem opiekują się uczniowie Gimnazjum im. Korpusu Ochrony Pogranicza.
2. KIEROWNICY / DOWÓDCY PLACÓWKI SKOSZEWO
Pierwszy kierownik  St. str. Olszanowski Władysław. Urodził się 29.04.1899 r. w m. Huta pow. Odolanów. Był synem Stanisława (oberżysty) i Agnieszki z d. Wola. W 1913 r. ukończył sześcioklasową szkołę  powszechną w Hucie. Pracował jako maszynista tartaczny w zakładzie P. Feliga. W marcu 1919 r. rozpoczął służbę w WP, otrzymał przydział do 3 pułku strzelców wielkopolskich (późniejszy 57 pp), do 1920 r. walczył na froncie. Od 21.03.1920 r. służył w 7 dyonie samochodowym, gdzie uzyskał „dyplom kat II i kat. II szoferki”, czyli prawo jazdy. Brał udział w zajęciu Górnego Śląska. Waleczny na Polu Chwały. KW nr 29480   na mocy rozkazu z lipca 1921 r. dowódcy 14 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty gen. por. Karola Szuberta. W cywilu znalazł się 20.09.1922 r. Pracował w firmie Zdanowski - Krawiec jako werkmistrz. Służbę w Straży Celnej rozpoczął w 1924 r. Od 01.08.1924  był strażnikiem na Placówce Lutówko, potem było Gliśno, Prądzonka, Placówka II linii Dolne Ostrowite (1929/1930 ). Podczas służby w Prądzonce 14.09.1928 r. przyjęty został do Straży Granicznej. Przysięgę złożył 28.01.1929 r. Awans na starszego strażnika otrzymał 01.07.1929 r. Do Skoszewa trafił  01.03.1930 r. Ożenił się 24.01.1931 r. w Leśnie z Bogumiłą Czapiewską z Lend, ur. 2012.1906 r., c. Łukasza i Teofili Wierkus (Wirkus). Miał dwóch synów Franciszka (02.12.1931) i Zbigniewa Władysława (17.06.1934 r.).
W 1936 r. nastąpiła zmiana, Olszanowski odszedł  ze stanowiska kierownika placówki 26.02.1936 r., został p.o. kierownika Placówki I linii Brzeźno. Półtora roku później 10.08.1937 ukończył kurs dowódców placówek w Rawie Rusiej. ( Archiwum SG. Akta Personalne syg.196/3140)                                                                   
Feliks Edel był drugim w kolejności kierownikiem placówki w Skoszewie. Pochodził z powiatu kościerskiego, był synem Jana i Katarzyny z d. Pollowska. Szkołę ludową ukończył w 1911 r. w Kościerzynie. Do armii niemieckiej został wcielony 21.09. 1916 r. Pierwszą jego jednostką był 81 pułk artylerii polowej (pap) w Toruniu. Na froncie wschodnim walczył w szeregach 35 pap. brał udział w bitwie pod Marną. Tu uległ zagazowaniu. Do lipca 1918 r. przebywał w szpitalu w Belgii. Potem był ponownie front i 14.01.1919 r. został zwolniony z niemieckiej armii. Do Wojska Polskiego wstąpił 10.10.1919 r., tego dnia otrzymał awans na starszego strzelca, 25.12.1919 r. został kapralem. W szeregach 5 kompanii 66 pp  walczył na froncie z bolszewikami od 07.03.1920 r. na Wołyniu  i nad Berezyną.  07.10.1920 r. otrzymał awans na plutonowego. Służbę frontową zakończył 15.03.1921 r. Do Straży Celnej przyjęty został 01.08.1922 r. Służbę rozpoczął w Komisariacie SC Rafajłowa, a od 1927 r. na Placówce SC Oporzec w Małopolsce. Tam w 1928 r. zmarła jego żona Agnieszka z d. Barbańska. 04.04.1930 r. ożenił się z Prakselą Bargańską. Od 1931 służył na Posterunku Straży Granicznej Sławsko (dziś Ukraina). Służbę w Skoszewie rozpoczął 15.02.1936 r., w tym czasie od 01.03.  do 10.07.1937 r. przebywał na kursie dla dowódców placówek w Rawie Ruskiej. Rok  później 05.07.1938 r. znalazł się w Prądzonce,  gdzie objął obowiązki p.o. dowódcy Placówki I linii Prądzonka. Na tym stanowisku  zastała go wojna. (Archiwum SG. Akta Personalne syg 196/762)
Kryszak Szczepan. Kolejna zmiana nastąpiła w lipcu 1938 r., kiedy to z m. Wojsk przybył przodownik SG ( nr sł. 2662 ) Kryszak Szczepan. Do Skoszewa przybył w ramach wymiany dowódców placówek. Urodził się 21.11.1896 r., pochodził spod Gniezna. Ojciec Maciej, matka Katarzyna z d. Strumska. Ukończył czteroklasową szkołę powszechną w miejscowości Folwark pow. Gniezno. Uczęszczał do niej od 01.04.1903 do 01.04.1911r. W czasie I wojny światowej został 01.11.1915 r. zmobilizowany do 9 pp. 02.03.1916 r. otrzymał przydział do 2 kompanii 49 pp, trzy miesiące później 15.06.1919 r. był już w 2 kompanii 34 pułku fizylierów, a od 11.07.1916 r. w 3 kompanii 149 pp. Ostatecznie 16.07.1916 znalazł się w 9 kompanii 9 pułku grenadierów. Na froncie przebywał od 02.06.1916 r. do 27.11.1917 r. W czasie służby w armii niemieckiej walczył na terenie Rosji i Francji 15.11.1917 r. został odznaczony Krzyżem Żelaznym II kl. 27.11.1917 r. dostał się do angielskiej niewoli, był w niej do 14.02.1919 r. Do Wojska Polskiego wstąpił ochotniczo 15.02.1919 r. Trafił do 2 kompanii strzelców kresowych 49 pułku strzelców kresowych, po czym 18.03.1920 r. przeniesiony został do 2 kompanii 65 r. Od 02.05.1920 r. w 1 kompanii batalionu zapasowego 65 pp. W dniach 16.08.1920 – 10.12.1920 był elewem szkoły podoficerskiej 65 pp, którą ukończył z oceną bardzo dobrą w stopniu starszego szeregowego. 11.02.1921 r. znalazł się w 5 kompanii 2 batalionu 65 pp. Zdemobilizowany 08.04.1921 r. W dniu 15.08.1921 złożył prośbę o przyjęcie do służby w Straży Celnej, co nastąpiło 11.(12) 01.1922 r. Nadano mu nr służbowy w Straży Celnej  – 1873 i stopień strażnika S.C. W Straży Celnej i Straży Granicznej przeszedł wieloszczeblowe szkolenie. Ukończył kurs w Szkole Straży Straży Celnej w Wieleniu 28.10.1921 – 11.01.1922 r. 21.01.1921 r. rozpoczął służbę na Placówce S.C. Wojsk Inspektoratu Granicznego Kościerzyna. Następnie 11.05.1923 r. otrzymał awans na starszego strażnika S.C., kolejny awans na przodownika S.C. otrzymał 01.07.1925 r. Do Centralnej Szkoły Straży Granicznej w Górze Kalwarii uczęszczał od  05.01.1926 do 13.04.1926, ukończył ją w stopniu dobrym. Przysięgę Straży Granicznej złożył w Borzyszkowach 28.01.1928 r. Stopień przodownika Straży Granicznej otrzymał  01.10.1928 r. Następnie 08.09.1930 r. był słuchaczem  Kursu Kierowników Placówek II Linii w Górze Kalwarii, który ukończył 25.10.1930 r. Kolejny kurs, jaki odbył, to II Kurs Szkolenia Kierowników Placówek I Linii ( 06.05.– 28.06.1936 r.) CSSG w Rawie Ruskiej, ukończył go z wynikiem pomyślnym. 11.07.1929 r. złożył prośbę do przełożonych o zgodę na zawarcie małżeństwa z Jadwigą Bresków, do ślubu jednak nie doszło. Ożenił się stosunkowo późno, bo 20. 09. 1932 r. z Agatą Marianną Pluto Prądzyńską (ur.02.02.1913 w Lipienice), córką bogatego gospodarza z Lipnicy – Wincentego Pluto Prądzyńskiego i Praksedy Fiszka  Borzyszkowskiej. Świadkami na ślubie byli Michał i Bronisława Kmieczak. 19.031936 urodził się mu syn Edward Józef. Poród przyjęła akuszerka z Lipnicy Ksaweria Kłonczyńska,  a 19.08.1934 r. córka Bronisława Wanda. Do Skoszewa przybył z Placówki Wojsk 19.08.1938 r. jako p.o. dowódca placówki, razem z nim przybył str. Bronisław Landowski. Po wydarzeniach z 01.09.1939 r. Kryszak ukrywał się w piwnicy u Kłączyńskich, nie pobył jednak tu długo, gdyż po kilku dniach zaskoczyli go przy śniadaniu Niemcy i zabrali ze sobą. Przyprowadzili go do Peplińskich, u których przed 01.09.1939 r. się stołował. Stąd wywieziony został na Gestapo do Bytowa. Po przesłuchaniach trafił do Słupska, następnie do obozu jenieckiego w Bawarii, stamtąd przywieziono go do Stalagu II B Hammerstein (Czarne, woj. Pomorskie). Pewnego dnia zabrano go z obozu i konwojowano do Bytowa. Podczas tego konwoju udało mu się uciec. Ukrywał się pod Kościerzyną w m. Stęrzyny u krewnego Kiedrowskiego. Ponownie wydany, został aresztowany i przewieziony do więzienia w Koszalinie. Wojnę przeżył. Po jej zakończeniu powrócił do Lipnicy, odwiedził rodzinę Peplińskich, której powiedział, że był na robotach w Niemczech. W Lipnicy był zastępcą kierownika Urzędu Stanu Cywilnego, zmarł w listopadzie 1951 r. Pochowany został na cmentarzu w Borzyszkowach.
3. WYBRANE ŻYCIORYSY PIERWSZYCH STRAŻNIKÓW PLACÓWKI
Pierwszy zastępca. Konwiński Stanisław, Wielkopolanin. Pochodził z powiatu Wągrowiec. Urodził się 18.02.1906 r. w m. Zbietka (pow. Wągrowiec), był synem robotnika Antoniego i Józefy z d. Kluczyńskiej (Kulczyńskiej). Ukończył 4 klasy szkoły powszechnej. Uczestniczył w zmaganiach Wielkiej Wojny. Do armii niemieckiej został wcielony w 1915 r. Początkowo od 08.11.1915 r. służył w 14 pp, a od 1091916 r. w 81 DP, następnie od 10.04.1916 r. w 9 komp. 268 pp. 03.04.1916 r. trafił do szpitala, 20.08.1916 r. znalazł się w kompanii uzdrowieńczej 149 pp. 25.09.1916 r. w 65 pp, a od 05.04.1918 r. służył w 5 kompanii tegoż pułku. Walczył na froncie wschodnim. 11.11.1918 r. zakończył służbę w armii niemieckiej. Powstaniec wielkopolski. Do Wojska Polskiego trafił  jako ochotnik w 1920 r., otrzymał przydział do 16 pułku ułanów, służył w nim 04.07.1921 r. W lipcu 1922 został przyjęty do Straży Celnej. Wiadomo, że do 03.08.1925 r. służył na Placówce Zapceń. Potem były placówki w Wojsku i w Prądzonce. 30.01.1929 r. złożył przysięgę Straży Granicznej. 08.02.1930 r. przybył do Skoszewa. Był tu zastępcą kierownika placówki do 1938 r. Nie była to dla niego szczęśliwa placówka. Trzy lata potem 18.06.1933 r. o g.14.00 zmarła mu żona Anna z d. Tyborczyk (ur. w  Zapceniu 18.11.1906 r.). Była córką Marcina i Rozalii z d. Hamerlik z Pelpina. Ślub zawarli 10.09.1929 r. w pięknym kościele w Leśnie. Świadkami byli dwaj stolarze Franciszek Kuczkowki z Lesna i Jan Pokrzywiński. Anna Konwińska była wdową, jej pierwszy mąż, cieśla,Tomasz Łącki, pochodził z Windorp, tam też do swojej śmierci z nią mieszkał. Mieli syna Jana Łąckiego (ur.12.07.1925 r.). Konwiński ożenił się w atmosferze skandalu związanego z jego niesubordynacją, gdyż z racji tego, iż przyszła żona  była brzemienna, mógł na ożenek nie uzyskać zgody swoich przełożonych, dlatego nie wystąpił o nią. Wybuchła awantura, były rozpatrywania dyscyplinarne, podczas których Konwiński okazał się człowiekiem honorowym. 13.11.1929 r. urodził się mu syn Edmund. Po nim urodziły się jeszcze dwie córki, z których Leokadia ur.09.09.1932 r. zmarła na cztery miesiące przed matką 26.02.1933 r. Ponowny związek małżeński zawarł 08.10.1934 r. z Heleną Tyborczyk. Świadkami byli Franciszek Kaszubowski ze Skoszewa i Teodor Przewoski z Leśna. Kolejnym ciosem była śmierć pasierba, który zmarł przy ojczymie w Skoszewie w wieku 11 lat (12.07.1925 r.). Był rezerwistą 2 pułku szwoleżerów w Starogardzie. W lipcu został przeniesiony ze Skoszewa do Placówki II linii Lipienice,  13.07.1938 r. został starszym strażnikiem.
Ignacy Adamczak – tragiczny pionier. Był jednym z organizatorów Placówki Skoszewo. Niestety nie posłużył na niej długo. Ignacy Adamczak (ur.10.08.1998 r.), syn Ignacego i Agnieszki, pochodził z m. Pawłowice, pow. Leszno. 01.07.1913 r. ukończył szkołę ludową, do której uczęszczał 8 lat. 18.06.1917 r. znalazł się w niemieckim 64 pp. Na froncie przebywał  od 18.08.1917 r. do 29.10.1918 r. Oficjalne zwolnienie z armii niemieckiej (73 pp) dostał 08.01.1919 r. Następnego dnia rozpoczął służbę w Wojsku Polskim, walczył na froncie. 11.09.1921 r. zakończył służbę w szeregach 60 pp. Przyjęty został do służby granicznej i od 28.10.19121 r. do 11.01.1922 r. odbył szkolenie specjalistyczne na IV kursie w Wieleniu. Oficjalnie za datę przyjęcia do Straży Celnej podaje się 12.01.1922 r. Zmarł w wieku 34 lat 08.06.1932 r.
Czwarty spośród  pierwszych. Strażnik graniczny Jan Jaworski urodził się 20.04.1905 r. w Żychlinie – Oporów. Był synem Wawrzyńca i Marianny z d.  Pawlicka. W latach 1913 – 1917 uczył się w szkole podstawowej w Grabowie.  Z zawodu był murarzem. Od 01.04.1919 – 01.11.1921  terminował u murarza. Od 20.11.1921 r. do 05.10.1927 pracował w fabryce Dobrzelin. Służbę wojskową pełnił  w 44 pp strzelców kresowych w Równem ( wg dokumentów pełnił ją 19.10.1927 r. – 04.03.1929 r.), tam ukończył szkołę podoficerską. Do Straży Granicznej został przyjęty 21.03.1929 r. w Gdyni. Tam też 22.04.1929 r. złożył przysięgę SG. W dniach 01.09.1929 r. – 31.01.1930 r. był słuchaczem XIII Kursu w Centralnej Szkole Straży Granicznej. Uzyskał wynik dobry z lokatą 109/322. W dniu 08.07.1933 r. ożenił się z Kaszubką ze znanego rodu – Zofią Spiczak Brzezińską (ur. w Gliśnie 26.07.1914 r.), c. Jana Spiczak Brzezińskiego i Agnieszki z d. Wicher. Świadkował mu strażnik Jędrasik z placówki Wojsk oraz Józef Paszak z Borzyszków. Mieli dwóch synów i córkę: Henryka Stanisława (1933), Tadeusza Edwarda (1938), Czesławę Cecylię (1935). W Skoszewie pełnił służbę od 01.02.1930 r. do 30.06.1932 . W tym czasie od 05.07.1930 r. do 11.08.1930 r. przebywał na leczeniu szpitalnym (zapalenie dziąseł, a od 01.03.1931 r. do 11.08.1931 r. ropne zapalenie ucha środkowego i ropnie w innych miejscach). Następnie w czerwcu 1932 r. przeszedł na własną prośbę do Placówki I linii w Gliśnie. Służył tam do 29.09.1937 r. Kolejnym miejscem służby była Placówka II linii Lipienice. W 1938 r. mieszkał w Lipnicy. Dalsze losy tej rodziny nie zostały  poznane.( Archiwum SG. Akta Personalne syg 195/1530)
Bolszewicki jeniec, Stanisław Wierzewski  urodził się 28.10.1896 r. w Kostrzyniu, powiat Śrem. Ukończył sześć lat szkoły powszechnej w Kostrzyniu. Od 01.07.1916 r. służył w armii niemieckiej, przebywał na froncie. Miał za sobą front w armii niemieckiej, do której został wcielony. Po zwolnieniu wstąpił ochotniczo do Wojska Polskiego, przydzielony został do obsługi ckm. Walczył na foncie z bolszewikami. W czasie tych walk dostał się do niewoli. Przebywał w niej do 03.05.1921 r. Następnie 17.08.1921 r. został zdemobilizowany. Do Straży Celnej przyjęty został 12.10.1921 r. Odbył kurs w Wieleniu (od 28.10.1921). Od 01.10.1928 r. służył w Placówce SG Prądzonka. Potem od15.10.1929 – 28.02.1930 w Placówce SG Dolne  Ostrowite. W dniu 01.03.1930 r. przeszedł do nowo organizowanej Placówki SG Skoszewo. Niemal przez cały 1931 r. leczył się. W 1932 r. przeniesiony został do Urzędu Celnego w Gdyni.( Archiwum SG. Akta Personalne syg. 196/4868)
4. INNI STRAŻNICY   
Kazimierz Koronka – pierwszy jeniec. Odznaczony Krzyżem Żelaznym II kl. Starszy strażnik z 13.07.1938 r. Jak większość strażników granicznych był Wielkopolaninem. Ur. 02.03.1897 r. w Bartodziejach pow. Wągrowiec. Od 07.04.1904 do 31.03.1911  uczęszczał do szkoły powszechnej. Posiada piękny żołnierski życiorys. Zmobilizowany trafił 15.09.1916 r. do 5 kompanii batalionu saperów w Szczecinie. Tu następuje zaskakujący zbieg okoliczności. Otóż współcześnie w Stargardzie Szcz. funkcjonuje 2 batalion saperów, czyli JW 5889. Jednostka Koronki w 1916 r. była też 2 batalionem saperów, w której funkcjonował  numer ewidencyjny 5889. Jej niemiecka nazwa brzmiała Pionier Landbatalion Nr 2. Przyszły strażnik ze Skoszewa trafił na front wschodni, potem walczył we Flandrii i Belgii. W dniu  26.06.198 r. otrzymał  Krzyż Żelazny II kl. 11 listopada zdezerterował z wojska niemieckiego, powrócił w rodzinne strony. Przyłączył się do powstania wielkopolskiego,  wstąpił do oddziału z Wągrowca dowodzonego przez ppłk. Dr. Kubińskiego. Wyróżnił się podczas skutecznego ataku na gniazdo karabinów maszynowych ulokowane w gimnazjum niemieckim w Wągrowcu. Przeszedł powstańczy szlak bojowy poprzez Ksynię, Nakło  Szubin, Szamocin, Chodzież. Pododdział jego znalazł się w utworzonym w marcu 1919 r.  4 pułku strzelców wielkopolskich (późniejszy od stycznia 1920 r. 58 pp). Jako żołnierz jego 1 kompanii uczestniczył w zmaganiach z bolszewikami od Mińska poprzez Bobrujsk, Berezynę, Słuck, Baranowicze, Kobryń, Brześć, Janów, Siedlce, Ryki. W okresie przełomu od 15.08.1920 r. jego droga bojowa wiodła przez Garwolin, Mińsk Mazowiecki, Łomżę, Kolno, Brześć Litewski, Prużany, Słonim, Baranowicze, Nieśwież, Mińsk, Stołpce. 10.10.1920 otrzymał awans na starszego strzelca. 20.12.1920 r. pułk wrócił do Poznania. 15.03.1921 r. zakończył w nim służbę. Do straży granicznej został przyjęty w 1922 r., ukończył kurs w Wieleniu 27.05.1922 r. Początkowo do 1923 pełnił służbę na granicy z Czechosłowacją w Placówce Włosianka Komisariatu Sławsko w Inspektoracie Dolina.   Ożenił się 08.02 1923 r. z krawcową Stanisławą Ziętkowską. Mieli troje dzieci. Przyjęty został do Straży Granicznej. W Skoszewie służył od 21.03.1933 r., tu też 01.09.1939 r. trafił do niewoli. (Archiwum SG. Akta Personalne syg.196/1874)
Marian Tyszkowski– grekokatolik.. Starszy strażnik. Urodził się 28.09.1906 r. w Zaleszczykach, miejscowości kurortowej o wspaniałym klimacie i symbolu polskiej klęski 1939, kiedy to w tragicznym  wrześniu uciekały tędy polskie władze centralne, wśród nich  niestety był Naczelny Wódz oraz dwaj hierarchowie, czyli  prymas Polski i  biskup polowy WP, których w tym czasie miejsce było z cierpiącym narodem. Tak jak marsz. Edward Rydz Śmigły pochodził z rodziny greckokatolickiej i tak jak marszałek zmienił wyznanie na katolickie, ale nim to nastąpiło, miał swój krótki epizod służby w Skoszewie. Był synem Józefa i Antoniny (Agrypina) z d. Skrobek. Od 1913  r. uczęszczał do szkoły podstawowej w Zaleszczykach, mimo wojny naukę ukończył  z notami bardzo dobrymi w 1920 r. W dzieciństwie stracił rodziców, przygarnęli go krewni, szczęśliwie przeżył okres Wielkiej Wojny, mimo to w nauce przodował, co wyróżnia go na tle korpusu strażników granicznych. Zasadniczą służbę wojskową odbył w 69 pp (d-ca płk Wacław Kluczyński). 05.05.1928 r. ukończył pułkową szkołę podoficerską z wynikiem bardzo dobrym. Od 10.05.1928 r. do 21.09.1929 r. służył w 18 baonie KOP w Rokitnie Wołyńskim. Służbę wojskową zakończył w stopniu kaprala, po czym 16.10.1929 r. wstąpił do Straży Granicznej. Do Skoszewa trafił 11.04.1932 r.  W okresie 05.03. – 15.07.1934 r. uczestniczył w kursie przodowników pływania. Od 30.11.1936 r. służył w Placówce I linii Niwy Komisariatu SG Kamień. Ostatecznie znalazł się na Helu, gdzie  31.05.1938 r. przeszedł oficjalnie na katolicyzm (Nuncjatura Apostolska Polska nr 315). Ukończył IX Kurs Doszkolenia Dowódców Placówek  w Rawie Ruskiej (01.08. – 11.12.1938 r.). W dniu 01.06.1939 r. został p.o. dowódcą Placówki Hel. W połowie 1939 r. został starszym strażnikiem. (Archiwum SG. Akta Personalne syg .196/4690)
Drugi zastępca Franciszek Jaskulski. Ur.08.08.1991.w powiecie Wolczyn. Był synem Stanisława i Barbary z d. Gwiazdowska. Z zawodu był górnikiem. Do służby wojskowej w armii niemieckiej powołany został przed wybuchem wojny w październiku 1913 r.  Służył na froncie w artylerii. W dniu 05.01.1919 r. został przyjęty do Wojska Polskiego. Służył w nim  do 28.10.1920 r. z kilkumiesięczną przerwą. Do straży celnej przyjęto go 14.08. 1921 r. W dniu 21.10.1921 otrzymał stopień strażnika celnego a  05.12.1924 r. starszego strażnika tej formacji.  Na Gochy do m. Borzyszkowy trafił  1922 r. 01.09.1926 r. skierowano go do placówki Gliśno. W 1928 r. został strażnikiem granicznym. Służbę w Gliśnie pełnił do lipca 1938 r., po czym został przeniesiony do Skoszewa na stanowisko zastępcy dowódcy placówki. Miał żonę – Michalinę  z d. Spychała oraz trzech synów i córkę: Wacława (ur.1922 r.), Władysława (ur.1925 r.), Feliksa (ur.1927 r.), Feliksę Gabrielę.  (Archiwum SG. Akta Personalne syg.196/1507)
Bolesław Landowski. Urodził się 30.07.1899 r. w Czersku, syn Mikołaja i Anny Reszka. Rodzina mieszkała w Czersku na ulicy Młyńskiej 33. Jego żoną była wywodząca się z Przytarni  Apolonia Elżbieta Bruska.  Ojciec zmarł , gdy Bolesław miał 7 lat, matka, gdy miał lat 13. Trafił do służby domowej w zamieszkałej w Starogardzie rodzinie. Następnie pracował w Berlinie w drogownictwie i kanałach. Uczestniczył w wojnie z bolszewikami. W Wojsku Polskim służył 21.08.1920 – 17.07.1922 r. Był m.in. kanonierem w 8 pułku artylerii ciężkiej. Następnie wstąpił do  służby granicznej. 16.03.1928 r. został  pozytywnie zweryfikowany i ostatecznie przyjęto go do Straży Granicznej. 28.08.1935 r. Rozpoczął służbę w Inspektoracie SG Chojnice. Trafił do Komisariatu SG Borzyszkowy. Mieszkał w Wojsku. 10.03.1937 r. na trasie Borzyszkowy – Wojsk uległ wypadkowi jadąc na rowerze. W lipcu 1938 r. został służbowo przeniesiony z Wojska do Skoszewa W tym samym czasie odszedł z Skoszewa Feliks Edel i do placówki Wojsk strażnik Franciszek Skrobisz. Landowski miał córkę Annę i synów: Jana (ur.02.11.1921 r.), Albina (02.03.1923 r.), Mieczysława ( 04.04.1925 r.), Józefa ( 07.07.1930 r.), Kazimierza Bolesława.
Pirotechnik z Upiłki. Alojzy Kwasucki. Ur.28.01.1908 r. w m. Wtelno. Był synem Jana i Marianny z d. Gordon. Z zawodu był ślusarzem. W Wojsku Polskim służył od 15.04.1931 – 31.12.1934 r. W okresie 19.10.1931 – 19.03.1932 był elewem Szkoły Podoficerskiej przy  1 baonie strzelców w Chojnicach. Do Straży Granicznej został przyjęty 02.01.1935 r. Przydzielony został do placówki Wojsk Komisariatu SG  Borzyszkowy. Przebywał na niej do 27.11.1936 r. Następnie  28.11.1936 r. trafił do placówki Skoszewo. 30.09.1937 r. trafił do placówki Lipienice. W okresie 31.02.1938 r. do 15.06.1938 r. przeszedł kurs doskonalący w Rawie Ruskiej. Po kursie w dniu 05.08.1938 r. został z-cą dowódcy Placówki SG Wojsk  a w dniu  29.11.1938 r. ożenił się ze Stanisławą Elżbietą Pluto Prądzyńską córką gospodarza z Lipnicy Wincetego  i Praksedy z d. Borzyszkowskiej. Świadkami na ślubie byli: Wincenty Pluto Prądzyński i  Józef Borzyszkowski. Dnia 15.12.1938 r. objął  obowiązki zastępcy dowódcy Placówki II linii  SG Łąkie. W dniach 27.04.1939 – 13.05.1939 był słuchaczem pierwszego kursu patroli minerskich dla funkcjonariuszy Straży Granicznej, których zadaniem miało być wykonanie w czasie działań wojennych niezbędnych zapór i niszczeń  mających powstrzymać wroga.( Archiwum SG. Akta Personalne syg .196/2208)
5. ONI ZGINĘLI ZA POLSKĘ
W Skoszewie w obronie ojczyzny poległ jeden strażnik, drugi został ranny, lecz wkrótce zmarł. Jakby nie patrzeć na te kilkuminutowe zdarzenie sprzed dziesięcioleci, obaj zginęli za Polskę.  
Historia Strażnika Koziarskiego. Strażnik Koziarski wszedł do domu Peplińskich ok. godziny 5.30, był poważnie ranny w rękę i w twarz  (wg Ireny Wawrzonkowskiej) oraz w nogę (wg Wł. Stanisławskiego). Twarz miał  rozszarpaną tak, że widać było na wierzchu zęby Państwo Peplińscy położyli rannego strażnika, przykryli pierzyną, krwawił mocno, pościel szybko zrobiła się czerwona. Ok. godziny 9.00  przyszło trzech żołnierzy niemieckich, z których jeden miał na mundurze biały fartuch. Próbował rannemu pomóc, lecz ten nie dawał się i odpychał Niemca lewą ręką. Niemcy położyli go na nosze, przenieśli na furmankę, która strażnika przewiozła do szpitala w Bytowie. Były dwie wersje jego śmierci. Według jednej zmarł podczas tego transportu, a według innej zmarł w szpitalu w Bytowie, który z racji przygotowań do wojny zamieniony został  na szpital wojenny. Rozbieżności te rozstrzygnął Krystian Czapiewski, który w bytowskiej księdze zgonów z 1939 roku znalazł stronę z zapisem dotyczącym M. Koziarskiego (poz. 17). Wynika z niej jednoznacznie, że zmarł on w miejscowym szpitalu 02.09.1939 r., pochowano go na cmentarzu w Bytowie 05.09.1939 r. Strażnik Adam Mieczysław Koziarski urodził się 06.07.1914 r. w Drohobyczu, był synem Wincentego i Katarzyny z d. Garmułowicz. Rodzina  mieszkała w m. Ostoja, poczta Halicz, powiat Stanisławów. W latach 1921 – 1928 uczył się w siedmioklasowej szkole podstawowej, po ukończeni której w latach 1931 – 1934 uczył się w Gimnazjum Klasycznym w m. Sokal. Z powodu braku środków finansowych szkoły tej nie ukończył. Powołany do służby wojskowej od 20. 02.1937r. – 15.07.1937 r., był elewem 2 kompanii szkolnej szkole podoficerskiej łączności w Krasnym Stawie, którą ukończył z wynikiem bardzo dobrym. Służbę wojskową kontynuował  w 26 pp. w Gródku Jagiellońskim. Kapral z 28.08.1937 r., kapral nadterminowy z 01.10.1937. W dniach od 06.10.1937 – 03.11.1937 przeszedł kurs przeciwpożarowy w 26 pp ukończony również z oceną bardzo dobrą. Do straży granicznej przyjęty został 01.04.1939 r., trafił na placówkę Wojsk, a potem Skoszewo.
Leszczyłowski – czy na pewno
Autor „Płonącego pogranicza” W. Stanisławski, bazując na ludzkiej pamięci przekazał jego nazwisko jako  Leszczułowski, niestety w tej formie nazwisko to nie figuruje  w żadnym dostępnym dokumencie dotyczącym Straży Granicznej. Dodatkową trudnością był brak obsady personalnej lub imiennych list pododdziałów SG na Gochach obejmujących połowę 1939 r.  Jest to przykre, ale typowe, gdyż wiele nazwisk osób, które zginęły w skutek wojny i represji, bezpośredni świadkowie wydarzeń nie zapamiętali. Z nazwiskiem Leszczułowski w artykułach W. Stanisławskiego  było lepiej, gdyż trzeba było szukać nazwiska podobnego. Wyjaśnienia tej zagadki dostarczyły znajdujące się w Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie rozkazy Inspektoratu Okręgowego i Inspektoratu Granicznego Chojnice z 1939 r. Rozkaz nr 17 z dnia 27.06.1939 r. st. str. Leszczyłowski Piotr do K.Ob. Chojnice Komisariatu Lipienice pl. II linii Lipienice K.O.L dz.4496/Ad/39 … na podstawie rozkazu L.KG.SG 1029/Pers/39 z 16.06.39 z dniem 18.06.39 z CSSG do  Pom. OSG. Po tym rozkazie ukazał się Rozkaz Nr 25 z 28.08.1939 r. st. str. Leszczyłowski Piotr Placówka II linii Lipienice do Placówki  I linii Skoszewo K.O.Ldz.6737/Ad/39. Praktycznie oprócz tych lakonicznych wzmianek nic o nim nie widomo. Udało się tylko odnaleźć rozkaz nr 10 Komendanta Głównego Straży Granicznej z dnia 11.11.1938 r., w którym stwierdzono, że st. str. Leszczyłowski Piotr z CSSG odznaczony został Brązowym Krzyżem Zasługi. Mały przełom nastąpił po ukazaniu się  wydanej przez Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Przemyślu książki Piotra  Kozłowskiego „Zapomniani obrońcy granic południowo-wschodnich  II Rzeczypospolitej 1922–1939. Słownik biograficzny oficerów, strażników oraz pracowników kontraktowych Straży Celnej i Straży Granicznej” , w której autor  odwołał się do materiałów archiwalnych Straży Granicznej przechowywanych we Lwowie, do których dotarł, dzięki czemu dopowiedział co nieco o st. str. Piotrze Leszczyłowskim. Obecnie wiadomo jeszcze, że   urodził się on 22.09.1906 r. w Warszawie, gdzie ukończył gimnazjum. 20.09.1929 r. wstąpił do Straży Granicznej w Małopolskim Inspektoracie Okręgowym. W tym samym roku pełnił służbę w Palcówce I Linii Czeremcha komisariatu Jaśliska Inspektoratu Granicznego Krosno. Z końcem sierpnia 1939 r. trafił do  Placówki I Linii w Skoszewie. Z analizy rozkazów wynika, że niemal na pewno nie poznał dokładnie terenu służbowej odpowiedzialności placówki, w której przyszło mu służyć.
Antoni Mikołajczak urodził się 14.02.1892r. we wsi Osiniec pow. Gniezno. Ojciec Izymon  (Szymon), matka Józefa z d. Konopa. Ukończył szkołę ludową w Mnichowie, do której uczęszczał od 31.05.1902 r. do 18.03.1910 r. Władał płynnie językiem niemieckim.  Po szkole pracował na gospodarstwie ojca. W 1915 r. został powołany do armii niemieckiej. Bił się na froncie  francuskim i w 1916 r. w Rosji. Od 06.04.19 16 r. – 17.10.1917 r. służył w 1 batalionie  Królewskiego Pruskiego Pułku Piechoty nr 347. 17.10.1917 r. był  w 3 kompani  tego pułku, 18.10.1917.r.znalazł się w Kownie. Inną jednostką, w której służył była 3 kompania mieszanego pułku piechoty nr 68, był w niej celowniczym karabinu maszynowego. 24 kwietnia 1918 r. został odznaczony Krzyżem Żelaznym II kl., takim samym, jaki posiadał Adolf Hitler. W armii niemieckiej przebywał  do 10.04.1919 r. Dzień później wstąpił do Wojska Polskiego. W szeregach 60 pp trafił na front wojny z bolszewikami. Awansował od szeregowca do kaprala. 23.03.1921 r. został zwolniony z wojska i skierowany do miejscowości Wymysłów pow. Mogilno z zaopatrzeniem finansowo-prowiantowym  naliczonym do 10 lipca 1921 r. Przebywał na gospodarce u rodziców. W 1922 r. wstąpił do straży celnej. 15.11.1922 – 31.12.1922 odbył kurs przygotowawczy w Wieluniu. Potem trzydzieści dni 01.01.– 31.01.1923 r. był w placówce w Skoszewie (Komisariat Kościerzyna). Następnie od 01.02.1923 do 15.06.1928 r. służył w placówce Wojsk, a od 16.06.1928 – 10.02.1929 w placówce Prądzonka. 28.011929 r. złożył przysięgę Straży Granicznej. Od 15.02.1929 r. szkolił się na XII Kursie CSSG w Górze Kalwarii. Ukończył go z wynikiem dobrym 20.07.1929 r. Kolejnym miejscem służby od 21.07.1929 r. do 14.10.1929 r. była placówka Łąkie. W latach 15.10.29 r. – 09.09.1930 r. był wywiadowcą w placówce Prądzonka, a w od 10.09.1930 do 31.01.1934 r. służył także jako wywiadowca w placówce II Linii Brzeźno. Związek małżeński zawarł 30.08.1931 r. z Bernadettą Bukowską (ur.03.03.1912 r. w Prądzonie), córką gospodarzy z Prądzony Jana i Augusty z d. Myszkówna. Świadkami na ślubie byli Ambroży Trzebiatowski l.35 i Jan Gostomski l. 25, obaj byli rolnikami z Prądzony. Ślubu udzielił urzędnik Stanu Cywilnego Baliński. 01.12.1932 r. zaczął uczęszczać na kurs obywatelski, który zakończył się 30.11.1933 r. 27.06.1932 r. urodziła mu się córka Domiana(?) Władysława, niestety rok później 25.09.1933 dziewczynka zmarła. 01.02.1934 r. pełnił obowiązki kierownika zatrudnienia. 26.10.1934 r. urodził się syn Tadeusz Stanisław. W dniach od 01.07. – 15.07.1937 leczony był w Toruniu na zapalenie wyrostka robaczkowego. 30.09.1937 r. został przeniesiony na własną prośbę na placówkę II Linii Lipienice, 05.08.1938 r. został jej dowódcą. 30.11.1938 r. na świat przyszła córka Stanisława Krystyna. Poległ na polu chwały 01.09.1939 nad rzeką Zbrzyca. Pochowany został na przykościelnym cmentarzu w Borzyszkowach. Jego mogiła znajduje się niedaleko grobu legendarnego por. Józefa Gierszewskiego ps. Major „Ryś”.
Opracowali :
Czesław Cyra : emerytowany nauczyciel z Lipnicy                                                                          Andrzej Szutowicz : Stowarzyszenie Saperów Polskich koło Drawno i Stowarzyszenie „Bastion Tradycji w Kaliszu Pom.
LITERATURA    
Władysław Stanisławski „Drang nach Osten w Skoszewie” Zbliżenia nr 32 z 11.08.1983                                                                                                                           Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie Kryszak Szczepan. Teczka Personalna.                                                                                                                                       Irena Wawrzonkowska z.d.Peplińska Relacja z 2014 r.                                                                   Julian Galikowski Monografia Skoszewa i okolic. Pod redakcją Maciej Krzywobłocki i Jarosław Galikowski. Maszynopis Gdańsk 2005 s.64,65                                                               Wykaz Stanu Służby. Weigel Ludwik Leopold.  Archiwum Straży Granicznej Szczecin                                                                                                                               Wykaz Stanu Służby Kozakiewicz Stanisław Julian. Teczka syg. 416/483. Archiwum Straży Granicznej Szczecin                                                                                                                             Wykaz Stanu Służby. Bielecki Kazimierz , Teczka 416/160. Archiwum Straży Granicznej Szczecin                                                                                                                              Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza.”Drang nach Osten” w Skoszewie Zbliżenia Nr.32/83 r.                                                                                                      Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza. cz 37 „W Gliśnie cz 1”. Zbliżenia Nr 19/84 r.                                                                                                                                  Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza. cz 38 „W Gliśnie cz 2”. Zbliżenia Nr 20/84 r.                                                                                                                                      Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza. cz 41 „W Lipnicy”. Zbliżenia NR 23/84 r.                                                                                                                                              Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza. cz 42 „ Na tułaczkę”. Zbliżenia 24/84 r.                                                                                                                                        Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza. cz 43 „Sygnały” Zbliżenia 25/84              Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza. cz 44 „Pradzonka i okolice”. Zbliżenia 26/84 r.                                                                                                                                        Władysław Stanisławski. Historia płonącego pogranicza. cz 51 „Głodowa emigracja”. Zblizenia Nr 33/84 r.                                                                                                                                           Książka kroniki Inspektoratu Straży Granicznej Chojnice za rok 1936. Pom. IOSG. Archiwum Straży Granicznej. sygn. 493/100,                                                                                  Książka Kronika Inspektoratu Straży Granicznej Chojnice za 1937 r.  PIOSG sygn. 443/101 Archiwum Straży Granicznej Szczecin.                                                                                                      Książka Kroniki Inspektoratu Straży Granicznej Chojnice za 1938 r. Pom. IOSG. CASG syg.493/102 http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100416/KATYN/31393661                Władysław Stanisławski. Głodowa emigracja.NG 02 maj-czerwiec 2001 r.  http://www.najigoche.kaszuby.pl/artykul/artykul=59,glodowa-emigracja/                                 Bolesław Machut . Historia Lipnicy. http://zslipnica.info/gochy.html                                                                                                               Jacek PLAK. Materiały rodzinne.                                                                                                        Maria Rogenbuk. Materiały własne.                                                                                                     Zbigniew Talewski. Notatki.                                                                                                                              
Archiwum Straży Granicznej Szczecin. Rozkaz Inspektoratu Straży Granicznej Chojnice za 1937 .PIOSG sygn. 493/87
Stanisław Rost Straż Graniczna w walkach o Chojnice. Wojskowy Przegląd Historyczny Warszawa 1989 s.386,387,388,391
Kronika Szkoły Powszechnej w Borowym Młynie 1920 – 1939.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lipnica_(wojew%C3%B3dztwo_pomorskie)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Tokarzewski-Karaszewicz http://portalwiedzy.onet.pl/4869,25297,1576640,1,czasopisma.html                                                                                                                                                                                                                                     
http://www.swpfg.pl/wydarzenia/wydarzenia-2011/
ppłk SG dr Wojciech GROBELSKI. Walki graniczne w rejonie Chojnic we wrześniu 1939 r.
Centralny Ośrodek Szkolenia. Straży Granicznej im. Marsz. Polski Józefa Piłsudskiego
w Koszalinie
Arletta Skorek. Kronika Inspektoratu Granicznego Chojnice ( 1936 r.). Centralny Ośrodek Szkolenia. Straży Granicznej im. Marsz. Polski Józefa Piłsudskiego
w Koszalinie
http://pl.wikipedia.org/wiki/Inspektorat_Graniczny_nr_7
Szcześniak E., Na końcu świata, /w:/  Pomerania 1985 nr 2.Diwan k., Ksiądz kanonik Stanisław Pepliński KLO Brusy – praca                                                                                                                 Kiedrowski J., Ksiądz kanonik Stanisław Pepliński / 1917-2002/ Naji Goche   nr 4/2003  /lipiec- sierpień 2003,s.15 / bfia ,s.15                       http://www.57id.de/index.php?title=Giesen,_Gerhard

 

PROBOSZCZ - Ksiądz Kocurek Teofil (1876 – 1953)

Dla katolików zamieszkałych w ówczesnych gminach dzisiejszej ziemi drawieńskiej był ich proboszczem. Urodził się 21 kwietnia 1876 r. w Bogucicach. Był synem Pawła i Franciszki z d. Kir. Był absolwentem  teologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Przez pewien czas pełnił funkcję skarbnika „Kółka Polskiego w Konwikcie (forma internatu) Teologicznym (arcybiskupim) we Wrocławiu. Kółko to powstało w 1895 r. Miało na celu podwyższenie poziomu znajomości języka polskiego wśród teologów. Przed jego utworzeniem zajęcia z polskiego były prowadzone w języku niemieckim. W konsekwencji wielu księży nie było przygotowanych do pracy wśród ludności polskiej na Górnym Śląsku. 23 czerwca 1900 r. Kozurek przyjął święcenia kapłańskie,   pracował jako wikary kolejno w Łanach, w powiecie kozielskim (26 czerwca 1900 – 15 października 1903), w Lublińcu (15 października 1903 – 26 września 1904), w Szczecinie (26 września 1904 – 22 listopada 1906), jako kuratus w Arnswalde w Brandenburgii (22.10.1906 – 30.04.1919), gdzie 2.04.1919 r. zmarła mu jego matka 70-letnia Franciszka Kocurkowa. Pochowana została w Bogucicach po sprowadzeniu zwłok. Po Choszcznie sprawował posługę duszpasterską w Wyrach w powiecie pszczyńskim (01.05 1919 – 31.12.1922). Jego przyjście do parafii zostało odnotowane na str. 3 w Górnoślązaka z 23.05.1919 r.: Wyry przy Mikołowie. W niedzielę 18 maja został uroczyście wprowadzony do naszej wioski jako pierwszy dla nas miejscowy duszpasterz ks. Teofil Kocurek z Arnswalde przy Berlinie, rodem z Bogucic przy Katowicach. Na obczyźnie przez 19 lat przebywał, i tu teraz do swej ojczystej ziemi został wprowadzony przy pięknych przemowach i śpiewach itd. / — W poniedziałek odbyło się uroczyste poświęcenie kościółka tymczasowego przy wielkim udziale wiernych z bliska i z dala; było także dużo Duchowieństwa. Szczęść Boże tym zaczątkom nowej, parafii, ażeby się rozwijała i kwitła i najlepsze owoce wydawała Bogu na chwałę a nam na zbawienie dusz nieśmiertelnych! W Wyrach aktywnie popierał ruch polski. W okresie II powstania śląskiego 21.08. 1920 miejscowa ludność skutecznie wystąpiła w obronie ks. Kocurka, którego zamierzało aresztować sipo (Sicher-heitspolitzei). W 1922 roku był dekretowany na administratora parafii w Bieruniu Starym, ale zrezygnował. W 1922 r. był pierwszym proboszczem parafii p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Gostyni. Od 1923 roku do 15 listopada 1938 był proboszczem parafii pw. św. Jerzego w Dębieńsku. Podczas tej kadencji 25.10.1931 r.  wysunął  propozycję utworzenia w Jaśkowicach samodzielnej parafii. W sierpniu 1932 r. Jaśkowice otrzymały dekret, na mocy którego uzyskały osobowość prawną pozwalającą na budowę kościoła. W tym samym dniu powołano radę parafialną, której ks.Teofil Kocurek przewodniczył.09.09.1934 r., wmurowano akt erekcyjny pod budowę nowego kościoła. Dopiero 31.10. 1938 bp. Stanisław Adamski utworzył w Jaśkowicach lokalię,  czyli wydzielony obszar parafii z własnym kapłanem i majątkiem. Powstanie lokalii było oficjalnym wstępem do utworzenia samodzielnej parafii. W latach następnych 1938 – 1940 Kozubek był kapłanem. 21 czerwca 1950 mianowany został radcą duchownym. Zmarł 31 czerwca 1953 w Jaśkowicach i tam został pochowany. 15.03.1958 Jaśkowice zostały podniesione do rangi samodzielnej parafii.

                                                                                                                                           Andrzej Szutowicz


 

PREKURSORSKI PARK W RADACZEWIE

Carl Gottlieb Bethe (14.06.1778 r. w Drawsku Pom., zm.02.07.1840 r. w Berlinie), pruski tajny radca, dziedzic Radaczewa (Reichenbach). Był synem Karla Friedricha Bethe (ur. 27.04.1751 r. w Strzelcach Krajeńskich, zm 18.01.1781 r. w Drawsku Pom.) i Charlotte Friederike Zieseme. W 1805 roku był asesorem w kamerze wojny i domen w Szczecinie. Kamery na danym terenie zajmowały się administracją i wojskiem oraz  finansami, zarządem dóbr państwowych, sądownictwem. W 1815 r. przekształciły się w rejencje. Na tym stanowisku wykazywał duże zainteresowanie rolnictwem. W 1811 r. za sprawą Karla Augusat barona von Hardenberg trafił do Berlina, gdzie włączył się w proces reformy rolnej Prus. W 1815 r. został wysokim urzędnikiem w ministerstwie, gdzie wykazał się niezwykłą pracowitością. W 1817 r. nabył majątek w Radaczewie, zainteresował się problematyką sadów. Wpadł na pomysł, by w Radaczewie stworzyć zespól parkowo-pałacowy, który obok walorów ozdobnych przynosiłby zyski. Po własnych eksperymentach  zdecydował się zatrudnić jednego z największych europejskich architektów krajobrazu, którym w owym czasie był Peter Joseph Lenné (1789 – 1866).* W 1820 r. Lenné rozpoczął projektowanie zleconego mu parku.  Projekt był gotowy w 1826 r. Park zaprojektowany przez Lenne miał ok. 1000 ha. Zgodnie z zamysłem  C.G.Bethe był produkcyjny, były tu pastwiska, ogrody z drzewami owocowymi, pola uprawne, różne gatunki drzew i zbiorniki wodne z rybami hodowlanymi. Kompleks parkowy miał ok. 4 km długości. Nieregularne aleje obsadzono krzewami agrestu czy porzeczek. Z najwyższego wzniesienia zwanego Łysicą (nazwa niemiecka: Hoch Berg) roztaczał się widok na niemal cały majątek. Na tym wzgórzu znajdował się obelisk upamiętniający dziedzica majątku i jego żonę Charlotte Wilhelmine z d. Eben (ur.17.11. 1781 r. – 13.07.1857). Majątek w Radaczewie był w rękach rodu Bethe do lat 30-tych  XX w., po czym przeszedł w ręce rodziny  Blühdorn. W dobie dzisiejszej po parku nie ma śladu, istnieje natomiast w literaturze fachowej. Obelisk został obalony, a wokół pozostały wykopy po poszukiwaczach skarbów. Istniejące na obelisku tablice zostały zniszczone. Zachowała się tylko jedna z napisem:  

CARL GOTTLIEB BETHE
Geb. D. 15 Juni 1778. Gest d. […] Juli 1840
WILHELMINE CHARLOTTE BETHE
Geb. Eben
Geb. D. 17 Nov. 1781. Gest. D. 13 Juli 1857

Tablica ta trafiła do Muzeum w Stargardzie, gdzie jest do dziś. Jak widać, są na niej dane małżeństwa Bethe. Z tego związku zrodziło się  trzech synów: Helmuta Bethe ( ur. 21.01.1806 r. w Szczecinie, zm. 17.01.1899 r. w Radaczewie),  Albrechta Bethe (ur.19.10.1807 w Szczecinie, zm. 30.07.1870) i Hermanna Bethe (ur. 30.04.1824 r. w Berlinie, zm. 13.11.1886 r. w Berlinie). Najstarszy syn Carla Gottlieba, Helmut Bethe (ur. 21.01.1806 r. w Szczecinie, zm. 17.01.1899 r. w Radaczewie) uzyskał tytuł „von“ i tał się von Bethe; miał z pierwszą żoną Karoline Gribel (ur. 21.05.1808 r. Szczecinie, zm. 07.02.1839 r. w Radaczewie) pięcioro dzieci. Byli nimi: Albrecht von Bethe (ur. w Radaczewie 14.10.1831r., zm. 25.03.1878 r. w Nietuszkowie  k. Chodzieży; Adolf von Bethe (ur. 25.01.1834 r. w Radaczewie, zm. 10.02.1884 r. w Radaczewie), kadet armii autro-węgierskiej; Theodor von Bethe (ur. 10.05.1835 r.w Radaczewie; Elise von Bethe (ur. 13.06.1836  r. w Radaczewie, zm. 06.01.1907 r.); Linde. Therese von Bethe (ur. 08.12.1837 w Radaczewie, zm. 21.08.1838  r. w Radaczewie). Z drugą żoną Sophie Velthusen (ur. w  Szczecinie  09.04.1821 r., zm. w Radaczewie 15.06.1856  r.) miał też pięcioro dzieci, były to: Emma von Bethe, zmarła 09.12.1843 r. w Radaczewie w wieku 2 lat; Charlotte von Bethe (ur. 17.07.1842 r. w Radaczewie, zm. 08.04.1906 r. w Choszcznie); Agnes von Bethe (ur. 29.09.1844 r. w Radaczewie, zm. 04.02.1880 r. Brandenburg an der Havel; Ida von Bethe (ur. 17.05.1846 r. w Radaczewie, zm. 28.12.1857 r. w Radaczewie; Margarete von Bethe ur. 16.06.1848 r. w Radaczewie. Trzecia żona Karoline Velthusen urodziła się w Suliszewie (Silberberg) 21.08.1838 r. Rodzina Bethke i ich niektórzy potomkowie von Bethe byli związani z Radaczewem nie tylko poprzez urodzenie, ale także poprzez śluby i  jak widać kilku przedstawicieli zakończyło tu życie. Możliwe, że spoczywają w Radaczewie do dziś.
Kontrowersje odnośnie obelisku
Zachodzi jednak pytanie, czy obelisk ten pierwotnie nie upamiętniał kogoś lub coś innego, np. pana na Radaczewie, gen. Wolfa Alexandera Ernsta Christopha von Blanckensee (17.04.1684 – 30.09.1745) i jego  synów. Generał   poległ w bitwie pod Soor 30.09.1745 r. od armatniej kuli, która ugodziła także jego syna Friedricha Wilhelma (1721 – 1745); inny syn Christian Friedrich,urodzony w Radaczewie 06.09.1716 r., pruski gen., major poległ pod Pragą 24.05.1757 r. Jego brat Georg Alexander – ur. w 1718 r. kapitan pułku piechoty v. Lestwitz, poległ pod Wrocławiem 22.11.1757 r. Kolejny z braci  Friedrich – ur. w 1726 r. kapitan pułku piechoty v. Zeuner poległ 03.11.1760 pod Torgau. Możliwe, że  powodem postawienia obelisku była   opisana przez dr. G.J. Brzustowicza w artykule „Zatopione rosyjskie armaty” potyczka pod Radaczewem, która miała miejsce w dobie wojny siedmioletniej: „Z zamętu bitewnego prusko-rosyjskiego w Choszcznie 10 listopada 1761 roku wyrwali się Kozacy i zaczęli uciekać w kierunku Sławęcina i Radaczewa. Ich pierwszym celem miała być rzeka Ina, a potem chcieli podążyć na północny-wschód. Ale do młyna i mostu Gładysz nad tą rzeką dotarły tylko tabory. Na południowy-zachód od Radaczewa wywiązała się potyczka pomiędzy oddziałami dwóch stron, w której Rosjanie zostali pokonani. Dowodzący Rosjanami Kall Packhof nie widząc szans na zwycięstwo lub ucieczkę, wstrzymał swoich żołnierzy i pierwszy oddał swoją szablę pruskiemu dowódcy. Trafił do niewoli, pomimo, że chciał dać duży okup za uwolnienie. Huzarzy powrócili do Choszczna z dużymi łupami. Zdobyty bagaż oddali magistratowi miasta i sami podążyli na północ przez Recz i Ińsko. Mieszczanie choszczeńscy szybko znaleźli w bagażach piwo i wódkę w dużych ilościach. Całe miasto na cześć dwóch zwycięstw nad Rosjanami, urządziło sobie głośną imprezę. Dopiero 21 listopada mieszczanie przypomnieli sobie o pojmanych w Choszcznie i pod Radaczewem  Kozakach. Odstawili ich do dowództwa armii pruskiej. Były to ostatnie walki na terenie powiatu choszczeńskiego w tej wojnie, która zakończyła się dopiero 15 lutego 1763 roku.
Obelisk był celem dociekań i nadziei polskiej historiografii wojskowej przedwcześnie zmarłego ś.p. płk. dr. hab. Jeremiasza Ślipiec (na zdjęciu z ok. 2001 r.).   

Opracował: Andrzej Szutowicz


 

DOMINIKOWO LUB GDZIEŚ POD DRAWNEM

Amazasp Babadżanian (1906 – 1977), Ormianin, bohater ZSRR (1944), VM IV kl. główny marszałek wojsk pancernych (1975). W armii radzieckiej służył od 1925 r. Uczestniczył w wojnie z Finlandią (1939 – 1940) i z Niemcami (1941 – 1945). Od sierpnia 1944 do maja 1945 dowodził 11 Gwardyjskim Korpusem Pancernym. Walczył o Poznań i Gdynię. W międzyczasie w lutym 1945 r. znalazł się w rejonie Drawna, skąd 1 marca 1945 ruszył na bronione przez Niemców Pomorze. Od 18 marca 1945 podlegała mu znana z filmu           „Czterech pancernych i pies” 1 Warszawska Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte. Generałem majorem został, a 11 lipca 1945. Był dwukrotnie ciężko ranny; w 1943 r. pod Kurskiem i w kwietniu 1945 r. w Berlinie. Po wojnie piastował wiele odpowiedzialnych stanowisk do  dowódcy radzieckich wojsk pancernych włącznie (1969 – 1977). Był honorowym obywatelem Gdyni. Tytułu tego pozbawiono go w 2004 r. Napisał  wspomnienia, które w 1977 r. ukazały się w Polsce nakładem wydawnictwa MON pt. „ Drogi zwycięstwa”. Na dwóch stronach 333. i 334. tej książki opisał ostanie godziny 28.02./ 01.03 1945 r. przed rozpoczęciem natarcia, spędził je w sztabie dowódcy 3 A Ud. gen. Simoniaka. I nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że sztab ten mieścił się w Dominikowie, o czym w książce nie napisano: Czas biegnie. 28 lutego wraz z grupa oficerów przybyłem na SD (stanowisko dowodzenia) gen. Simoniaka, dowódcy 3 armii uderzeniowej , na której odcinku miał być wprowadzony w wyłom nasz korpus pancerny.  Należało jeszcze raz sprecyzować wszystkie kwestie współdziałania. Simoniak przyjął nas tak miło i serdecznie jak tylko było można. Praca nasza przeciągnęła się do samego świtu. – Zostańcie – zaproponował generał –  my czołgistów lubimy, razem zjemy śniadanie, a potem, hajda na wroga! Zapewnimy wam łączność i stąd możecie dowodzić swoimi jednostkami. Podziękowaliśmy, ale pozostać oczywiście nie mogliśmy. No dobrze. Wobec tego, chłopcy, uciekajcie stąd jak najprędzej, zaraz bowiem rozpocznie się artyleryjskie przygotowanie, a pod pociskami nie bardzo bezpiecznie jeździć sobie po polu. I rzeczywiście nie zdążyliśmy jeszcze przejechać pól drogi jak już niebo rozbłysło artyleryjską kanonadą. Przemykaliśmy się jarami, kluczyliśmy to w lewo, to w prawo, dopóki nie wpakowaliśmy się na stanowiska ogniowe jakiejś baterii 122 milimetrowych haubic. Stąd wyskoczył  starszy lejtnant i  dość niecenzuralnie nas pobłogosławił. Gdy zbliżył się i zobaczył w samochodzie kilku starszych oficerów, zaczął przepraszać. Rzekliśmy, by tego nie robił, bo naprawdę niezbyt mądrze czynimy, urządzając przejażdżki pod lufami haubic. Życzył nam szczęśliwej drogi, ale miał przy tym minę, która wyraźnie świadczyła, że nie bardzo zmienił swe zdanie o nas. Nie było jednak innego wyjścia, należało bowiem jak najszybciej dobrnąć do   oddziałów,  przecież artyleryjskie przygotowanie oznaczało faktyczne rozpoczęcie natarcia. Więc rozpoczęło się ! Jednostki 3 armii uderzeniowej i 61 armii ruszyły do przodu na całym froncie. Ruszyły, nie zważając na mokry śnieg i mgł , w dolinach tak gęstą, że absolutnie nic nie było widać. W ciągu trzech godzin udało się przesunąć półtora może dwa kilometry. Nieprzyjaciel mając tu obronę pod względem inżynieryjnym dobrze zorganizowaną stawiał silny opór. Trzeba było koniecznie przyśpieszyć tempo przełamywania jej taktycznej strefy. Czołgiści oczekiwali ,że  już – już rzucą ich na przełamywanie nieprzyjacielskiej obrony. Tak się nie stało. Oddziały wydzielone 11 korpusu pancernego gwardii o godzinie 11 rano 1 marca  ruszyły naprzód na północ , a w ślad za nimi zaczęły podążać siły główne korpusu. Na prawo od nas działał8 korpus zmechanizowany generała Driemowa.   

                                                                                                                 Opracował: Andrzej Szutowicz


 

ERICH RÜDIGER VON WEDEL I MANFRED ALBRECHT BARON VON RICHTHOFEN

Erich Rüdiger Von Wedel z Chomętowa i Manfred Albrecht baron von Richthofen znali się bardzo dobrze. Urodzili się w 1892 r., służyli w 1 pułku ułanów  -  Ulanen-Regiment Kaiser Alexander III. von Rußland (Westpreußisches) nr 1. Dotychczas były tylko domniemania ich bliskich relacji. Ostatnio na rynku księgarskim pojawiły się dwie pozycje, które ten problem definitywnie wyjaśniają. Łączyły ich konie, stąd ich kontakty koleżeńskie, o których baron von Richthofen wspomina właśnie w swoich niedawno wydanych w języku polskim  pamiętnikach. W okresie 1912/1913 r. von Wedel miał mu pomagać w przygotowaniu się do zawodów we Wrocławiu, które obejmowały konkurs skoków i jazdę w terenie. Wedel był już wtedy doświadczonym jeźdźcem. Miał za sobą sukcesy hipiczne. Koń von Wedla Fandago był koniem wojskowym i przewyższał umiejętnościami klacz barona Sanduzzę, którą ten otrzymał w grudniu 1912 r. jako prezent od ojca za zdane egzaminy oficerskie. Różnice wyszkoleniowe nie zraziły barona. Uznał on, że można próbować swoich sił w profesjonalnych zawodach i korzystając z rad kolegi, trenował  razem z Wedlem. W przeddzień wyjazdu na zawody Richthofen zrobił sobie przejażdżkę po torze. Niespodzianie Sanduzza  doznała kontuzji nogi, a baron stłukł obojczyk. Swój największy sukces hipiczny Richthofen osiągnął w 1913 r. na klaczy Blume, były to zawody Keiserpreis- Ritt (Gonitwa o nagrodę cesarza Wilhelma II). Wedel stacjonował w Ostrowie Wielkopolskim. Mieszkał razem z Richthofenem w lokalu na trzecim piętrze dzisiejszej ulicy Raszkowskiej 64. Miejsce dla wojskowych było bardzo dobre,  gdyż  niedaleko był dworzec kolejowy, strzelnica i browar. Koszary 1 pułku ułanów znajdowały się przy dzisiejszej ul. Wojska Polskiego. Oczywiście było tu i kasyno oficerskie, hotel i kawiarnia, czyli młodzi oficerowie mieli wszystko,  co im było wówczas potrzebne. Na kilka dni przed rozpoczęciem wojny przyjechała z Chomętowa do Ostrowa Emma Karola Fryderyka von Wedel z domu von Schuckamann, matka Ericha von Wedel. Chciała pożegnać syna mającego wyruszyć na wojnę. Jednak to, co zastała, zdezorientowało ją na tyle, że postanowiła beztrosko bawiącym się oficerom zafundować skromny posiłek. Niemal na kilka godzin przed przekroczeniem granicy, gdy tak przed południem biesiadowano, otworzyły się drzwi i w nich stanął dobrze im znany starosta oleśnicki August hr. Kospoth (1864 – 1917). Powitany został gromkim „Hallo!!!” Zaskoczony tym, co widzi,  oznajmił biesiadnikom, że postanowił naocznie przekonać się, jak to jest z tą wojną. Powiedział też, że wszystkie mosty są strzeżone i, że rozważa się umocnienie niektórych miejsc. Jednak Wedel i Richthofer szybko przekonali go, że wojny nie będzie i wszyscy biesiadowali dalej. Następnego dnia Erich von Wedel i  Manfred von Richthofer ruszyli w pole. Wojna stała się faktem. Ułani przekroczyli  granice, idąc przez most na rzece Prosna w Żydowie. Początkowo ich działania ograniczały się do zadań patrolowych, Manfred von Richthofer w jednej z wiosek wyciągnął z domu zdezorientowanego księdza, zaprowadził go na wieżę i zabrał drabinę, uniemożliwiając mu wyjście. Następie ostrzegł księdza, iż jeśli ze strony jego i mieszkańców wsi zaobserwuje jakikolwiek objaw wrogości, to go zastrzeli. Miejscowość, wg  Richthofena, miała nazywać się Kiełcze. Dziś sądzi się, że była to m. Chemcze, a ksiądz nazywał się Józef Połatyński, a aresztowanie miało miejsce 02.08.1914 r. o g. 13.00 i to  „uwięzienie” trwało ok. 3 dni. Po siedmiu dniach patrolowania powrócono do garnizonu. Gdy ułani tam przybyli, okazało się, że Wedla i Richthofena uznano za poległych pod Klaiszem. Matka barona otrzymywała już kondolencje. Następnym celem wojowania była Francja. Pułk załadował się na transport kolejowy. Nastrój był dobry. Ułani wzbudzali zainteresowanie, gdyż ich pułk wymieniony był jako współzdobywca Kalisza. Wokół Wedla zgromadziły się kobiety i patrząc na jego zdobyczną rosyjską szablę (szaszkę), słuchały z zachwytem o okolicznościach jej zdobycia, podziwiały nawet domniemane na niej ślady kozackiej krwi. Richthofer  tylko potwierdzał to, co Wedel opowiadał. Niestety prawdziwa historia szaszki jest banalna. Po prostu została znaleziona w polu. Gdy znaleźli się w strefie przyfrontowej  zakwaterowani zostali w jednym domu, korzystali z dobrych warunków, jedli, ile dusza zapragnie. Ale dla Richthofena życie na froncie było zbyt monotonne, w prośbie o przeniesienie skierowanej do swego generała napisał m.in. :„ Drogi ekscelencjo, nie po to wyruszyłem na wojnę, by teraz zbierać ser i jajka. Lecz w zupełnie innym celu”.  Początkowo zrobił się szum, jednak w maju 1915 r. skierowany został do lotnictwa. Wedel zaczął latać dopiero trzy lata później , 10 maja 1918 r. zaliczył swoje pierwsze zwycięstwo, lecz baron już wtedy nie żył.    

                                                                                                                                                                       Andrzej Szutowicz


 

DRAWNO NA SZLAKU KORPUSU WYZWOLEŃCZEGO  GEN.VON YORCKA

Podczas odwrotu Wielkiej Armii, wbrew woli króla i bez jego wiedzy, lecz w jego imieniu doszło 30.12.1812 r. w Taurogach do podpisania konwencji, w której dowódca sojuszniczego w stosunku do cesarza Napoleona korpusu pruskiego gen. von Yorck zobowiązał się do pozostania na neutralnych pozycjach do marca 1813 roku. Tym samym Prusacy faktycznie zdradzili Napoleona. Zdrada Yorcka wywołała euforię społeczeństwa. Król 22.01.1813 r. zdecydował się przenieść swoją kwaterę do Wrocławia, co poczytywano jako zapowiedź zerwania z Francuzami. Umowa w Taurogach miała kapitalne znaczenie moralne dla całych Prus, zmobilizowała naród do maksymalnego wysiłku dla ostatecznego pokonania Napoleona. Wielką Armię pozbawiła ponad 16000 żołnierzy. Ilościowo było to dużo, zważywszy zdziesiątkowanie w Rosji zasadniczych sił. Gdyby Prusacy chcieli walczyć, a resztki Wielkiej Armii otrzymałyby wodza zdolnego uporządkować szyki, byłoby możliwe zatrzymanie armii rosyjskiej na terenie Polski. Trasa powrotnego marszu von Yorcka znana jest z kilku opracowań, w tym z pamiętników. 04.02.1813 r. Korpus von Yorcka osiągnął Elbląg, 25.02.1813 r. był w Chojnicach. 28.02.1813 r.  von Yorck wyruszył do Człuchowa, a  01 marca był w Okonku, 02.03.1813 r. w Sypniewie. 04.03.1813 r. był już w Mirosławcu Stad ruszył na Drawno , tak to historia zatoczyła Duzy krąg. Wejście do Drawna w dniu   05.03.1813 r. tego korpusu zostało niemal niezauważone przez niemieckich historyków , gdyż czynili oni nawet przeskok do dnia  06.03.1813 r.  kiedy  von Yorck znalazł się w Choszcznie. Tu dotarły do niego rozkazy królewskie. Pierwszy rozkaz  miał być utrzymany w tajemnicy, datowano go na 1 marca we Wrocławiu, dokąd – jak wiadomo – przeniósł się sztab z królem; dotyczył on sojuszu z Rosją. W liście tym Yorck został obarczony odpowiedzialnością za zarządzoną koncentruję sił pruskich na Pomorzu. W innym liście wysłanym 20 lutego król nakazywał marsz w ślad za Rosjanami w stronę Odry (bez podejmowania wrogich działań wobec Francuzów). W wyniku tych rozkazów wszystkie zdolne do działań jednostki znajdujące się na Pomorzu zostały jemu  podporządkowane. Mimo że ziemia choszczeńska w dobie napoleońskiej była poza wielkimi zmaganiami militarnymi , to w tym czasie zaszły tu  wydarzenia odnotowane w historii i nie jest to tylko fakt przebywania w mieście podczas ucieczki do Prus wschodnich w 1806 r. królowej pruskiej Luisy z synem.  12.01.1807 r. z kierunku Dobiegniewa wjechał do Choszczna marsz. Francji  Klaudiusz  Victor. Przez cesarza Napoleona został wyznaczony na dowódcę wojsk mających zdobyć Kołobrzeg. Jak się okazało, do celu dojechał w innym charakterze. Stało się to za sprawą choszczeńskich mieszczan wspartych oddziałem pruskich partyzantów*, którzy, gdy kareta z marszałkiem zatrzymała się na rynku miasta przed hotelem, aresztowali jej pasażerów. Po krótkim czasie Victor ujawnił kim jest i po zorganizowaniu konwoju został odstawiony tam, gdzie zmierzał, tylko w nieco innym charakterze, po czym został wymieniony na  gen. Blüchera. Oczywiście wcześniejsza wizyta królowej oraz przytoczona wymiana znamienitych jeńców  nie zmieniła losów wojny w 1807 r. Skończyła się ona klęską Prus i pokojem w Tylży, po którym i tak by Blüchera wypuszczono. Przebieg zmagań prusko-francuskich od  „zdrady” w Taurowach pokazał , że ich ostatecznym zwycięzcą był faktyczny tryumfator spod Waterloo – feldmarszałek Blücher. Lecz kto wie, czy tak wyglądałby koniec Napoleona, gdyby nie „zdrada” von Yocka ? Czy armia pruska święciłaby tryumf w Paryżu, a Blücher wznosił na gruzach napoleońskiej Francji okrzyk „Luisa pomszczona !”?, gdyby nie ten dzień (06.03.1813 r.), kiedy to w Choszcznie von Yorck wziął pod swoją komendę pomorskie korpusy, by rozpocząć pruski marsz ku zwycięstwu ? Natomiast w ostatecznym rozrachunku marszałek Victor  okrył się hańbą i dla dobra jego honoru najlepiej byłoby, gdyby 210 lat temu oddał ducha na choszczeńskim rynku. Sam sposób, w jaki wpadł  w ręce mieszczan choszczeńskich dowodzi, iż do bystrych nie należał. Nie zmienia to faktu, że jego schwytanie było jednym z najsłynniejszych porwań nie tylko tamtego okresu. 07.03.1813 r. von Yorck przez Pełczyce dotarł do w Barlinka. Najprawdopodobniej tu między Pełczycami a Barlinkiem biwakowali. jego żołnierze co udowodnił Gerard Sopiński. 08.03.1813 r. dywizja von Yorcka była w Myśliborzu, 11.03.1813 r.  w  Chojnie, 13.03. w Werneuchen i 15.03 w Weitzensee. 11 marca król uwolnił von Yorcka z zarzutu niesubordynacji, ale tak naprawdę to chyba mu nigdy nie wybaczył. 17.03.1813 r. generał von Yorck (Hans David Ludwig von Yorck Gostkowski ) , potomek Kaszubów z podbytowskiego Gostkowa , syn kapitana i mieszczki jako „wybawca Prus” triumfalnie wkroczył Bramą Brandenburską do Berlina, który oszalał z radości. ( Postać generała i późniejszego feldmarszałka von  Yorcka przedstawimy bliżej w nastepnej „Kawalierze”.)

                                                                                                               Opracował : Andrzej Szutowicz


 

WOKÓŁ KAPLIC JEROZOLIMSKICH

Twórcami tradycji stawiania kaplic jerozolimskich byli Krzyżacy, którzy w taki sposób realizowali swoje przesłanie czcicieli Ziemi Świętej. Przyświecała im idea upamiętnia Męki Pańskiej. Ich celem było  przybliżenia miejsc z nią związanych dla mniej zamożnych, których nie stać było na pielgrzymkę do Jerozolimy. W wyposażeniu tych kaplic  stosowano dwa główne motywy. Najpopularniejszym była  Grupa Ukrzyżowania, czyli wizerunek ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa w asyście postaci biblijnych, zgromadzonych pod krzyżem. Wyrazem artystycznym tej formy był krucyfiks oraz stojąca obok Maria Magdalena i Jan Ewangelista. Popularna była także  Grupa Pasyjna, czyli scena  prowadzonego na Golgotę poniżonego i skatowanego przez oprawców Jezusa. Lokalizacja kaplic nie była przypadkowa,  stawiano je na ogół na wzgórzach ok. 3 km  od bramy miasta, co nawiązywało do odległości, jaką przebył Chrystus z domu Piłata do miejsca ukrzyżowania. Owe 3 km  otrzymało nazwę miary jerozolimskiej. Były one na ogół pw. św. Krzyża lub św. Grobu. Z biegiem czasu kaplice jerozolimskie zaczęto stawiać  na Pomorzu, w miejscowościach ziemi lubuskiej, a także w innych regionach Polski. Te, które zachowały się do naszych czasów, są w m.in. w Olsztynie, Ornecie w Myśliborzu. Wiadomo, że były Lidzbarku Warmińskim i w Bisztynku. Co ciekawe, miejsca, gdzie stały kaplice, często znajdowały się koło cmentarzy, a kaplice Grobu Pańskiego zlokalizowane były blisko szpitali i ich cmentarzy. Kaplice jerozolimskie mogły  być w powiecie choszczeńskim. Według naukowych ustaleń dr. G.J. Brzustowicza „za możliwy ślad kapliczki jerozolimskiej uznawano czasem nazwę „Jaruzalem” (Jezierzany), przysiółek Starzyc koło Bierzwnika, wzmiankowany dopiero w 1840”, jego powstanie przypisuje się cystersom bierzwnickim. Idąc tym śladem, kaplica jerozolimska mogła istnieć także w okolicy Drawna, a miejsce jej postawienia mogło znajdować się w  pobliskim Sicienko (niem. Jerusalem), które uznaje się „za dzieło cysterek z Recza sprzed XVI wieku”(G.J.Brzustowicz). Sicienko przynależne jest do sołectwa Drawno, prawie spełnia warunek odległościowy, gdyż znajduje się niemal w odległości miary jerozolimskiej od kościoła.                                                                                                                               
Przyglądając się zachowanym kaplicom jerozolimskim lub tym odnoszącym się do nich, nasuwa się myśl reaktywowani tradycji z przeszłości. W Podegrodziu znajduje się opuszczony cmentarzyk najprawdopodobniej  dawnego majątku junkierskiego. Z opowiadań wiadomo, że jest to także miejsce spoczynku kilku osób z rodzin przebywających tu w latach 1939 – 1945 na robotach  przymusowych. Kopczyków ich mogił  nie ma, pozostał jedynie jeden niemiecki grób ze śladami dewastacji.  Jest też opisywana w wielu przewodnikach podniszczona ceglana kaplica. Mimo śladów działalności czasu w środku wygląda dobrze. Na ścianie naprzeciw wejścia widać napisany drukowany literami napis w języku serbskim: Bože odpusť im lebo nevedia, čo činia (Boże, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”), Łk 23, 34. Jest to jedno z siedmiu zdań z zapisanych w  ewangeliach jako wypowiedzianych przez  Jezusa Chrystusa na krzyżu. Mając to na uwadze, a także ze względu na ułożenie tego napisu i formę litery T  jako krzyża,  kapliczka w dobie ogólnoświatowego nieszczęścia była  niemal na pewno miejscem kultu dla cierpiących tu swoją niewolniczą niedolę, nieznanych dziś osób wśród których na pewno byli Serbowie. W Ewangelii św. Łukasza  napisane jest „Otče”, a na ścianie kaplicy „Bože”, co można także zinterpretować jako prośbę cierpiących. Dla przypadkowego wędrowca kaplica stanowi doskonały przyczynek do zadumy i modlitwy, zwłaszcza  w Wieli Post. Cmentarzyk z kaplicą jest ogrodzony prowizorycznym płotem, gdyż stanowi własność AWRSP. Jest to doskonałe miejsce, by nawiązać do idei kaplic jerozolimskich i po wyremontowaniu nadać kaplicy taką formę. Najprawdopodobniej stoi ona niedaleko miejsca, gdzie 22.07.1627 r. rozegrała się potyczka będąca przyczynkiem do bitwy pod Granowem (Pełczycami), w wyniku której siły cesarskie rozbiły doszczętnie armię króla duńskiego. W pobliżu na Drawie był najprawdopodobniej bród, przez który przeszli  Duńczycy i Czesi w drodze ku bitewnemu unicestwieniu. Potyczka ta  uniemożliwiła odwrót Duńczyków z zastawionej dla nich pułapki. Autorami tego sukcesu byli wspierający cesarza Polacy i ich lekka jazda z siłami wielkopolskiego pospolitego ruszenia. Na ślad tego całkowicie nieznanego w historiografii polskiej starcia natrafił historyk choszczeński dr Grzegorz Jacek Brzustowicz i opisał je w książce „ Bitwa pod Granowem”.
W niedalekim Drawniku spoczywają ofiary zarazy z XIX w, która dotarła także w te strony. Jak już wspomniano cmentarzyk jest  miejscem spoczynku nieznanych osób z okresu II wojny światowej. Mimo opuszczenia miejsce to zmusza do zadumy nad zadawanym cierpieniem, prosi o modlitwę i pamięć, a kaplica swą architekturą i lokalizacją doskonale mogłaby nawiązywać do tradycji kaplic jerozolimskich.

                                                                                                                     Andrzej Szutowicz


 

Św. Otton a Barnimie

Czytający wnikliwie książkę Grzegorza  J.  Brzustowicza  „ Czasy Wedlów” (wyd. ASZ, Choszczno 2003),  zauważy ciekawe odniesienie do rechrystianizacji Pomorza. Autor, wspominając dwóch dziejopisarzy z przeszłości, wskazuje, iż w ich rozważaniach przewijał się wątek odnoszący się do Drawy, Puszczy Drawskiej,  czyli pośrednio do ziemi drawieńskiej. Otóż pisarz książąt pomorskich,Tomasz Kantzow ( 1505 – 1542 ), w swojej niedokończonej kronice, w której opisał dzieje Pomorza, odnosząc się do misji (1124 – 1125) św. Ottona, stwierdził, że do spotkania orszaku biskupa z ks. Warcisławem doszło w Tucznie. Następnie orszak miał ruszyć na zachód w stronę Drawy. Przejście rzeki nastąpić mogło w Barnimiu (lub Laskonia). po czym biskup udał się w kierunku na Recz i dalej do Stargardu. Natomiast drugi z wymienionych przez dr Brzustowicza, Ludwig  Giesebrecht (1792 – 1873), historyk, filozof, pedagog i poeta pruski, doktor honoris causa uniwersytetów w Greifswaldzie i Berlinie, domniemywał, iż misja biskupa z Bambergu rozpoczęła się w Ujściu i po minięciu Starego Osieczna przyjęła kierunek na Recz i Stargard, czyli także przeszła przez Puszczę Drawską. Bazując na informacjach tego autora nie można wykluczyć przejścia przez Drawę w Barnimiu. Hipoteza  niemiecka dr. A. Stönnera mówi, iż w  1124 r. apostoł Pomorza, św. Otton, przechodził przez ziemię drawieńską, wracając z Białogardu wraz ze zbrojnymi 500 jeźdźcami pomorskimi księcia Warcisława I i 60 wojami polskimi księcia Bolesława Krzywoustego. Kierował się ku ujściu Drawy do Noteci i w tym przypadku Barnimie także mogło być miejscem biskupiej działalności. Obecnie historycy negują prawdziwość powyższych marszrut misji, ale ponieważ bazują nie tylko na historycznych źródłach, a także na domysłach, powoduje to, że raczej nie powinno się pomijać Barnimia na biskupim szlaku, co najmniej w sensie domysłów. Obecnie w opisie tej rechrystianizacji przeplatają się fakty, fikcje, domysły, zbliżając ją do legendy, co odnosi się do Barnima i jego okolic. Dla samej doniosłości tej misji, która – o czym należy pamiętać – była pokojowa, warto pielęgnować nawet domysły o bytności Ottona na danym terenie. Tak jest w przypadku gminy Drawno, gdy mówimy o kronikarzu z epoki odpoczywającym pod dębem w Niemieńsku, chrzcie w jeziorze w Dominikowie i przeprawie biskupiego orszaku przez Drawę w Barnimiu i, jakby na to nie patrzeć, wzmacnia to wiedzę co najmniej o postaciach tamtych czasów, przyczynia się do poznania regionu bardziej niż profesorskie odnośniki.      
Mal. Ludwik Piosicki. Spotkanie św. Ottona z Pyrzyczanami. Własność Biblioteka Publiczna w Pyrzycach                                                                                                              


                                                                                                                                             Andrzej Szutowicz                  


 

LEGENDY:

Jezioro Panna ( niem. Jungfernsee ) pod Kaliszem Pomorskim

   Jakiś kwadrans drogi od Kalisza Pomorskiego znajduje się wzgórze, na którym prawdopodobnie stał ongiś zamek. U stóp wzniesienia leży niewielki staw, zwany jeziorem Panna. Pod jego dnem spoczywa ponoć zakopany skarb, strzeżony przez dwie zaczarowane, prześliczne panny. W południe dnia św. Jana kąpią się  one w jeziorze. Kto owego dnia o godzinie dwunastej wybiegnie z rynku w Kaliszu Pomorskim równo z pierwszym uderzeniem zegara na wieży ratusza i - zaopatrzony w mydło - dotrze do jeziora Panna w momencie, gdy zegar wybije po raz dwunasty, ten zdejmie z owych panien ciążącą na nich klątwę i w nagrodę otrzyma skarb.( Otto Knop.”Legendy pmorskie” wyd REGON 2008 s.155)


Topola na Pękniętej Górze ( niem. Knickenberg )

      Na Pękniętej Górze w pobliżu Kalisza Pomorskiego stoi topola, która wielce jest podobna do miotły wetkniętej  trzonkiem w ziemię. W dawnych czasach, jak się opowiada, pewien czeladnik kominiarski z Kalisza Pomorskiego został skazany na śmierć, ponieważ zabił podobno człowieka.
Wyrok miano wykonać na Pękniętej Górze. Wtedy wziął ów czeladnik swoją kominiarską miotłę, wetknął ją w ziemię i wykrzyknął: „ Jeśli jestem niewinny, to niech ta miotła wypuści liście!”.
Wkrótce potem go ścięto. Owa miotła zaś zazieleniła się i po pewnym czasie wyrosła na drzewo jako znak, że był on jednak niewinny. .( Otto Knop.”Legendy pmorskie” wyd REGON 2008 s.155)


Skrzaty i diabeł

     Wokół Drawna grasowały diabły. Do dziś wspomina się o diabłach z Rzecka, Barnimia, Zatomia, Suchowa i Kalisza Pomorskiego. Jednak w samym Drawnie diabłów nie było. Nie wiadomo, czy odstraszały je kościelne dzwony, czy wiara tutejszych ludzi, czy też… skrzaty.
Najgorsze z ościennych diabłów były te grasujące między Suchowem a Kaliszem Pomorskim. Nie dość, że czatowały na dusze, to zdarzało się, że potrafiły przyspieszyć zejście z tego świata upatrzonego nieszczęśnika. Jeden z tych diabłów wykoncypował, że łatwym łupem będą dla niego ludzie mieszkający przy drawieńskich umocnieniach, tzw. „rowie”. Ponieważ byli oni biedni, diabeł uznał, że za małe pieniądze kupi tam niejedną duszę, a że ludzie ci nie mieli żadnych praw, to gdyby kogoś dla hecy uśmiercił, też nikogo by to nie interesowało. Postanowił więc, że przeniknie do „rowu” po stojącym na Drawie „Polskim Moście”, potem obejdzie fosę zamku i tam się zaczai  na upragnioną duszyczkę. Drogę między Drawnem a Kaliszem przecinała  rzeka – Słopica. W tym czasie stał na niej drewniany most. Gdy zapadły ciemności i dawno minęła północ, diabeł,ruszył spod Kalisza na łowy po drawieńskie dusze
Niedaleko mostu, o czym czart nie miał pojęcia, osiedliły się małe skrzaty. Za swą siedzibę obrały chronione mokradłami miejsce, położone stosunkowo blisko drogi do Drawna. Skrzaty słyszały o grasujących pod Kaliszem diabłach, dlatego dla bezpieczeństwa na przydrożnym drzewie stale rano i w nocy czuwał jeden z nich. Poluzowano także na słopickim moście wszystkie deski. Diabeł tego nie wiedział i  przeszedł swobodnie po moście . Jego czarcie kopyto na luźnych deskach narobiło hałasu, ale on niezrażony poszedł dalej. Czuwający skrzat, gdy usłyszał klepanie mostowych desek zaalarmował kogo trzeba. Diabeł nie uszedł jeszcze daleko nagle wokół zaczęły piać wszystkie okoliczne koguty. Zdezorientowany diabeł nie wiedząc co się dziele,szybko pognał w stronę Kalisza. Po kilku dniach ponowił próbę, ale że był tępy, znów koguty rozbudziły całą okolicę. Kolejne próby skończyły się tak samo. Diabeł zrezygnował z mieszkańców „rowu”.
Skrzaty, które strzegły Drawna przed kaliskimi diabłami , może gdzieś jeszcze kogoś chronią. W miejscu, gdzie miały swą siedzibę stoi leśniczówka o swojskiej nazwie – Skrzaty.


Młyn szlifierski w Kaliszu

     W dawnych czasach powiaty Drawsko i Świdwin należały do Nowej Marchii. Kalisz był własnością rycerskiego rodu Güntersbergów mieszkających na tamtejszym zamku. Ród ten, podobnie jak inne rody, zobowiązany był do powinności lennych brandenburskiemu elektorowi ( wg W. Łysiak  - arcyksięciu ) . Uchylał się jednak od nich. Wielki elektor ( wielki książę - W.Łysiak ) przybył z Drawna do Kalisza i stanął obozem wokół miasta. Zażądał od panów kaliskich przestrzegania  praw i wypełnienia należnych zobowiązań .Odmówiono mu jednak daniny. Wówczas Werner von Schulenburg zobowiązał się, że sprowadzi Güntersberga do obozu. Pewien mieszkaniec Kalisza pokazał drogę na skróty do zamku. Prowadziła ona przez stosunkowo głęboki parów, na dnie którego płynął „wesoły” strumyk, oba jego brzegi łączył tzw. „owczy most”. Zbudowany był z desek przybitych gwoździami  do poprzecznie ułożonych belek.
Miał  20 m długości i 2 m  szerokości. Wysłannik von Schulenburg, poszedł do zamku pieszo,  namówił „ nieokrzesanego”  Güntersberga, aby ten przybył do obozu i stawił się przed oblicze władcy.Ustalili ,że von Schulenburg ma po niego przyjść rano. Po powrocie do obozu o efektach misji zameldował  swojemu panu. Nocą nakazał powyciągać gwoździe z dwóch środkowych desek ułożonych od strony kaliskiej i nadpiłować most po stronie drugiej. Zgodnie z umową von Schulenburg w towarzystwie silnego przybocznego ,  poszedł po Güntersberga. Wzięli go w środek  i prowadzili. Gdy doszli do mostu puścili go pierwszego i Güntersberg wpadł do wody, wówczas von Schulenburg zawołał: „ Trzeba takim nieogładzonym kaliszanom tyłki szlifować” ( wg.W.Łysiaka:„ Trzeba okrzesać pomysły nieokrzesańcowi” ). Od tej pory most zwał się SZLIFIERNIĄ ( „ szlifierskim młynem”wg W Łysiak).
Z tego powodu  o grubianinie w okolicy mawiano, że musi iść do Kalisza Pomorskiego, by mu przeszlifowali tyłek ( okrzesali pomysły – w sensie dosłownym ,to co mu wisi – W.Łysiak
). Opowiadano nadto, iż w Kaliszu burmistrz ściąga buty tylko w niedzielę. Naśmiewano się też z Kalisza z powodu licznych pól ziemniaków. .( Otto Knop.”Legendy pmorskie” wyd REGON 2008 s.154 i Wojciech Łysiak Dawny humor ludowy Pomorza Zachodniego wyd.”Eco”s.82.)


Diabeł prześladuje karciarzy

     Trzej mężczyźni z Suchowa namiętnie oddawali się grze w karty. Żaden wieczór nie odbył się bez rozdania talii. Pewnego razu w Noc Noworoczną zdarzyło się, że jednemu z nich karta spadła na stół. Nachylił się i ku swemu zdziwieniu zobaczył pod stołem ciemną postać wielkości kota z końskim kopytem. Natychmiast przerwali i udali się w drogę do domu, a ta tajemnicza istota podążała za nimi, także wówczas  gdy ich drogi się rozdzieliły. Potem to zniknęło i nigdy więcej już tego nie widzieli, a trzej mężczyźni w swoim życiu już nigdy więcej nie chwycili kart do ręki. (Wojciech Łysiak Diabelskie sprawki wyd.”Eco”1998 r.s.79.)


Jak stać się bardzo bogatym

        Jak można stać się bardzo bogatym uczy przykład pewnej kobiety z Kalisza Pomorskiego, o której opowiada się co następuje. Do worka wsadziła zupełnie czarnego kocura, zawiązała go mocno bardzo długim sznurkiem, na którym nawiązała dużo supłów. Później poszła do stajni po najszybszego konia, usiadła na nim tyłem, trzymając worek w rękach. Możliwie szybko pojechała na najbliższe rozstaje dróg. Gdy tam przybyła, diabeł czekał już na nią i zapytał, co ona ma w worku. „ Nic!” odpowiedziała, ale diabeł prosił, by sprzedała mu worek. Na początku nie chciała, ale diabeł bez przerwy podnosił sumę i w końcu się zgodziła. Gdy dostała umówioną sumę pieniędzy, natychmiast ruszyła do domu, tak szybko jak koń mógł biec. Musiała znaleźć się pod dachem pierwszego domu, zanim diabeł wszystkie węzły sznurka rozpląta. Gdyby nie dojechała,  wówczas przyszedłby i skręcił jej kark, a pieniądze odebrał.  W przeciwnym wypadku nie mógł jej zaszkodzić. Ale kobieta przeliczyła się, gdyż diabeł rozsupływał każdy następny węzeł  szybciej niż poprzednie i w krótkim czasie udało mu się wszystkie rozwiązać. Dopędził kobietę, gdy ta miała zaledwie kilka kroków do pierwszego domu we wsi. Skręcił jej kark i zabrał wszystkie pieniądze. Gdyby kobieta na sznurku zawiązała dwa lub trzy węzły więcej, to jej plan byłby się powiódł. (Wojciech Łysiak Diabelskie sprawki wyd.”Eco”1998 r.s.110.)


Skrzaty nieopodal Kalisza

      W dawnych czasach nieopodal Kalisza, na wysokim wzgórzu, zamieszkiwały skrzaty. Kiedy miały w zamiarze pieczenie chleba i ciasta, zwykle wymieniały się naczyniami do wypieku. Pewnego razu jeden ze skrzatów zezłościł się na drugiego i nakazał aby ten zapakował do worka wszystkie jego sprzęty, a szczególnie koryto do zakwaszania chleba i odesłał je. Było to powodem ich wielkiej kłótni, skrzaty bardzo się poróżniły i w złości zaczęły rzucać potężnymi głazami, które sięgały miasta. Jeden z olbrzymich kamieni, którymi rzucały skrzaty leżał jeszcze do roku 1850 w pobliżu świerków, przy których doszło do wielkiego nieporozumienia. Pomimo, że podczas rzutu pierwotna wielkość głazu była olbrzymia, to w czasie upadku miał on jeszcze objętość 20 metrów sześciennych. Kamień, o którym opowiada legenda, powinien leżeć do  dzisiejszego dnia.( zaczerpnięto z niemieckich legend Powiatu Drawskiego )

 

DĘBSKO - TRAGEDIA  FORTECY B-17

O zestrzelonym na terenie dzisiejszej Gminy Kalisz Pom. (między Drawnem a Dębskiem)      samolocie wiedziało wielu. Niestety była to wiedza pobieżna. Praktycznie nic bliższego o tym fakcie nie można było się dowiedzieć. Informacje odnośnie miejsca upadku samolotu otrzymaliśmy od jednego z mieszkańców Sieniawy Drawieńskiej. Jednak żadnego dowodu w  wskazanym miejscu nie znaleźliśmy. Minął rok i dzięki p. Pawłowi Rystok z Kalisza Pom., który nas zaprowadził w  miejsce kilkaset metrów odległe od uprzedniego, natrafiliśmy na aluminiowe i żelazne ślady rozegranej przed latami tragedii. Pan Paweł Rystok pokazał nam znalezioną przez niego obejmę do przewodów z napisem: WITTEK MFG CO FB CHICAGO USA PAT. 2278337. Napis ten przekonał nas, co do amerykańskiego pochodzenia samolotu.

Wszystkie znalezione „blaszki” pozbieraliśmy i wystawiliśmy  w drawieńskiej izbie historycznej. Pan Paweł Rystok przedstawił również swoją wersję wydarzeń i na tej wersji oparliśmy nasze dalsze poszukiwania. Minęło trochę czasu i nastąpił pierwszy przełom. Podczas wizyty w Drawnie byłego mieszkańca Sieniawy Drawieńskiej pana W. Schnabel, wersja p. Pawła Rystok okazała się w swojej zasadniczej części błędna. Wyjaśniło się, że p. W. Schnabel był naocznym świadkiem upadku samolotu. Drugi przełom dokonał się dzięki pomocy z zewnątrz. Pan Arkadiusz Kaliński z Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy  (dziś jego dyrektor), gdy dowiedział się o naszym znalezisku, przeprowadził swoje własne śledztwo. Bazując na amerykańskich i niemieckich dokumentach w znacznej mierze potwierdził relację p. W. Schnabel oraz uzupełnił ją o nieznane dotąd fakty. Dzięki temu można przyjąć, że tajemnica amerykańskiego samolotu została wyjaśniona.


POWIETRZNA POTYCZKA - Wg. relacji p.W. Schnabel usłyszanej przez M. Twardowskiego
W Zielone Świątki 1944 r. na niebie pojawiło się kilkadziesiąt sztuk dużych samolotów. Słuchać było wielki huk pracujących silników, mimo, że leciały one na dość dużej wysokości. Samoloty te były osłaniane znacznie mniejszymi myśliwcami. Mniej więcej nad Drawnem, ale jest to trudne do określenia, w szyk tego „stada” uderzyły niemieckie myśliwce. Rozgorzała walka powietrzna, na niebie zrobił się kociokwik. Samoloty - myśliwce obu stron ,wymieszały się miedzy sobą, natomiast nienaruszone bombowce leciały bez zakłóceń. Gdy niespodziewanie, jakimś cudem nie wiadomo skąd, pojawił się samotny myśliwiec i widać było jak mierzył w jeden ze skrajnych bombowców. Uderzenie było celne ponieważ bombowiec zaczął zniżać pułap lotu, a z silnika pojawił się dym. Myśliwiec niemiecki ponownie zaatakował, tym razem salwy okazały się śmiertelne. Bombowiec stracił sterowność i gwałtownie zaczął spadać. Na niebie pojawiły się czasze około sześciu spadochronów. W międzyczasie eksplozja oderwała skrzydło. Gdy samolot spadł między Drawnem a Dębskiem i dopalał się na ziemi, wówczas pojawił się nad nim myśliwiec z eskorty, wykonał kilka ewolucji i odleciał. Strącony bombowiec okazał się samolotem Stanów Zjednoczonych. Oprócz p. W.Schnabel całe zdarzenie obserwowało więcej ludzi. Gdy na niebie otworzyły się spadochrony, leśnik o nazwisku Quade mieszkający w nieistniejącej  leśniczówce Skrzaty (za przejazdem kolejowym od strony Drawna), chwycił dubeltówkę i pognał w kierunku unoszącego się dymu. W tym czasie do miejsca zdarzenia podjeżdżały już samochody wojskowe i policja. Całą okolicę zabezpieczono i otoczono kordonem. Jednego z członków załogi znaleziono tuż przy drodze Drawno - Kalisz Pomorski. Nie uciekał i nie bronił się, miał złamaną nogę. Ciała dwóch następnych leżały na żwirowni ( w tym miejscu składowane są podkłady kolejowe). Natomiast Quade wytropił „swego jeńca” w okolicy upadku samolotu i pod dubeltówką przekazał go władzom wojskowym. Gdy samolot dopalił się, w kabinie znaleziono zwłoki dwóch pilotów. Kolejnych dwóch, z tych  którym udało się w porę wyskoczyć, wiatr zaniósł na spadochronach w kierunku Kalisza Pomorskiego. Pan W. Schnabel nie wie, jakie były szczegóły ich ujęcia.
                                                                
POWIETRZNA POTYCZKA
- wg dokumentów i stwierdzonych faktów zebranych przez Arkadiusza Kalińskiego

Historia nalotu
Siły powietrzne Stanów Zjednoczonych rzeczywiście w Zielone Świątki 1944 r. tj. 29 maja 1944 r. dokonały akcji ataku bombowego na obiekty strategiczne Rzeszy Niemieckiej. Do wykonania zadania wyznaczono 8 Armię Powietrzną, a konkretnie jej 1 DB (dywizja lotnictwa bombowego) w składzie czterech skrzydeł (BW), z których każda miała po trzy grupy bombowe (BG).

I tak:
1 BW posiadało: 91 BG; 398 BG; 381 BG;
40 BW: 92 BG; 305 BG; 306 BG
41 BW: 303 BG; 379 BG; 384 BG
94 BW: 351 BG; 401 BG; 457 BG
Ogólnie do akcji przeznaczono 299 bombowców B -17. Wytypowanymi celami okazały się zakłady lotnicze Focke -Wulfa w Krzesinach, Poznaniu, Żarach i Cottbus. 29 V 1944 r. na zakłady w Krzesinach spadło 202,3 t bomb zrzuconych przez 91 samolotów B-17. 19-cie samolotów B -17 z 41 BW nie mogąc wykryć celów w pokrytych dymami Krzesianach wybrało cel zastępczy i zbombardowały zakłady lotnicze i lotnisko w Pile. Na zakłady w Poznaniu spadło 131,5 t bomb z 58- u B-17. Na cele Żar spadło 129,7 t bomb z 52 bombowców B -17, natomiast na Cottbus 48 B-17 zrzuciło 111,4 t bomb. W całym nalocie tylko dwa B-17 zrzuciły bomby w miejsca przygodne ,było to ok. 4.4 t bomb.

Zestrzelenie - tak mogło być

92 BG wchodząca w skład 40 BW tego dnia bombardowała zakłady w Cottbus. Samolot tej grupy B-17G -15DL dostał już nad celem, podczas pierwszego lub drugiego ataku.(Istnieje też inna wersja mówiąca, że samolot został trafiony przez atakującego go niemieckiego FW 190 na północ od Cottbus). W lewym skrzydle, na kierunku zewnętrznym od silnika nr1, wytworzyła się duża dziura. Mimo to, samolot nie utrzymując swoją pozycję w szyku tracił sterowności. Jednak po pewnym czasie zaczął odchodzić w kierunku na prawo, pojawił się warkocz ognia, skrzydło złożyło się, następnie odpadło i maszyna bez kontroli wpadła w korkociąg. W samolocie rozpoczęła się tragedia. Załoga pośpiesznie próbowała się uratować. Nawigator, boczny i dolny strzelec wyskoczyli od razu, ponoć pilot i drugi pilot zostali wyrzuceni przez eksplozję, która zaraz nastąpiła, i to ich uratowało. Eksplozja wyrzuciła także rannego por. Stewarta, któremu jednak spadochron nie otworzył się - zginął. Tylny strzelec sierż. Dreyer mimo, że szykował się już do skoku, nie zdążył, został w maszynie i razem z nią spłonął. Zginął również górny strzelec Mc Ilroy. Według relacji niemieckich, samolot spadł o godz. 14.30, na niebie kołysało się sześć (lub siedem) czasz spadochronowych. Zniszczenie samolotu określano na 98 %, ocalał m.in. prostownik i antena wariometru. Rozpoczęło się wyłapywanie ocalałych członków załogi. Boczny strzelec Ackerman został złapany 31 maja o godz. 13.00 na stacji Prostynia przez członków bazy lotniczej i doprowadzono go na policję w Kaliszu Pomorskim. Dolny strzelec Merrick został zauważony przez kobietę z Suliszewa k.Drawska 30-go maja o godz. 20.00 i dzięki temu ujęła go policja z Rześnicy. Drugiego pilota Stapletona złapano 31.05 o godz. 16.00 w lesie Mittelfelde i doprowadzono na policję w Konotopie. Nawigatora Sorkina i pilota Avery już 31.05 o godz. 15.42 wysłano z Borujska do Obervrsel. Ranny był radiooperator sierż. Bennet, którego Niemcy odwieźli do szpitala w Wałczu i tam amputowano mu nogę.

PRÓBA PODSUMOWANIA
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tą właśnie tragedię tego samolotu obserwował idący na ryby młody p. W. Schnabel. Jednak jego relacja choć nieznacznie różni się jednak od tej oficjalnej. Pierwsza uwaga, jaka nasuwa się, to miejsce ugodzenia samolotu - Cottbus. Pan W. Schnabel twierdził, że samolot dostał w okolicach Drawna i że lecące samoloty amerykańskie zaatakowały niemieckie myśliwce. Wydaje się jednak, że nie było żadnej walki między samolotami. Huk lecących maszyn był tak duży, że raczej odgłosy walki byłyby słabo słyszalne. B-17 był już uszkodzony i dlatego stanowił duże zainteresowanie samolotów eskorty. Jest możliwe, że mogły podlecieć do niego myśliwce niemieckie, ale  jest to mało prawdopodobne. O tej domniemanej walce źródła wojskowe milczą , dlatego „zainteresowanie” własnych samolotów uszkodzonym B-17 można było odebrać jako walkę powietrzną.

Ponadto zestrzelenie fortecy zostałoby na pewno odnotowane w kronikach. Pan Schnabel widział, gdy samolot „odszedł” od głównego zgrupowania, obserwował pożar i odpadnięcie skrzydła oraz widział spadochrony z członkami załogi. W tym przypadku relacje są zgodne. Siedzący przy szosie członek załogi z uszkodzoną nogą, to radiooperator Bennet. Dwaj członkowie załogi, których ciała były na żwirowni, to por. Stewart i sierż. Mc Ilrocy. Wiadomo, że por Stewartowi nie otworzył się spadochron, uważa się że Mc Ilroy też spadł bez niego lub pozostał w samolocie, w każdym bądź razie nie miał założonych szelek od spadochronu. Należy sądzić, że na żwirowisko został doniesiony. Według p. W. Schnabel w samolocie pozostało dwóch członków załogi. Oglądał on resztki maszyny kilkadziesiąt godzin po zdarzeniu, widział w środku szczątki ludzkie, był to sierż. Dreyer, a o drugim zapewne dowiedział się z przekazu i opowiadań. (Nie można wykluczyć, że w maszynie mógł pozostać również Mc Ilroy). Pan Schnabel wspomina, że po rozbiciu się samolotu o ziemię, krążył nad tym miejscem myśliwiec amerykański. Jest to jakby pośredni dowód, że w tym zdarzeniu nie było niemieckich myśliwców. Żaden samolot nie odważyłby się krążyć na niskim pułapie wśród wrogich myśliwców.


SAMOLOT I ZAŁOGA
B-17G, który spadł 29.V.1944 r. między Drawnem a Dębskiem, był seryjnym samolotem powstałym w wyniku kolejnych przekształceń pierwotnej wersji modelu z 1934 r. W konstrukcji B-17G wykorzystano doświadczenia zdobyte w walkach z Niemcami. Dlatego pod częścią nosowa kadłuba umieszczono podwójne sprężone karabiny maszynowe. Miało to zabezpieczyć samolot przed czołowym atakiem wrogiego myśliwca. Ogólnie wyprodukowano 8680 szt. modelu B-17G. Niestety, uzbrojenie samolotu nie było zbyt skuteczne do jego samoobrony. Zbyt duże straty bombowców spowodowały konieczność stosowania silnej osłony myśliwców. Napęd realizowały cztery silniki o mocy 1200 KM każdy, co pozwoliło osiągnąć maksymalną prędkość do 480 km/h. Długość samolotu wynosiła 22,8 m., wysokość 5,8 m, a szerokość 31,6 m. Ciężar własny wynosił 8605 t. Potrafił załadować maksymalnie blisko 8 t bomb. Zasięg przekraczał 3000 km., a pułap praktyczny był zbliżony do 11 km. Uzbrojenie stanowiło 13 karabinów maszynowych 12,7 mm., z których 8 wchodziło w skład 4 podwójnie sprężonych.
Złoga składała się z 10 osób**.
W „samolocie spod Dębska”, który nosił numer seryjny 42-37877 leciało feralnego dnia 9 członków załogi. Byli to:
pilot - 2/Lt Avery Harold
drugi pilot - 2/Lt Stapleton Edward Jr.
nawigator - 2/Lt Sorkin Jack
bombardier - 2/Lt Stewart Robert F. - zginął
górny strzelec - S/Sgt Mc Ilroy James H - zginął
tylny strzelec - Sgt Dreyer Clem J   - zginął
radiotelegrafista - S/Sgt Bennet Donald E - ranny
dolny strzelec - Sgt Merrick Donald D
boczny strzelec - Sgt Ackermann Clarence F  
Wszyscy, którzy przeżyli, zostali pojmani do niewoli. Po wojnie na okoliczność zestrzelenia zostali przesłuchani przez służby wojskowe.             

                                                                                       Opracowali ; Andrzej Szutowicz,
                                                                                                             Marian Twardowski

** Wg. encyklopedii II Wojny Światowej wyd. MON 1975 r. str. 278
Zdj. samolotu: http://www.podniesinski.pl/galeria/albums/ftp/thumb_b17.jpg

 

Kalisz Pom. Historie wojenne

  • Kalisz w oczach robotników przymusowych

W czytelni Biblioteki Akademii Pomorskiej zachowały się wspomnienia dwóch osób z pobytu na robotach w wojennym Kaliszu Pom. Byli to tzw robotnicy przymusowi.

Jan Cieślak
Jeden z nich Jan Cieślak ur. w 1921 r. w Chmielowie  pow. Brześć. Był w kresowej partyzantce. Na roboty trafił w wyniku łapanki przeprowadzonej przez Niemców w jego rodzinnej wsi. Wytypowany przez SS-mana ,został załadowany na samochód, potem koleją z innymi schwytanymi trafił do Piły. Tu po raz  pierwszy pozwolono mu się napić wody. Z Piły dotarł do Kalisza Pomorskiego. Przyszli panowie już  czekali na „towar”. Rozdział niewolników odbył się na dworcu kolejowym i nie miał nic wspólnego z europejską kulturą ( nic dziwnego że dworzec spłonął ).Cieślak trafił do Fritza Fibinga. Zakwaterowany został z innymi Polakami a ponieważ był „kumaty” i umiał powozić konno zatrudniono go jako woźnicę do przewozu różnych towarów. Dość szybko się przystosował i okradał Niemców równo. Woził także żużel z gazowni na stację. Cieślak wspominał, że w Kaliszu pracowało także ok.300 – 400 Polaków zgrupowanych w tzw Arbeitslager który miał znajdować się koło dworca., drugą liczną grupą mieli być Francuzi ponoć  umieszczono ich  w Wohnlager w mieście. Pracowali oni na kolei ,przy budowie dróg i innych pracach, głównie fizycznych. Robotników obowiązywał przymus noszenia litery „P”, w godzinach 22.00 - 6.00 mieli całkowity zakaz pokazywania się poza miejscem umieszczenia. Za nie zastosowanie się do tych rygorów groziły różne kary np. za brak litery „P” Cielak zapłacił mandat 10 DM  


Jan Szwed i polska konspiracja
Dużo więcej można dowiedzieć się z relacji  Jana Szweda (ur.23.10.1919 r.). Szwed w wspomnieniach wymienia także Belgów (ok. 40 zakwaterowanych przy ul. Strzeleckiej ),oraz umieszczonych w obozie koło stacji Rosjan i około 200 Litwinów na ul Grunwaldzkiej. Robotników z Polski miało być ok. 200. Polacy za aprobatą Belgów i Francuzów założyli w Cybowie grupę konspiracyjną. Według Jana Szweda nastąpiło to w 1943 r. W tym to roku  „na przymusowe roboty przybył do Cybowa Władysław Matuszewski ze wsi Brzozy w woj. warszawskim, który twierdził, że zapisał się na wyjazd do Niemiec na rozkaz organizacji konspiracyjnej działającej w imieniu Armii Krajowej. Mówił, że ma do spełnienia specjalną misję. Powiedział w zaufaniu ,że chętnie przystąpi  do zorganizowania tajnej organizacji bojowej, która będzie jedną z komórek konspiracyjnych istniejących na terenie Pomorza Zachodniego. Za aprobatą Szweda tak się stało. Powstała grupa nazwana przez konspiratorów Związek Wojskowy Zachodni, do którego – według instrukcji posiadanych przez Matuszewskiego – należało werbować głównie byłych wojskowych. Utworzono tzw. piątki składające się z ludzi, których dobrze znano. Co jest ciekawe zgromadzono nawet pewne ilości broni i amunicji. W 1944 r mieli ok. 6 karabinów, które ukryli u Niemca w stodole. Zdobyto ją różnymi sposobami głównie z niemieckich transportów przejeżdżających przez stacje w Kaliszu. Np. jeden z zaprzysiężonych Józef Dziurlikowski  w niemieckim mundurze wniknął do wojskowego eszelonu z którego podczas jazdy wyrzucił broń ,po czym tuż przed Drawnem wyskoczył z transportu i wrócił do Cybowa. Podobna komórka konspiracyjna istniała  w Kaliszu- mieście i Starej Korytnicy. Były punkty kontaktowe .Łączność utrzymywano poprzez gońca. Członkowie konspiracji z innych miejscowości wzajemnie się nie znali. Śledzono ruchy wojsk obserwowano inwestycje. U miejscowej Niemki Emmy Schtatler słuchano radia, głównie  Londynu. Jednym z  zadań  organizacji miało być opanowanie Kalisza Pomorskiego. Matuszewski otrzymywał listy z kraju pisane na jego nazwisko, zawierające zaszyfrowane wiadomości oraz instrukcje. On także odwiedzał okoliczne miejscowości , takie jak Złocieniec, Choszczno, gdzie najprawdopodobniej kontaktował się z uczestnikami ruchu oporu. Nic jednak o tym podwładnym nie mówił. Członkami konspiracji w Cybowie byli między innymi: Kazimierz Buczarski z Młocin, Józef Dziurlikowski z Rypina , Józef Łeszko (Leszko) z lubelskiego, Roman Ogonowski z kieleckiego, Stanisław Szostak, Zofia Rucińska i inni. Razem w rejonie Kalisza związanych z konspiracja mogło być ok. 36 osób. Jan Szwed nie wspomina mile robotników z Zachodu, Belgów i Francuzów .Nazywa ich „obżartuchami”. Denerwowały go  „pełne walizki” Francuzów. Wspomniał ,że i oni w stosunku do Polaków występowali z pretensjami uznając ,że to Polska ponosi  winę za wybuch „wojny za Gdańsk”. O Rosjanach J.Szwed wydał dobrą opinię. W Dębsku była grupa robocza ( komando) żołnierzy Armii Czerwonej jeńców strasznego Stalagu II B Hammerstein (Czarne) , podobne komando istniało w Kaliszu. Co ciekawe w 1939 r. z tego Stalagu przybyło komando ok. 25 polskich jeńców, których zatrudniono w okolicznym majątku. O  końcowym losie Rosjan nic nie wiadomo. W 1944 r utworzono w Kaliszu na ul Wrocławskiej podobóz KL Ravensbrück przebywali w nim mężczyźni zatrudnieni w „Gerätewerk Pommern”. W styczniu 1945 r. wszystkich więźniów ewakuowano. Kilku Polaków ulokowano w tzw Polenlager w Białym Zdroju. Szwed pracował u SS –mana Erwina Afelda, poprzedni Polak zatrudniony u tego Niemca popełnił samobójstwo.  Konspiratorka Zofia Rucińska pracowała u Wilhelma Arnholtz , została wywieziona do Straflagru.Szwed wymienia także dobrych Niemców :Ledin,Gerhnke ,Linck. Miejscowym żandarmem był min Franz Boltz. Pierwsi Kalisz opuścili bogaci Niemcy inni się ociągali.


  • Generał rodem z Kalisza Pomorskiego   

W nocy 20/21 stycznia 1945 r. dowódca II Okręgu Wojskowego w Szczecinie gen. piech. Werner  Kienitz  ogłosił sygnał „Gneisenau”. Tym samym na podległym terenie zmobilizował wszystkie siły  zdolne do noszenia broni. Na własną odpowiedzialność przekroczył dane mu uprawnienia i ingerował w służby sobie niepodporządkowane. Działania te pozwoliły na zgromadzenie i zorganizowanie w nowe struktury ok.36 tyś żołnierzy. Czyli była to siła równa trzem dywizjom. W rejon Kalisza zdecydowano przenieść 402 Dywizję Rez., którą tu dokompletowywano do stanów etatowych. Gen.Kienitz objął osobiście dowództwo nad zmobilizowanymi jednostkami.Za swoje stanowisko dowodzenia obrał Budowo k.Złocieńca.

Jednak nie było mu ono przeznaczone. Komendę nad jego siłami  przejął  dowódca Grupy Armii „Wisła” Reichsführer-SS Heinrich Himmler. Ostatecznie Kienitz znalazł się w okolicach Wałcza gdzie przybył do pociągu specjalnego Himmlera, spożył z nim długi posiłek podczas którego Reichsführer-SS  tryskał optymizmem i nie czuł zbliżającego się niebezpieczeństwa. Następne dni pokazały ,że było ono tuż, tuż.. Doszło do pierwszych nieporozumień w sprawie wypadu w kierunku Czarnkowa z 24 stycznia 1945 r.. Ponieważ  poglądy generała znacznie odbiegały od tych głoszonych przez szefa SS ( dążył także do SS-atyzacji podległych wojsk ) 27 stycznia 1945 roku  po dokonaniu  przez Armię Czerwoną wyłomu w pozycjach niemieckich  Kienitz został zdymisjonowany. Jego miejsce zajął kat Warszawy Erich von dem Bach Żelewski a  sztab Kienitza stał się zalążkiem X Korpusu SS.

Generalska biografia
Generał piechoty Werner  Kienitz urodził się 3 czerwca 1885 r., zmarł 31 grudnia 1959 r. w Hamburgu. Miejscem jego urodzenia był Kalisz Pomorski, w wielu biografiach podaje się Kallies / Kreis Hamburg/  czyli Kalisz powiat Hamburg. Błąd pewnie tkwi w przekształceniu nazwy Dramburg ( czyli Drawsko Pomorskie) w Hamburg. Pod Hamburgiem nie ma miejscowości o nazwie Kallies. Kienitz swą służbę wojskową rozpoczął 11 marca 1914 r. w 8 brandenburskim pułku piechoty nr 64 „General- Feldmarschall Prinz Friedrich Karl von Preußen”, na początku I wojny światowej został 01.10.1914 r. adiutantem pułku. W wigilię 1914 r. był już dowódcą kompanii. 01.12.1915 r. przeszedł do Sztabu Generalnego. Od 27.01.1917 r. służył w sztabie 29 Dywizji Rezerwowej. Po wojnie pozostał w armii. Wiosną 1920 r. dowodził kompanią 9 pułku  Reichswehry  nr 5, a po redukcji armii został dowódcą kompanii  9 pruskiego  pułku piechoty. 01.05.1922 r. przeszedł  do Dowództwa Artylerii III w Berlinie. Na początku 1924 r. został przeniesiony do Dowództwa Piechoty VI w Hanowerze. 01.10.1926 r. był oficerem sztabu 4 Dywizji Reichswehry. Od 1 lipca 1929 r. objął dowództwo 3 batalionu 18 pułku piechoty w Bückeburgu. Pułkiem zaczął dowodzić 01.04.1932 r., był to 15 p.piech. w Kassel.  W październiku 1934 r. powołano go na komendanta Fortyfikacji Stuttgratu. Generałem majorem został 1 marca 1935 r. Od 15 października dowodził 24 D.Piech. w Chemnitz. Stanowisko to pełnił do 1 kwietnia 1938 r. Po aneksji Austrii został Dowódcą Okręgu XVII w Wiedniu. Brał udział w agresji na Polskę .06.09. wraz z swoim XVII Korpusem Armijnym będącym w składzie 14 Armii (d-ca gen. płk Wilhelm List) wkroczył do Krakowa. Jak zapamiętano ten dzień, niemieckie „wojskowe samochody i motocykle wjechały do Rynku (później plac Adolfa Hitlera) ulicą Szewską, okrążyły go, a żołnierze - dla potrzeb ekipy filmowej - rozdawali dzieciom cukierki..." Następnie walczył na kierunku południowo wschodnim min 14 września podległe mu jednostki zaatakowały Przemyśl ,który po odejściu Polaków zajęto. Korpus działał także pod Lwowem W 1940 r. również jako dowódca XVII Korpusu brał udział w kampanii na Zachodzie (Francja - Aisne).Po kapitulacji Francji przegrupował się na teren południowej Polski. W 1941 r. poprowadził swój Korpus na terytorium ZSRR. Bił się o Kowel, Kijów, Biełgorod. 31 sierpnia 1941 r. odznaczony został Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego. 23 stycznia 1942 r. znalazł się w rezerwie. 1 maja 1942 r. trafił do Dowództwa Okręgu Wojskowego II w Szczecinie. Początkowo jako zastępca dowódcy, a potem jako dowódca Okręgu Korpusu. W dniu zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r. razem z prominentami wojskowymi i partyjnymi uczestniczył w Szczecinie na Kaiser-Wihelm –Strasse w uroczystościach 10-lecia rządów gauleitera Pomorza i komisarza obrony Rzeszy na Pomorzu Franza Schwede – Coburg. Gdy wiadomość o zamachu dotarła do Szczecina rozmawiał telefonicznie z feldmarszałkiem Keitlem,      odniego dowiedział się ,że Führer żyje. Kienitz udał się natychmiast do swojej kwatery w Quistorp – Aue   (dziś Jasne Błonia).
O godz. 20.15 rozmawiał telefonicznie z jednym z czołowych  spiskowców gen. płk Erichem Hoepnerem (powieszony 8 sierpnia 1944 r.). Podczas tej rozmowy odmówił wsparcia i nie poparł zamachu.  Z końcem lipca wespół z swoim szefem sztabu płk I.G. Staudingerem zintensyfikował działania zmierzające do obrony Pomorza. Wzorując się na doświadczeniach Stalingradu uważał, że prowincję można bronić miesiącami tak by dać czas dyplomacji do negocjacji z aliantami. Po przeniesieniu do rezerwy kadrowej 1 lutego 1945 r. nie powrócił już do służby czynnej. Jego następcą na stanowisku dowódcy okręgu został gen .piech. Walter Hoernlein. 22 kwietnia 1945 r. Kenitzowi przyznano Krzyż Niemiecki (srebrny). Po klęsce Niemiec 8 maja 1945 r. trafił do brytyjskiej niewoli ,przebywał w niej do maja  1948 r. Gdy czyta się biografię generała piechoty Wernera  Kienitza odnosi się wrażenie ze był on typowym odpowiedzialnym i karnym żołnierzem. Ale jeśli weźmie się pod uwagę, że jako dowódcy  Okręgu Wojskowego II w Szczecinie podlegały mu bezpośrednio Oflagi i Stalagi znajdujące się na terenie podległego mu Okręgu, obraz Kienitza -  żołnierza ulega poważnemu zdeformowaniu.
Awanse: kadet - 11.03.1904 r. , podchorąży - 18.10.1904 r., podporucznik - 18.08.1905 r., porucznik
- 18.02.1913 r., kapitan- 24.12.1914 r.,major - 01.02.1925 r., podpułkownik - 01.10.1929 r., pułkownik - 01.04.1932 r. generał major - 01.03.1935 r. ,generał porucznik - 01.04.1937 r., generał piechoty                  - 01.04.1938 r.
Odznaczenia: Rycerski Krzyż Żelazny, Krzyż Niemiecki ( srebrny),Order Korony Pruskiej 4 kl., Order Królewskiego Domu Hohenzollernów z mieczami, Krzyż Żelazny 1 i 2 kl., Wojenny Krzyż Zasługi 1 kl. z mieczami ,Wojenny Krzyż Zasługi 2 kl., Order  Książęcego Domu Hohenzollernów 3 kl. z mieczami
Bawarski Order Wojskowej Zasługi 4 kl. z mieczami, Honorowa odznaka „ Za dzielność” ,Krzyż Honorowy Kombatantów 1914-1918 ,Medal  „ Siły Zbrojne” kl. 1 i 3  ( za lata służby 25 i 12),Medal Pamiątkowy 13 marca 1938 r., Medal pamiątkowy 1 października 1938 r., Austriacki Krzyż Zasługi Wojskowej 3 kl.


  • Walki o Kalisz  Pomorski

Kalisz ze względu na swe położenie, z punktu widzenia wojskowego, był ważnym strategicznie miastem. Jego znaczenie wynikało z skrzyżowana się tu dróg Choszczno – Drawsko , Złocieniec i Szczecin - Bydgoszcz  oraz szlaków kolejowych Szczecin – Piła i Choszczno – Mirosławie- Złocieniec. Nic więc dziwnego, że w obliczu zbliżającego się frontu Kalisz  przygotowano do działań zbrojnych.. Wykorzystując dogodne do organizacji obrony położenie miasta, szczególnie jeziora , Niemcy przekształcili je  w silny węzeł oporu. Na drogach prowadzących do miasta wykonano zapory inżynieryjne łącznie z polami minowymi. W samym Kaliszu powstały punkty oporu, w domach zorganizowano stanowiska ogniowe ,wzmocniono walory osłonowe piwnic, zbudowano barykady. Wśród mających bronić miasta wymienia się żołnierzy z takich  jednostek jak 163 Dywizja Piechoty (przybyła poprzez Berlin z Norwegii d-ca Oberstleutnant Klaus Brockelmann)i jej 310 pułk piechoty,402 Dywizja Zap. (d-ca gen.por. baron  Siegmund von Schleinitz, swój sztab miała w Pomierzynie  - Pammin)  Wspomina się baterię dział pancernych i niszczycieli czołgów oraz kompanie Volkssturmu. Ilość obrońców szacuje się na kilka tysięcy żołnierzy. Pierwszą rubież obronną zorganizowała 163 DP gdzie na linii Stara Korytnica –Kalisz Pom. rozmieszczony został  310 pp oraz kilka batalionów  402 DP. Wytworzona sytuacja taktyczna spowodowała ,że po likwidacji przez radziecką 47 Armię niemieckich sił w rejonie Wałcza, na lewe skrzydło 1 Armii Wojska Polskiego wyszła  posuwająca się od południowego wschodu radziecka 61 Armia  gen. płk. Pawła Biełowa 1 Frontu Białoruskiego. Stąd ona otrzymała zadanie opanowania Kalisza Pomorskiego a ścislej jej 75 Dywizja Piechoty Gwardii gen.mjr W. Gorisznija z 9 Korpusu Piechoty Gwardii gen. lejtn. Aleksandra Pułko- Dmitriewa. Próby zdobycia Kalisza z marszu, podejmowane przez oddziały 75 DPiech. w dniu 11 lutego, nie miały początkowo powodzenia. Wszystkie ataki załamywały się w zaporowym ogniu niemieckiej broni maszynowej, artylerii i moździerzy . Wówczas z pomocą pospieszyła sąsiednia 12 DPiech. Gwardii gen. mjr Dymitra Malkowa. Wydzielony z jej składu 1 batalion  37 pułk piechoty  kpt. gwardii Piotra Afanasjewa, wzmocniony grupą czołgów i baterią moździerzy, o godzinie 16.00 niespodziewanie uderzył od zachodu  w skrzydło nieprzyjacielskiej obrony. Prowadząc ogień w marszu czołgi z desantem piechoty na maksymalnej szybkości wdarły się  do centrum miasta. Wykorzystując  ten sukces uderzyły od południa pułki75 Dywizji. Walki uliczne trwały całą noc. Nieprzyjacielski garnizon został rozbity. 12 lutego Kalisz Pomorski był wolny od sił niemieckich. Miasto było mocno zniszczone. Najbardziej ucierpiało śródmieście, zniszczone w 80%. Radziecki komunikat wojenny z dnia 12.02.1945 r. odnotował ”…Na północny zachód od Piły wojska radzieckie kontynuowały działania zaczepne ,w wyniku których opanowały na terenie niemieckiego Pomorza miasta :Tütz (Tuczno), Kallies (Kalisz Pomorski) i Neuwedell (Drawno) oraz zajęły ponad 40 innych miejscowości …”

Relacje Polaków
Świadkami  walk o miasto byli Polacy, robotnicy przymusowi. Nie potwierdzają oni naukowych twierdzeń o zaciętych walkach w mieście. Zachowała się relacja Jana Szwed ,który tak wspominał „Rosjanie zjawili się w Kaliszu Pomorskim w późnych godzinach wieczornych. Na południu i wschodzie jaśniały łuny pożarów. W ostatnich godzinach przed wejściem wojsk radzieckich długie kolumny hitlerowskie ciągnęły przez miasto w kierunku Cybowa i Poźrzadła. W rejonie przejazdu kolejowego, koło toru kolejowego i szosy na Mirosławiec hitlerowcy wykopali rowy strzeleckie. Rozpoczęła się strzelanina. Samochody niemieckie podwoziły żołnierzy na pierwszą linię walki. Po kilku godzinach walki, w których poległo kilkuset hitlerowców Niemcy wycofali się. Widząc grupę żołnierzy radzieckich idących szosą od strony Mirosławca, wyszedłem z ukrycia. Na szosie koło Cybowa wybuchały miny założone przez hitlerowców” W innej relacji (T.Gasztold „Śladami operacji pomorskiej” Wyd. Poznańskie 1973 r. s 101,102.) wspomina ,że w początkowej fazie walk o Kalisz  SS-mani z pozycji obronnych ulokowanych w zachodniej części miasta, spędzili mieszkańców Kalisza na rynek przed kościołem ,tam zorganizowano patriotyczny wiec i wydano im broń, jednocześnie w wypowiedziach jakie wygłoszono zachęcano do wytrwałej obrony miasta. Chcąc podnieść morale stwierdzono ,że na Pomorze wchodzą duże siły niemieckie które powstrzymają radziecką ofensywę. J.Szwed zapamiętał ,że „…Nad miastem panowała cisza nagle wzniosły się trzy czerwone rakiety…lawina dział i samochodów ruszyła przez ulice. Padł tylko jeden strzał. Oddała go jakaś Niemka z rusznicy przeciwpancernej.” Należy przypuszczać, że relacja ta odnosi się do momentu wejścia do miasta grupy kpt. Afanasjewa. Wspomnienia o Niemce, która gdy do Kalisza wdarły się radzieckie czołgi ostrzelała je z  pancerfausta powtarzają się także w innych relacjach. Według licznych obiegowych opinii trafiła czołg z jakimś wyższym oficerem radzieckim. Załoga miała się w tym czołgu spalić, oficer też zginał, ponoć za to Kalisz spotkała straszna zemsta i stąd miały  być tak duże  zniszczenia. Panuje przekonanie, że dziewczyna zginęła w walce lecz  J.Szwed uważa ,że została ujęta i podczas przesłuchania przyznała, że strzelała całkiem świadomie. Nie zmienia to faktu, że życie straciła gdyż jako uzbrojonego cywila nie chroniły ją   paragrafy prawa wojennego, które w odniesieniu do frontu wschodniego i tak niezbyt często przez obie strony były respektowane. Najprawdopodobniej została rozstrzelana. Zakopano ją na terenie miasta, ponoć leży na placu budowlanym przy ul. Chrobrego.


Dalsze walki
Tego samego dnia zajęto Biały Zdrój. Równolegle z walkami w Kaliszu trwały zacięte walki w Starej Korytnicy .Niemcy z rozbitej dywizji „Märkisch Friedland” oparli swoją obronę o miejscowy nasyp kolejowy. Zdobycie Starej Korytnicy kosztowało Rosjan kilkunastu poległych czerwonoarmistów. W rejonie Łowicza Wałeckiego radzieckie prawe skrzydło znalazło się w sojuszniczej styczności z 3 batalionem 2 pułku piechoty 1 Armii Wojska Polskiego. Rosjanie zatrzymali się  w rejonie Cybowa i Poźrzadła.19 lutego  na odcinku od Kalisza do Bani ruszyło natarcie 1 Frontu Białoruskiego. Jednak nie uzyskało ono zamierzonego powodzenia .W rejonie Recz- Kalisz Pom. na atakujących Rosjan wyszło niemieckie natarcie doszło do boju spotkaniowego, który skończył się niemieckim sukcesem. Radzieckie natarcie zostało powstrzymane. Na terenie Kalisza został zorganizowany szpital wojskowy. Przywożono do niego dziesiątki rannych. W ich transporcie pomagali miejscowi Polacy. Jednym z pacjentów kaliskiego lazaretu był ciężko ranny w brzuch żołnierz o pospolitym imieniu Sasza. Rana była szarpana, cierpiąc niesamowite bóle zapytał;
- Jak w tej miejscowości wygląda wiosna ?
Gdy odpowiedziano mu -Normalnie wygląda-  prozaicznie pytał dalej;
- A kwitną bzy ,jabłonie i kwiaty na łąkach?
- Są tu łąki i ryby w jeziorach ?
- A jaskółki i bociany też są ?
Odpowiadano mu twierdząco – Tak, są Sasza, są.
- To tak jak na Białorusi- westchnął - Lubię wiosnę szkoda, że jej nie doczekam. Tak już blisko…Sasza zmarł. Może warto wspominając ową dziewczynę z pancerfaustem wspomnieć również owego Saszę co lubił wiosnę. Ostateczne odrzucenie Niemców  z okolic Kalisza Pom. nastąpiło podczas tzw 2 fazy Operacji Pomorskiej, która rozpoczęła się 1 marca 1945 r. Wówczas to wykonano natarcie całością sił radzieckich z rejonu od Drawna po Recz .Dowodził osobiście marsz. Gieorgij Żukow, który swoje stanowisko dowodzenia zorganizował w Reczu. Oddziały 3 Armii Uderzeniowej gen. Simoniaka z 146 D.Piech. nacierały przez  Giżyno, Pomierzyn, Wierzchucin, Konotop, Poźrzadło, Brzeźniak i Przytoń.


  • Inny generał

Był Bohaterem Związku Radzieckiego przeszedł szczeble kariery od szeregowca do dowódcy 61 Armii Na czele tej Armii stanął w 1942 r. Walczył m.in. w orłowskiej operacji zaczepnej i w bojach o Dniepr. Współdziałał w wyzwoleniu Warszawy. Z 61 Armia  zajmował Kalisz Pom. Ten dowódca to  Paweł A. Biełow. Urodził się w 1897 r. W czasie rewolucji opowiedział się za bolszewikami .W ich szeregach brał udział w wojnie domowej. Związał się z czerwoną kawalerią. Po wojnie domowej pozostał w armii. W czasie inwazji Niemiec na ZSRR był dowódcą 2 Korpusu Kawalerii i Grupy Konno-Zmechanizowanej. Bił się w bitwie o Moskwę następnie w rejonie obwodu smoleńskiego, przez pięć miesięcy walczył na tyłach armii niemieckiej… Po zakończeniu Operacji Pomorskiej uczestniczył w Operacji Berlińskiej. Po wojnie nadal był w służbie. W latach 1955-1960 był przewodniczącym KC Ochotniczego Towarzystwa Współdziałania z Armią, Lotnictwem i Flotą. Zmarł w 1962 r.

  • Uwagi końcowe

Opracowanie powstało dzięki materiałom zgromadzonym przez Bibliotekę Akademii Pomorskiej w Słupsku, Miejską Bibliotekę Publiczną w Czarnem i osobistym źródłom p. Krzysztofa Dobosz z Kalisza Pom. Paniom z Czytelni Biblioteki Akademii Pomorskiej ,Pani Kierownik biblioteki w Czarnem Grażynie Borysewicz i panu Krzysztofowi Dobosz za okazaną pomoc serdecznie dziękuję.
Opracowanie jest zebranym w całość zbiorem fragmentów zaczerpniętych ze źródeł  dot. czasów wojny i odnoszących się do Kalisza Pom. Jeśli chodzi o postać gen. Kienitza materiał jest nowatorski, podobnie jak relacja Jana Cieślaka odnośnie robotników   przymusowych. W przypadku wspomnień  Jana Szwed o konspiracji w Cybowie to, gdyby okazało się ,że konspiratorzy w rej. Kalisza należeli do Batalionów „Odra” , wówczas byłaby to już historyczna mała sensacja. Mimo wielu wątpliwości co do historii zajęcia Kalisza przez Armię Czerwoną należy uznać, że w dniach 10 -12.02.1945 r. zacięte walki o Kalisz były, jednak dotyczyły one zachodniej części miasta gdzie nie tylko Niemcy twardo bronili się, ale skąd wychodziły ich kolejne kontrataki. Wszystkie przedstawione fakty nie są w  odczycie wiążące, dlatego wymagają naukowego sprawdzenia i weryfikacji.

                                                                                                    Opracował: Andrzej Szutowicz

Literatura:
http://www.lexikon-der-wehrmacht.de/Personenregister/K/KienitzWerner-R.htm
http://www.camp198.fsnet.co.uk/General%20der%20Infanterie%20Werner%20Kienitz.htm
http://www.ritterkreuztraeger-1939-45.de/Infanterie/K/Ki/Kienitz-Werner.htm
Bolesław Dolata ,Tadeusz Jurga Walki zbrojne na ziemiach polskich. Wyd MON W-wa 1977 s.189,562
Tadeusz Gasztold. Dzieje ziemi drawskiej. Wydawnictwo Poznańskie 1972 s.1952 – 1958.
Encyklopedia II wony światowej. Wyd. MON.W-wa 1975 r. s .71.
„Szlakiem ofensywy .Wyzwolenie Kalisza Pom. Głos Pomorza 38/1987
Na robotach w Kaliszu Pomorskim 1942-1945 /  Jan Cieślak - Kalisz Pomorski, b.r. PTH-P 162
Ruch oporu w Kaliszu Pomorskim / Jan Szwed. - Kalisz Pomorski : [b.w.], [1960] PTH-P 266
T.Gasztold . Śladami operacji pomorskiej. Wyd. Poznańskie 1973 r. s 101,102.
T.Gasztold .Wyzwolenie miast i wsi Pomorza Zachodniego Zachodniego.1945 roku. Wyd. KONB. Koszalin 1976 r. s 101,102.
Marcin Kuchto Tragiczny los niemieckiej dywizji walczącej na Pomorzu (cz. 5) http://wppp2.ovh.org/str/artykul.php?id=1206496067&gaz=tl http://en.wikipedia.org/wiki/G%C3%BCnther_Krappe

 

Kalisz Pom. Historie wojenne. Cz.II

  • Inne relacje Polaków

Jan Szwed w innej relacji ( T.Gasztold „Śladami operacji pomorskiej” Wyd. Poznańskie 1973 r. s 101,102.) wspomina ,że w początkowej fazie walk o Kalisz  SS-mani z pozycji obronnych ulokowanych w zachodniej części miasta, spędzili mieszkańców Kalisza na rynek przed kościołem ,tam zorganizowano patriotyczny wiec i wydano im broń, jednocześnie w wypowiedziach jakie wygłoszono zachęcano do wytrwałej obrony miasta. Chcąc podnieść morale stwierdzono ,że na Pomorze wchodzą duże siły niemieckie które powstrzymają radziecką ofensywę. J.Szwed zapamiętał ,że „…Nad miastem panowała cisza nagle wzniosły się trzy czerwone rakiety…lawina dział i samochodów ruszyła przez ulice. Padł tylko jeden strzał. Oddała go jakaś Niemka z rusznicy przeciwpancernej.” Należy przypuszczać, że relacja ta odnosi się do momentu wejścia do miasta grupy kpt. Afanasjewa. Wspomnienia o Niemce, która gdy do Kalisza wdarły się radzieckie czołgi ostrzelała je z  pancerfausta powtarzają się także w innych relacjach. Według licznych obiegowych opinii trafiła czołg z jakimś wyższym oficerem radzieckim. Załoga miała się w tym czołgu spalić, oficer też zginął, ponoć za to Kalisz spotkała straszna zemsta i stąd miały  być tak duże  zniszczenia. Panuje przekonanie, że dziewczyna zginęła w walce lecz  J.Szwed uważa ,że została ujęta i podczas przesłuchania przyznała, że strzelała całkiem świadomie. Nie zmienia to faktu, że życie straciła gdyż jako uzbrojonego cywila nie chroniły ją   paragrafy prawa wojennego, które w odniesieniu do frontu wschodniego i tak niezbyt często przez obie strony były respektowane. Najprawdopodobniej została rozstrzelana. Zakopano ją na terenie miasta, ponoć leży na placu budowlanym przy ul. Chrobrego.
Na terenie Kalisza został zorganizowany szpital wojskowy. Przywożono do niego dziesiątki rannych. W ich transporcie pomagali miejscowi Polacy. Jednym z pacjentów kaliskiego lazaretu był ciężko ranny w brzuch żołnierz o pospolitym imieniu Sasza. Rana była szarpana, cierpiąc niesamowite bóle zapytał;
- Jak w tej miejscowości wygląda wiosna ?
Gdy odpowiedziano mu -Normalnie wygląda-  prozaicznie pytał dalej ;
- A kwitną bzy ,jabłonie i kwiaty na łąkach ?
- Są tu łąki i ryby w jeziorach ?
- A jaskółki i bociany też są ?
Odpowiadano mu twierdząco – Tak, są Sasza, są.
- To tak jak na Białorusi- westchnął - Lubię wiosnę szkoda, że jej nie doczekam. Tak już blisko…Sasza zmarł. Może warto wspominając ową dziewczynę z pancerfaustem wspomnieć również owego Saszę co lubił wiosnę ?
Radziecki komunikat wojenny z dnia 12.02.1945 r. odnotował ”…Na północny zachód od Schneidemühl ( Piły ) wojska radzieckie kontynuowały działania zaczepne ,w wyniku których opanowały na terenie niemieckiego Pomorza miasta :Tütz (Tuczno ), Kallies ( Kalisz Pomorski) i Neuwedell (Drawno ) oraz zajęły ponad 40 innych miejscowości m.in. Alt Körtnitz  ( Starą Korytnicę ) Baalster ( Biały Zdrój ) Gutsdorf ( Cybowo ), Witdforth ( Prostynię )…”
Ostateczne odrzucenie Niemców  z okolic Kalisza Pom. nastąpiło dopiero podczas tzw 2 fazy Operacji Pomorskiej, która rozpoczęła się 1 marca 1945 r. Wówczas to wykonano natarcie całością sił radzieckich z rejonu od Drawna po Recz .Dowodził osobiście marsz. Gieorgij Żukow, który swoje stanowisko dowodzenia zorganizował w Reczu.


  • Przypadek dowódcy X Korpusu SS

Trudno jest określić kto w lutym 1945 r bezpośrednio dowodził obroną Kalisza. Ponieważ niemieckie jednostki biorące udział w tej obronie wchodziły w skład X Korpusu SS, dlatego wśród odpowiedzialnych za utrzymanie miasta był również  dowódca tego Korpusu gen.porucznik Günther Krappe  Urodził się 13 kwietnia 1893 w Żółte ( Schilde ) powiat Drawsko Pom., zmarł 31 grudnia 1981 w Altena, Westfalia .Rodzina jego posiadała w m. Olchowiec (ok. 4 km na zachód od m Żółte ), sołectwo Żółte, majątek wraz z pałacem ( ponad 3000 ha ) .Ojciec Erach von Krappe był miejscowym przywódcą paramilitarnej organizacji Sthalhelm. Günther Krappe  służbę wojskową rozpoczął 24 września 1912 r. W latach 1912 – 1914 służył jako podchorąży w 34 pułku fizylierów. W okresie I wojny światowej 1914 – 1918 pełnił funkcje dowódcy plutonu i dowódcy kompanii. Był wielokrotnie odznaczany za odwagę w tym krzyżami żelaznymi 1-szej i 2-giej klasy. Od 1-go października 1919 r. znalazł się w 4 pułku piechoty Reichswehry gdzie w latach 1922 -1926 był adiutantem 2 batalionu, po czym od 1 czerwca 1926 r. dowodził w tym pułku kompanią.1 października 1930 r. został oficerem wywiadu 2 Dywizji Piechoty z tego stanowiska przeszedł w 1935 r na dowódcę 2 batalionu 59 pułku piechoty. W latach 1937 – 1939 r. dowodził 3 batalionem 73 pułku piechoty. Następnie został przeniesiony do Gdańska, gdzie 1 lipca 1939 r. objął dowodzenie nad miejscowym 1 pułkiem Landespolizei. Na tym stanowisku we wrześniu 1939 r. znalazł się wśród atakujących polską składnicę na Westerplatte za co otrzymał gdański krzyż 1-szej klasy. W październiku 1939 r. przeszedł do dyplomacji wojskowej. Był attache wojskowym w Budapeszcie ( 1939 -1941) i w Madrycie  (1941-1942 ). Od 01.12.1942 -18.01.1943 r. znalazł się w rezerwie kadrowej Wehrmachtu. Po tym krótkim okresie przeszedł na kolejne wyższe stanowiska dowódcze od komendanta szkoły, do dowódcy 61 Dywizji Piechoty, którą dowodził do 01.12.1944 r. Za zasługi w dowodzeniu dywizją otrzymał Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego. Ponownie znalazł się w rezerwie kadrowej. W tym czasie był już na kursie wyższych dowódców .Prosto kursu został przeniesiony do SS gdzie objął obowiązki szefa sztabu X korpusu SS Korpusem od  26.01.1945 r. Dowodził SS-Obergruppenführer Erich von Bach-Zelewski ,powstał on na bazie rozwiązanego XIV Korpusu SS .5 Dywizja Strzelców i 402 Dywizja Piechoty   później podporządkowano mu 163 Dywizję.Von Krappe od 10 lutego 1945 r. został dowódcą tego Korpusu (niem. Generalkommando X. SS-Armeekorps lub Gruppe Krappe). W marcu 1945 r. wraz z X Korpusem został  osaczony przez 1 Armię Pancerna Gwardii,3 Armię Uderzeniową i 1 Armię wojska Polskiego .Wielokrotne próby wyrwania się z matni nie dały rezultatu. Ranny w rękę generał wraz z grupą oficerów  sztabu oczekiwał mających nastąpić  wydarzeń w swoim rodzinnym pałacu w Olchowcu. W pobliżu posiadłości von Krappe walczył polski10 pułk piechoty 4 Dywizji Piechoty 1 AWP. Za siłami głównymi pułku posuwała się kompania sanitarna a wraz z nią  pułkowy lekarz kapitan Borys Wierstakow. Czy to chcąc szybciej dotrzeć do pułku czy też ( jak chcą inni ) szukając miejsca na szpital kpt Wierstakow z sanitariuszami znalazł się koło m. Olchowiec , tu napotkał Polaków robotników przymusowych. Ostrzegli oni polskich żołnierzy ,że w pałacu są Niemcy. Pod osłoną ciemności ( była już noc 6/7 marca 1945 r.) przystąpiono do działania. Pierwszymi jeńcami byli 3 żołnierze niemieccy złapani na skraju wsi. Od nich dowiedziano się ,że w pałacu jest generał i ok. 20 żołnierzy. Wierstakow ze swoimi sanitariuszami otoczył pałac. Po krótkiej strzelaninie generalska obstawa poddała się. Wewnątrz pałacu w sali pełnej książek zastali  mężczyznę ( ponoć moczył nogi w miednicy). Niemiec podniósł ręce do góry, przedstawił się i powiedział, że dowodzi korpusem SS ale nie jest i nigdy nie był członkiem tej formacji. Po czym oddał swój pas broń i dokumenty. Scenę poddania się do niewoli gen. por. Günthera von Krappe obserwowała  jego żona. Generał trafił do sztabu 4 Dywizji Piechoty, po czym został przekazany Rosjanom. W niewoli przebywał do 1 marca 1949 r. Podczas służby wojskowej awansował na kolejne stopnie wojskowe : podporucznik  (22 marca 1914), porucznik (20 maja 1917), kapitan (1 lutego 1925) ,major (1 kwietnia 1934) ,podpułkownik (1 sierpnia 1936), pułkownik (1 kwietnia 1939) generał major (1 listopada 1942) ,generał porucznik (1 października 1943)

  • Zakończenie

Obaj przedstawieni generałowie Werner  Kienitz i Günther Krappe byli bezpośrednio lub pośrednio związani z Kaliszem Pom. Jednak z punktu widzenia polskiego nie mogą zasługiwać na szacunek. Pierwszy z racji pełnionej funkcji ponosi pełną odpowiedzialność za to co działo się w podległych mu Oflagach i Stalagach. Z tej racji obciąża go kilkadziesiąt tysięcy ofiar tych obozów. Drugi generał będąc na placówce w Budapeszcie zaciekle tropił  przemieszczających się przez Rumunię Polaków. Wcześniej dowodząc w ataku na Westerplatte gdańskim 1 pułkiem Landespolizei, dokonał przestępstwa wojennego, gdyż pułk ten był jednostką Wolnego Miasta Gdańska a nie państwa niemieckiego.
Fascynacja faszystowską niemczyzną przeżywa w Polsce istny boom. Mundury i akcesoria hitlerowskie wzbudzają powszechne zainteresowanie a na wszelkiego rodzaju tematycznych, szczególnie internetowych dyskusjach toczą się spory o taki czy inny batalion, pułk ,dywizję SS. Pasjonaci Waffen SS - organizacji prawnie uznanej za zbrodnicza, z wywieszonymi językami podniecają się czy ten a tamten SS –man rozwalił tyle a tyle bolszewickich czołgów. Nosił taki czy inny mundur, miał taki a taki krzyż żelazny. Nie dochodzą do ich świadomości fakty, że często tymi „dzielnymi żołnierzami” byli dawni strażnicy obozów zagłady, uczestnicy pacyfikacji i mordów na Żydach czy ludności krajów podbitych. Nie daj Bóg jak taki gość z SS zamarzł gdzieś na Syberii, ileż to żalu, ileż to smutku. Tymczasem relacje o polskiej martyrologii  na ogół nie wzbudzają większego zainteresowania. Uwypuklanie niemieckiego męstwa w regionach gdzie płonęły synagogi ,w perfidny  sposób rozwiązano kwestię żydowską. dokonywano pojedynczych zbrodni i masowych mordów , męczono i wykorzystywano ludzi, wieszano niewinnych, gdzie funkcjonowały obozy  itd., itd., uznać trzeba za etyczną patologię.. Ta fascynacja zbrodniarzami powoduje, że z dziejów pomorskich miast ,miasteczek, wsi uchodzą rzeczy ważne dla naszej narodowej tradycji i ulegają zapomnieniu. Często by nie urazić byłych mieszkańców tych ziem kosztem pamięci o wyrządzonej przez nich ,ich  ojców i dziadów krzywdzie, unika się drażliwych tematów. Współczuje się ich martyrologii „wyzwolenia” i wygnania i nie pamięta się już o cierpieniach Polaków . Chociażby w odniesieniu do tzw wygnania czy ktoś pomyśli o deportacjach polskich obywateli z Wielkopolski i Pomorza czy Zamojszczyzny. ( Czyż to z winy mrozu zamarzły  w wagonach polskie dzieci  ? ) Zapomina się ,że to niemieckie państwo zaserwowało Polakom pięcioletnią ponurą noc, która rozpoczęła się na cztery lata przed tym nim Armia Czerwona –jakby nie było niemiecki  sojusznik  z 1939 r - wkroczyła na tereny Rzeszy. To ta III Rzesza  wymordowało blisko 6000 000 polskich obywateli w tym 3000 000 metodą przemysłowej rzezi. Czy Panów Starostów, Panów Burmistrzów, Wójtów  ktoś przeprosił za  wyrządzone Polakom krzywdy na terenach gdzie są gospodarzami ? Myślę ( obym się mylił) , że takiego przypadku nie było… A tym których męczeństwo rodaków  nie obchodzi, którzy za wizję dotacji, czy poklepania po plecach, potrafią zapomnieć o powinności pamięci o narodowych męczennikach, warto przypomnieć mickiewiczowską sentencję wyeksponowaną na sztandarach Związku Sybiraków; JEŚLI MY ZAPOMNIMY O NICH TO NIECH BÓG ZAPOMNI O NAS.


                                                                                                    Opracował: Andrzej Szutowicz

Literatura:
Bolesław Dolata ,Tadeusz Jurga Walki zbrojne na ziemiach polskich. Wyd MON W-wa 1977 s.189,562
Tadeusz Gasztold. Dzieje ziemi drawskiej. Wydawnictwo Poznańskie 1972 s.1952 – 1958.
„Szlakiem ofensywy .Wyzwolenie Kalisza Pom. Głos Pomorza 38/1987
T.Gasztold . Śladami operacji pomorskiej. Wyd. Poznańskie 1973 r. s 101,102.
T.Gasztold .Wyzwolenie miast i wsi Pomorza Zachodniego Zachodniego.1945 roku. Wyd. KONB. Koszalin 1976 r. s 101,102.
Marcin Kuchto Tragiczny los niemieckiej dywizji walczącej na Pomorzu (cz. 5) http://wppp2.ovh.org/str/artykul.php?id=1206496067&gaz=tl http://en.wikipedia.org/wiki/G%C3%BCnther_Krappe

 

ŻYDZI W KALISZU POMORSKIM

Żydzi niemieccy, ci którzy nie uciekli lub nie emigrowali znikli tak, jak zniknął cały ich naród w tej części Europy. Początkowo nie wierzyli, że może ich spotkać tak okrutny los, stąd po przybyciu do gett na Wschodzie pogardzali miejscowymi Żydami. Mieli ich za gorszych i obcych, dopiero gdy w oddali słychać było złowieszcze gwizdy pociągów, mających wszystkich wywieźć ku wieczności, zrozumieli, że należą do tego samego narodu…

Gmina żydowska w Kaliszu Pomorskim
Osadnictwo żydowskie w Kaliszu Pomorskim zbiegło się niemal z ostatnim pożarem miasta w 1771 r. W czasie tego kataklizmu spłonął cały Kalisz, zawaliły się także mury obronne (ocalały tylko trzy budowle). Wieść o tragedii miasta dotarła do samego króla Fryderyka II, który wsparł jego odbudowę własnym funduszem. Rok przed pożarem w 1770 r. mieszkały w Kaliszu trzy rodziny żydowskie, w 1777 roku dwie a w 1804 pięć. Pierwszym znanym mieszkańcem pochodzenia żydowskiego który zmarł w Kaliszu był Aron Abraham. Zmarł on w 1784 r. i najprawdopodobniej pochowany został na cmentarzu żydowskim w  Mirosławcu (Märkisch Friedland). Mieszkańców pochodzenia żydowskiego przybywało W 1816 na 2182 Kaliszan odnotowano 10 katolików i 97 Żydów. W  1817 r. miejscowa gmina żydowska  zatrudniła pierwszego urzędnika pełniącego funkcje religijne.

Był nim Leiser Auerbach, który objął stanowisko nauczyciela, kantora oraz rzeźnika. W latach 1840 - 1849 mieszkało w Kaliszu od 144 do 149 Żydów. W okresie 1779-1847  urodziło się tu 220 żydowskich dzieci. Od 1800 r. do 1847 r. zawarto  45  małżeństw ,w latach 1784-1847 było 69 zgonów, z tej liczby zmarło 20  osób dorosłych. Większość kaliskich Żydów zajmowała się handlem, spotykało się także szklarzy, kuśnierzy, rzeźników, krawców i nauczycieli . W latach 1847-1874 zawarto 43 małżeństw, zmarło 70 osób. Stopniowo  następował spadek urodzin, liczba kaliskich Żydów sukcesywnie malała. W 1871 r. statystyki odnotowały 102 osoby tej narodowości. W 1880 r. było ich 98 i po 1895 r. spadek się pogłębiał. W 1900 r. na ogólną liczbę 3700 mieszkańców, zamieszkiwało Kalisz 43 Żydów. Przyczyną tego była prawdopodobnie trudna  sytuacja gospodarcza Kalisza Pomorskiego, spowodowana upadkiem przemysłu sukienniczego w XIX wieku. W 1925 na 3600 mieszkańców  przypadło już tylko 20 Żydów Miejscowa gmina żydowska miała w mieście małą synagogę , która mieściła się przy Kasernenstraβe jak również posiadała swój cmentarz, założony w XVIII w. a który znajdował się przy drodze na Drawsko Pom. Przewodniczącym gminy w latach 80 tych XIX w. był J. Tützer Odnotowano także trzech nauczycieli - kantorów w 1885 M. Fuchs, w 1898- Schüller i w 1905 Marien. Otrzymywali oni pensję w wysokości 1 050 marek. W 1900 r. gminie przewodniczył  David Salinger, był on tu ostatnim prezesem gdyż sprawował  ten urząd aż do czasu jej rozwiązania, czyli do ok. 1938 roku. Prywatnie był właścicielem „Firmy Isaac Salinger", która zajmowała się handlem tkaninami oraz towarami wełnianymi, jak również produkcją fartuchów i koszul. W 1907 w skład zarządu firmy wchodzili m.in. Paul Fabian i Isaac Glasfeld. Budżet gminy w 1910 r. liczył 1 636 marek, w  1913 r.-  617 marek ( mieszkało wtedy w Kaliszu 39 Żydów ) , w 1925 r. - 750 marek, w 1926 r. osiągnął wartość 1 133 marek, w 1929 r. -1 036 marek, a w 1931 roku tylko 421 marek. Trzy lata później budżet liczył 646 marek. .W 1934 r. mieszkało w Kaliszu 26 Żydów z których tylko siedmiu opłacało podatki na rzecz gminy. Żydzi z  Kalisza utrzymywała ścisłe związki z Mirosławcem skąd miał  pochodzić ojciec sędziego religijnego Reinhardt Dajan.

Gdy należało uciekać

W 1935 roku oddział (Gauleitung) hitlerowskiej partii NSDAP w Szczecinie wydał ciekawą książeczkę która miała być przeznaczona „Nur Für Parteigenossen”, czyli tylko dla towarzyszy partyjnych. Tytuł jej „Gegen Gruel- und Boykotthetze der Juden im Ausland” wskazywał, że. broszurka ta miała za zadanie zaprzeczyć szerzonych za granicą „kłamstwom” o prześladowaniu i bojkocie Żydów w Niemczech. Aby to udowodnić zawierała nazwiska oraz adresy działających „bez przeszkód” na Pomorzu Zachodnim żydowskich kupców, przemysłowców, adwokatów, lekarzy, nauczycieli. W istocie był to sprytnie zredagowany przewodnik dla lokalnym przywódców nazistowskich z gotową listą Żydów przeznaczonych w pierwszej kolejności do prześladowań. Mimo partyjnego przeznaczenia każdy mieszkaniec Pomorza Zachodniego mógł za jedyne 10 pfg nabyć sobie tą książeczkę. Mógł to także zrobić statystyczny mieszkaniec Kalisza Pom. i na pewno to zrobił, gdyż Żydzi kaliscy w ramach powiatu drawskiego zostali w niej również wyszczególnieni. Wymienia ona następujących Żydów mających swoje firmy w Kaliszu Pom.:

1. Dr Benno Bernstein, prawnik notariusz, biuro ul. Friedrichstraße 6 dzisiejsza ul Wolności
2. Edith Falk, wyroby tytoniowe, sklep ul. Victoriastraβe 9 dzisiejsza ulica Sikorskiego.
3. Jacobsohn Theodor, fotograf, atelier mieściło się na Friedrichstraße 20
4. Jacoby Julius, sklep Viktoriastraße 1
5. Oestreich, Max, futra, sklep Viktoriastraße 1
6. Rewald Hugo, wyroby ręczne, sklep Friedrichstraße 52
7. Salinger David, konfekcja, sklep Friedrichstraβe
8. Leo, konfekcja, sklep przy Markt 3
9. Tülzer, Täubchen, wyroby ręczne, sklep ul. Friedrichstraße 47


Jeden sklep kolonialny którego właścicielem był Max Reinhardt był w Sienicy k. Kalisza. W  1937 r.  kilku Żydów z Kalisza Pomorskiego przeniosło się do Berlina. Wg danych z 25 marca 1938 r., w Kaliszu Pomorskim mieszkało ok. 20 Żydów, z których ośmiu urodziło się w tym mieście. W 1938 r. wystąpił tu berliński kantor Willy Graf. Był on kantorem pomocniczym, który od 1925 r. wykonywał w  Kaliszu pieśni religijne. Czynił to na czas  świąt i   fundowanych przez Związek Gmin Synagogalnych Pomorza „ortodoksyjnych i liberalnych kazań” .Kazania te w Kaliszu głosił min liberalny rabin  z Frankfurtu, dr Caesar Seligmann. Za śpiew  w 1938 r. kantor Graf otrzymał od kaliskiej gminy 150 marek, oraz dodatkowo 45 marek za inne poniesione koszty. Na czas pobytu w Kaliszu Pomorskim zapewniono mu także darmowe zakwaterowanie oraz wyżywienie.

Kristalnacht

7 listopada 1938 roku w Paryżu Herszel GRYNSZPAN w akcie protestu za los swojej rodziny i Żydów, chcąc zabić ambasadora Niemiec Johannesa hr. von Welczek, przez pomyłkę postrzelił radcę tej ambasady Ernsta von Rath, który w wyniku odniesionych ran, po dwóch dniach zmarł (niektórzy historycy sugerują, że zamach ten był prowokacją SS). Na wieść o śmierci von Rartha w nocy 9 /10 listopada 1938 r. doszło w całych Niemczech do wywołanego przez nazistów pogromu ludności żydowskiej. Noc ta do historii przeszła jako KRYSZTAŁOWA. W efekcie zaistniałych ekscesów w całych Niemczech:
– zamordowano 91 osób narodowości żydowskiej;

– spalono lub uszkodzono 267 (według najnowszych danych – nawet ponad 1000) synagog;
– zniszczono 7000–7500 sklepów i 29 domów towarowych należących do Żydów;
– zdemolowano 171 domów mieszkalnych;
– zbezczeszczono prawie wszystkie cmentarze (kirkuty) żydowskie;
– osadzono w obozach koncentracyjnych około 20–30 tys. Żydów

Wariactwo tej nocy objęło także powiat drawski i nie ominęło również Kalisza. Pierwsze w powiecie drawskim do akcji wkroczyło SA. Historycy odnotowali, że szczególnie brutalnie działali brunatni bojówkarze w Kaliszu. Pogrom rozpoczęto od rozbicia i doszczętnego obrabowania sklepów żydowskich, prowadzonych przez Salingera i Rewalda.Za przykładem SA do akcji rabunkowej włączyła się ludność cywilna. Sklepy żydowskie doszczętnie zniszczono, zdemolowano też synagogę w Kaliszu. W czasie trwania pogromu policja zamiast bronić napastowanych przystąpiła do aresztowań, połączonych z rewizją mieszkań żydowskich. W Kaliszu aresztowano dziewięciu Żydów. W literaturze odnotowano, że 17 maja 1939 r.  w mieście zameldowanych było dziewięć osób pochodzenia żydowskiego.
Landrat drawski w swoim meldunku do placówki policji w Pile, stwierdził, że w jego powiecie pogrom został zrealizowany zgodnie z telefonicznymi zarządzeniami.

Warte odnotowania jest to, że w owym czasie od 1934 r. burmistrzem Kalisza był Willi Pagel z Barda. Rządził on miastem do lutego 1945 r. O tym, że ponosi współodpowiedzialność za zło które działo się za jego rządów raczej się milczy. Natomiast podkreśla się, że zmodernizował stary ratusz.


Miejsca męczeństwa                                                                                                               

Od 1940 roku niemieccy Żydzi, którzy z różnych względów zostali w Niemczech byli już systematycznie  deportowani do obozów koncentracyjnych oraz do gett na Wschodzie. Po pobycie w gettach byli likwidowani przez  Einsatzgruppe lub ginęli w obozach zagłady . Podobny los mógł spotkać tych co uciekli do krajów Europy, zajętych później przez armię niemiecką. Jeśli chodzi o Żydów z Kalisza Pomorskiego to nie wiadomo ilu przeżyło wojnę, jednak na pewno część z nich zostało deportowanych . Szanse przeżycia miały tylko jednostki. Znanych jest  z nazwiska kilkanaście osób mających swój rodowód w Kaliszu Pom., które znalazły się w najstraszniejszych miejscach eksterminacji. Poniżej zestawiono te osoby oraz miejsca ich cierpienia.
1.Kowno – getto
Kowno (Litwa) getto utworzono 10 lipca 1941 istniało do 08 lipca 1944 r. W getcie zginęło ok 34 tys. Żydów. Do getta w Kownie wywieziono z Berlina Wernera Falk, (ur. 02- go sierpnia 1923 r. w  Kaliszu Pom.). Na miejsce dotarł 17. listopada  1941 r., osiem dni później (25. listopada 1941 r. już nie żył.
2.Litzmannstadt Ghetto (Łódź) i Chełmno n. Nerem
Łódź - miejsce zlokalizowanego od 8 lutego 1940 r. drugiego po względem wielkości getta. Przeszło przez nie 200 000 ludzi. Z tej liczby 1/3 tu zmarła. Wyzwolenia doczekało 830. Pozostałych wywieziono do obozów zagłady i wymordowano. Przeżyli tylko nieliczni.
Chełmno n. Nerem (Kulmhof) - obóz zagłady, czynny był od 08 grudnia 1941 r. do kwietnia 1943 r. reaktywowany na krótko w 1944 r. Pochłonął ok.  300 000 osób, głównie Żydów, Polaków i Cyganów.
Anna Lilienthal zd. Silbernagel (ur. 06. lipca 1869 r w  Kaliszu Pom.). Do getta w Łodzi przybyła z Berlina ok. 29 .10.1941 r. Zginęła  05 maja 1942 r  w Chelmnie n. Nerem (Kulmhof). Taki sam los spotkał 09. maja 1942 rodowitą Kaliszankę Annę Gerechter, zd. Fabian, ur. 06. stycznia 1887 r mieszkała w Berlinie, skąd 01-go listopda 1941 r została deportowana do Litzmannstadt Ghetto (Łódz).
3.Oświęcim – obóz koncentracyjny, obóz zagłady
Oświęcim - największy niemiecki obóz koncentracyjny, od 1942 r. główny środek masowej zagłady europejskich Żydów. Szacuje się, że w obozie zginęło od 1,1-1,5 mln ludzi.
Ella Chraplewsky, zd. Lippmann ur. 29 –go stycznia 1893 r. w Kaliszu Pom. została 03. marca 1943 r. wywieziona z Berlina  do Oświęcimia, tym samym transportem przywieziono do obozu Friedę Jacoby, zd. Fabian ur. 04 –go sierpnia  1885  w Kaliszu Pom. Dzień później przybył z Berlina Samuel Schlochauer ur. 04. kwietnia 1878 w Kaliszu. Miesiąc wcześniej 03.lutego 1943 r.  do Oświęcimia wywieziono  mieszkającego w Berlinie  Herberta Fabian, ur 24 sierpnia 1894 w Kaliszu Pom . Rosa Skurnik, zd. Fabian ur. 10. października 1892 w Kaliszu zamieszkała w Berlinie deportowana została do Oświęcimia 19 lutego 1943 r.
4.Piaski – getto
Piaski – miejscowość na Lubelszczyźnie ,getto utworzone w 1940 r.
Na  niewielkim terenie stłoczono Żydów z m.Piaski i okolicznych miejscowości oraz kilka tysięcy osób deportowanych między innymi ze Szczecina, Krakowa i Czech. W lipcu i listopadzie 1942 roku Niemcy przystąpili do likwidacji getta, wywożąc jego mieszkańców do obozu zagłady w Sobiborze. W 1943 roku ostatnia grupa Żydów z Piask trafiła do obozu pracy przymusowej w Trawnikach.
Edith Tarnowsky, zd Tützer ur. 27-go października  1910 w Kaliszu zam w Stargardzie Szcz .Została deportowana 12 lutego 1940 r. transportem ze Szczecina do getta w m. Piaski. Razem z nią przybyła mieszkanka Kalisza (miała sklep przy ul. Friedrichstraße 47)  Täubchen Tützer zd. Mores ur. 17-go sierpnia 1878 r.
5.Ryga  - getto
Ryga - stolica Łotwy. We wrześniu 1941 r. Niemcy utworzyli w Rydze getto. Pierwsze masowe egzekucje przeprowadzono już w listopadzie 1941 r., kiedy to rozstrzelano 10 000 Żydów. Kolejne mordy nastąpiły 7-9 grudnia tego roku. Do końca istnienia getta praktycznie wymordowano całą jego ludność.                                                                                                                   Emil Tützer, ur. 22 –go marca  1874 w  Kaliszu znalazł śmierć w dalekiej Rydze (18 sierpnia 1942 r.) gdzie trafił transportem z Berlina 15 sierpnia 1942 r.
6.Sachsenhausen – obóz koncentracyjny
Konzentrationslager Sachsenhausen – niemiecki obóz koncentracyjny założony w lipcu 1936 r. Funkcjonował do 22 kwietnia 1945 r. Przez obóz przeszło  ponad 200 000 więźniów , dziesiątki tysięcy zginęło.Wyzwolony został przez 2 Warszawską Dywizję Piechoty im. Jana Henryka Dąbrowskiego.                                                                                                                                   Hugo Rewald, urodził się 27 -go listopada 1889 r. w Gryficach mieszkał w Kaliszu Pom. ,stąd został deportowany do KL Sachsenhausen. Prowadził sklep z wyrobami ręcznymi przy Friedrichstraße 52.
7.Terezin - getto  i  Treblinka
Terezin - miasto w Czechach, gdzie we wrześniu 1942 r. założono wzorowy obóz-getto, przez który przeszło 141 000 osób, w tym 70 000 starców i 15 000 dzieci 33 500 osób zmarło na miejscu, do obozów zagłady deportowano 88 200 (przeżyło 3500). Ogólnie wyzwolenia doczekało 23 000 ludzi.                                                                                                            Treblinka – wieś niedaleko Ostrowi Mazowieckiej. Miejsce funkcjonowania dwóch obozów z których jeden był obozem zagłady. Przybywający do niego transportami kolejowymi ludzie byli niemal natychmiast uśmiercani w komorach gazowych. W ten sposób uśmiercono kilkaset tysięcy Żydów z całej Europy.
Louis Leo Landeck ur. 07. września  1866  w Kaliszu , deportowany został 25/28. sierpnia 1942 r. z Królewca do getta w Terezinie (Theresienstadt Ghetto), gdzie zmarł 26 marca 1943 r. Terezin jest miejscem śmierci Agnes Loewenthal zd. Salinger,ur. 21-go czerwca  1866 r. w Kaliszu. Została wywieziona z Berlina 31. sierpnia 1942 r, dwadzieścia dni później(20 września) już nie żyła. Podobny los spotkał Elise Schwarzwald  geb. Fabian, ur. 20. września 1860 w Kaliszu Pom. 28. maja 1943 r. została wywieziona do Terezina transportem z Berlina , 07. września  1943 r. zmarła w tym getcie. Rok wcześniej  przez Terezin  do Treblinki  wiodła droga  śmierci  Anny Wiosen zd. Manasse ur. 21. listopada 1876 w Kaliszu, wywieziona z Berlina 11 września 1942 r., osiemnaście dni później była w Treblince. Martin Tützer, ur.24. maja 1880 r.  w Kaliszu, odbył podobną drogę 03 października 1942 został deportowany do Terezina dwa lata później wyładowany został na rampie w Auschwitz .
8. Warszawa - getto

Warszawa – getto zostało utworzone przez Niemców w dniu 2 października 1940 roku. Jako symbol jego likwidacji 16 maja 1943 roku  wysadzono w powietrze Wielką Synagogę na Tłomackiej. Z warszawskiego getta do obozów zagłady wywieziono ok. 310 tyś Żydów.
Frieda Borkowsky zd Lippmann ur. 07. lutego 1895 r. w Kaliszu Pom. mieszkała w Alt Landsberg k. Berlina 14-go kwietnia 1942 r. została deportowana do getta w Warszawie.
9.Bendorf-Sayn, Heilanstalt
Berta Nußbaum, zd. Landeck, zam. w  Braunschweigu  ur. 23. października  1867 w Kaliszu Pom.  20-go października 1941 r wywieziona została do szpitala psychiatrycznego w Bendorf-Sayn, Heilanstalt  gdzie  18 lutego 1942 r. dopadła ją śmierć (została uśmiercona ?)


Pytanie bez odpowiedzi
Analiza pamiętników, wyraźnie wskazuje, że najbardziej wrogim, najbardziej agresywnym elementem społeczeństwa niemieckiego okresu nazizmu obok hitlerowskich funkcjonariuszy była młodzież zrzeszona w Hitler Jugend. Angażowała się ona we wszelkiego rodzaju ekscesy nierzadko wyrządzając krzywdę lub inicjując ludzkie tragedie. Dziś dawni chłopcy i dziewczęta z Hitler Jugend to dystyngowani panowie i panie. Przyjeżdżają klimatyzowanymi autobusami i witani wylewnie pozwalają sobie na takie czy inne uwagi odnośnie ich wygnania i potraktowania sentymentalnych dla nich miejsc. Nasze władze ciągle potulnie słuchają i przepraszają, stawiają kamienie pojednania (jednostronnego) i ani słowem nie wspomną, że to „przy waszej Panie, Panowie obecności, czasem z waszym udziałem, wasi ojcowie burzyli synagogi, profanowali cmentarze, dewastowali sklepy, bili Żydów... Nikt nie zapyta; „ co wyście lub wasi koledzy robili z robotnikami przymusowymi, jeńcami wojennymi? Przecież nie kto inny ale to głównie młodzież z HJ donosiła, obrzucała kamieniami, wyzywała, opluwała ludzi tylko dlatego, że byli innej nacji lub inaczej myśleli. Czy ktoś z tych dawnych członków Hitler Jugend powiedział na oficjalnym spotkaniu „byliśmy młodzi, otumanieni, zatruto nasze dusze – przepraszamy”?
Dziś wytyka się zdewastowane cmentarze niemieckie. Fakt to wstyd. Na Wschodzie nie pozwolono pomordowanym Żydom spoczywać w spokoju. Chcąc zatrzeć ślady rozkopano zbiorowe groby powyciągano szczątki i dokładnie spalono a prochy porozrzucano po polach. Taki był na pewno definitywny koniec tych spośród kaliskich Żydów którym nie udało się w porę uciec z Niemiec. Ilu kaliskich Żydów przeżyło wojnę? Nieznane są fakty by w Kaliszu przechowywano Żydów. Historia nie odnotowała sprawiedliwego Niemca w Kaliszu Pom.

Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata z Kalisza Pomorskiego

7 listopada 2004 r. w niedzielę na ambasador Izraela wręczył w Szczecinie siostrom Halinie Kiszewskiej i Krystynie Arcimowicz przyznany w 1996 r. przez instytut Yad Vashem pośmiertnie dla ich matki Ludwiki Piaseckiej medal i tytuł - Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Odznaczona była mieszkanką Kamienia Koszyrskiego na Wołyniu. Tam w 1942 r. hitlerowcy zorganizowali obóz dla Żydów. Wśród nich znalazła się sześcioosobowa rodzina Marii Wolniańskiej, którą Ludwika Piasecka ostrzegła przed planowaną egzekucją. Wolniańscy uciekli z getta i zostali ukryci przez Ludwikę Piasecką. Ryzykując życie całej rodziny udzieliła schronienia 15 Żydom, wszyscy ocaleli. Od sierpnia 1945 r. Ludwika Piasecka zamieszkała w Kaliszu Pomorskim. Zmarła w 1987 r.

Los cmentarza.

W przeciwieństwie do Drawna cmentarz żydowski w Kaliszu Pomorskim ocalał. Dobili go Polacy którzy w latach siedemdziesiątych gdzieś wywieźli niemal wszystkie cenne macewy. Jaki był los tych nagrobków łatwo się domyśleć. Na szczęście nie wszystko pochłonął czas i ludzka pazerność. 10 kwietnia 2010 r. na terenie cmentarza udało się odnaleźć ślady materialne jego istnienia, oprócz fragmentów nagrobków natrafiono na całą macewę oraz kolumnę nagrobną. Niestety napływające do Kalisza tragiczne wiadomości o katastrofie pod Smoleńskiem przerwały dalszą penetrację tego miejsca. W poszukiwaniach których efekt- mimo przedwczesnego zakończenia-uznać należy za sukces  uczestniczyli :państwo Bartosiak, Krzysztof Ignaszewski, Krzysztof Dobosz, Paweł Nowakowski, Łukasz Gralewicz ,Andrzej Szutowicz.

Opracował; Andrzej Szutowicz

LITERATURA
http://pl.wikipedia.org/wiki/Noc_kryszta%C5%82owa Noc Kryształowa
Adam Zadworny, Medal Yad Vashem dla mieszkanki Kalisza Pomorskiego
http://miasta.gazeta.pl/szczecin/1,34959,2379987.html
Gegen Gruel- und Boykotthetze der Juden im Ausland str. 9. Szczecin 1935
Małgorzata Grzenda http://www.sztetl.org.pl/pl/article/kalisz-pomorski/5,historia/
Dom konferencji w Wannsee – przewodnik po wystawie

Piaski – Getto w Piaskach http://www.sztetl.org.pl/?a=showCity&action=viewtable&cat_id=13&city_id=715&id=8799&lang=pl_PL
Andrzej Szutowicz Żydzi z Drawna.www.choszczno.biz   http://www.bundesarchiv.de/gedenkbuch/directory.html
Zdj.1.Umiejscowienie cmentarza żydowskiego na niemieckiej mapie autorstwa  dawnych mieszkańców Kalisza Pom.
Zdj.2. Okładka Gegen Gruel- und Boykotthetze der Juden im Ausland
Zdj.3.Usytuowanie synagogi w Kaliszu Pom. Plan miasta ,autorstwa  dawnych mieszkańców Kalisza Pom.
Zdj.4. Ludwika Piasecka .


KALISZ POMORSKI. KOLEJNY GENERAŁ


Generał major Johann Wilhelm von Dittmar. Urodził się 13 stycznia 1725 r. w Kaliszu Pomorskim (Kallies)   w domu  tamtejszego pastora von Dittmara, którego żona pochodziła z rodziny von Haβforth  13 stycznia 1744 r. wstąpił jako kapral do artylerii polowej. 09 sierpnia 1748 r. został podporucznikiem . awans na porucznika otrzymał 30 czerwca 1757 r.,
07 listopada 1760 r. przeszedł  do sztabu.  27 grudnia 1761 r. został dowódcą kompanii i otrzymał  awans na kapitana. 16 maja 1772 r. był majorem. 10 lutego 1778 r. został podpułkownikiem i dowódcą 3 pułku artylerii. Awans na pułkownika otrzymał  14 maja 1782 r. 01 stycznia 1785 r. został dowódca 1 pułku artylerii a w grudniu tego roku był już szefem Korpusu  Artylerii Polowej. Parem pruskim został z woli króla Fryderyka Wilhelma II  w 1786 r. 27 czerwca 1787 r. objął posadę dyrektora artylerii 3 Departamentu w nowoutworzonym  najwyższego kolegium wojennym. W 1788 został generałem majorem. Zmarł w Berlinie w nocy 1-go na 2-go lutego 1792 r. z powodu  infekcji  pourazowej nogi.  Był oficerem otaczanym szacunkiem dlatego  jego śmierć wywołała powszechny smutek od króla  poprzez artylerię pruską aż po szare  wojsko. Walczył za swoją pruska ojczyznę w czasie II wojny  śląskiej 1744 – 1745 oraz podczas wojny siedmioletniej  1756 – 1763. Przelewał krew pod Hochkirch (1758 ) i Torgau (1760) Podczas uroczystości pogrzebowych Fryderyka Wielkiego był jednym z niosących królewska trumnę. Był dwukrotnie żonaty miał 19 dzieci. Pochowany został 06.02 1792 r. w kościele garnizonowym na cmentarzu Garnizonowym w Berlinie.

Andrzej Szutowicz

Żródło
http://www.garnisonfriedhof-berlin.de/09.htm
L.von Malinowski ,Robert von Bonin. Geschichte der brandenburgisch-preussischen Artillerie,Berlin 1840 r. Teil 1 s.206



KARL FREDRICH SCHINKEL

Karl Friedrich Schinkelbył jednym z najwybitniejszych architektów Europy. Śmiało można rzec,
że gdy zajmował kierownicze stanowiska w organach decydenckich pruskiego budownictwa zmienił wygląd swego kraju. Z jego projektami jest tak, jak z królową Luizą Pruską, której wizyty w niektórych miastach Prus często nie miały miejsca a są podawano jako faty. Niejedno miasto, wieś chlubi się że w swojej zabudowie posiada jego dzieło. Niestety nie zawsze jest to udokumentowane. Tak się złożyło, że za dzieła tego architekta uchodzą dwa kościoły które zlokalizowano w Gminie Kalisz Pomorski. Jeden z nich w Cybowie już nie istnieje natomiast drugi znajduje się w Białym Zdroju dziś jest to kościół filialny pw. św. Izydora Oracza. Jego powstanie datowane jest na lata 20–te XIX w. W kościele tym znajduje się dzwon o średnicy 68 cm z 1826 roku. Kościół powstał w miejscu kościoła starego do 1945 r. był świątynią ewangelicką. Wyświęcony na kościół katolicki został 12.12 1945 r.Carla FriedrichaSchinkel, bo o nim tu mowa, Carl Friedrich Schinkel (ur. 13 marca 1781 w Neuruppin, zm. 9 października1841 w Berlinie) – niemiecki architekt, projektant i malarz, jeden z wybitniejszych twórców okresu klasycyzmu w Prusach, tworzący także w stylu arkadowym. Jego imieniem nazwano szkołę architektoniczną tzw. Schinkelschule (SzkołaSchinkla), którą stanowili  niemieccy architekci kontynuujący styl mistrza. Wcześnie osierocony przez ojca kuratora szkolnego (zmarł w skutek powikłań po akcji ratunkowej w której uczestniczył w czasie  pożaru miasta) zamieszkał w Berlinie tam kontynuował nauke na poziomie szkoły średniej w 1799 został jednym z pierwszych studentów berlińskiej Akademii Budownictwa. W 1809 r. ożenił się Susanne Berger, która była  córką szczecińskiej rodziny kupieckiej Georga Friedricha Bergera i Uranii Jacqueline Jeanson, W tym też roku jego świąteczną dioramę obejrzała rodzina królewska. Do mecenasów wspierających Schinkla zaliczała się królową Luiza Pruska. W 1810 r. został  asesorem budowlanym rządu pruskiego. W 1815 r. został nominowany na stanowisko tajnego radcy budowlanego, co wiązało się z odpowiedzialnością za wszelkie projekty budowlane na terenie Prus. W 1820 r. został członkiem Akademii Sztuki w Berlinie i wykładowcą w Akademii Budowlanej. W 1830 r. objął dyrekcję berlińskiego urzędu budowlanego a w 1838 r. był dyrektorem generalnym pruskiego urzędu budownictwa . W 1840 r. dostał udaru mózgu w następnym roku zmarł. Jego zrealizowane projekty budowli są przeogromne ,liczne jego dzieła architektoniczne znajdują się nie tylko na terenie Niemiec ale także na terenie Polski i Rosji. Oprócz działalności architektonicznej, zajmował się również malarstwem, projektowaniem wnętrz oraz sztuką użytkową Swojej protektorce królowej Luizie w 1810 r. wykonał nagrobek . Ponadto Schinkel projektował również odznaczenia wojskowe. W 1813 wykonał projekt Krzyża Żelaznego według koncepcji Fryderyka Wilhelma III. W 1814 opracował projekt damskiego oznaczenia Orderu Luizy, nadawanego wyłącznie kobietom za opiekę nad chorymi i rannymi.  Jako dzieła Schinkla wymienia się także wieżę w Sanktuarium Matki Bożej Brzeskiej  w Brzesku oraz kościoły w Tarnowie, Lestkowie, Białym Chwalimie, Krzemieniu a także Studzienkę św. Ottona z Bambergu w Pyrzycach.

Opracował : Andrzej Szutowicz
http://pl.wikipedia.org/wiki/Karl_Friedrich_Schinkelhttp://www.kaliszpom.pl/strony/menu/39.dhtml


Paweł Aleksiejewicz Biełow


Rosyjskim generałem którego armia w 1945 r. zapisała się w historii Kalisza Pom., Drawna i Gminy Pełczyce był Paweł Aleksiejewicz Biełow (ПавелАлексеевичБелов). Pomijając  to jak jego żołnierze byli postrzegani nadejście armii Biełowa bez wątpienia diametralnie zmieniło narodowy charakter tych miast wraz z okolicami. I czasami za to co działo się na tych ziemiach w czasach nazizmu, ich  zdobycie  postrzegać można jako swoisty bicz Boży. Zdobywca Kalisza Pom. i Drawna miał bogaty a jednocześnie typowy życiorys wojskowego radzieckiego.
Urodził się w rodzinie robotniczej w miejscowości Szuja 18.02 1897 r. Dziś ten fakt upamiętnia specjalnie ustawiona  tam płyta pamiątkowa. Po ukończeniu szkoły powszechnej pracował na kolei
. Ukończył szkołę powszechna, a następnie pracował na stacji kolejowej Iwanowo – Wozniesieńsk. Był m.in. chronometrażystą i telegrafistą. W 1916 roku powołano go do carskiej armii, otrzymała przydział do pułku huzarów. Pod koniec 1917 roku ukończył 2 Kijowską Szkołę Chorążych. Koniec wojny zastał go w stopniu praporszczyka. W 1918 roku związał się na całe życie z Armią Czerwoną podczas tej służby zrobił autentyczną karierę. Zaczął skromnie,  początkowo był instruktorem wyszkolenia bojowego a od lipca 1919 roku uczestniczył w zmaganiach wojny domowej. Awansował błyskawicznie od dowódcy plutonu, szwadronu do pomocnika dowódcy 82 pułku kawalerii 14 Dywizji. W latach 1922 – 1926 był już dowódcą 81 pułku kawalerii. W 1927 roku ukończył kurs doskonalący wyższych dowódców kawalerii, a po jego ukończeniu został dowódcą samodzielnego szwadronu kawalerii. Potem w 1930 roku został pomocnikiem szefa wydziału sztabu Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Rok później został oficerem do zadań specjalnych Siemina Budionnego, a we wrześniu 1932 roku był już  pomocnikiem inspektora kawalerii Armii Czerwonej. Akademię Wojskowa im Frunzego ukończył w 1933 r. Rok później objął obowiązki zastępcą dowódcy, a następnie dowódcy 7 Samarskiej Dywizji Kawalerii. Od lipca 1937 roku szef sztabu korpusu kawalerii, 17 września 1939 roku brał udział w inwazji na Polskę. Komdiw z 4 czerwca 1940 r. W październiku 1940 roku został dowódcą dywizji strzelców górskich, a od marca 1941 r. dowódcą 2 Korpusu Kawalerii. Na tym stanowisku zastała do wojna z Niemcami w czerwcu 1941 r. Tuż przed niemiecką inwazją został 04.06.1941 r. generałem majorem.  Brał udział w walkach na Froncie Południowym m.in. w okolicach Terespola i pod Kiszyniowem z niemiecką 11 i rumuńską 4 Dywizją. Przeszedł w ciągłych bojach od granicy po Kijów. W ramach Frontu Południowo Zachodniego walczył od bronił Kijowa. Za osiągnięcia  podczas walk latem i jesienią 1941 r. jego korpus  otrzymał 29.11.1941 r.  zaszczytne miano 1 Korpusu Kawalerii Gwardii. Uczestniczył w bitwie pod Moskwą. W styczniu 1942 r. przerwał front i wykonał głęboki zagon na niemieckie tyły. Potem przez pięć miesięcy walczył w okrążeniu. Przedtem 02.01.1942 r. otrzymał awans na generała lejtnanta.  Dowódcą 61 Armii został w czerwcu 1942 r. Uczestniczył w bojach o Orzeł i w lipcu 1943 r. w bitwie na Łuku Kurskim .Po której wszedł w skład odwodu Naczelnego Dowództwa. Od września 1943 r. walczył w składzie Frontu Centralnego na Ukrainie. W dniach  26 .09.1943 r. do 01.10.1943 r. sforsował  Dniepr, uchwycił przyczółek i rozszerzając go wyzwolił 21 miejscowości. Ten czyn dał mu tytuł i Złotą Gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego (nr 1578), które to wyróżnienie otrzymał  15 stycznia 1944 roku. Potem były działania w ramach 1-go i 2 Frontu Ukraińskiego  a następnie w ramach 1 Frontu Białoruskiego wziął udział w Operacji Białoruskiej .Po zakończeniu której jego armia weszła ponownie w skład odwodu Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej. 26.07.1944 r. został awansowany na generała pułkownika.  Od września 1944 r. 61 Armia była już w  składzie 3 Frontu Nadbałtyckiego i biła się o Rygę następnie w ramach 1 Frontu Nadbałtyckiego blokowała Kurlandię . Pod koniec grudnia 1944 roku ponownie znalazła się w strukturach 1 Frontu Białoruskiego i wzięła udział w operacji wiślano – odrzańskiej, pomorskiej i berlińskiej  Po zakończeniu wojny Biełow pozostał w służbie do 1960 r. Był dowódca kilku okręgów wojskowych a w latach 1955 – 1960 był przewodniczył  Komitetowi Centralnemu DOSAAF. Był deputowanym do Rady Najwyższej ZSRR 2 -5 kadencji ( 1946 -1962 r.). Obok licznych wysokich odznaczeń ZSRR , gen. Biełow za walki na  terenie Polski otrzymał także polskie odznaczenia bojowe tj:  Krzyż Kawalerski Orderu Virtuti Militari, Order Krzyża Grunwaldu kl. III, Medal za Warszawę 1939-1945, Medal za Odrę, Nysę, Bałtyk. Zmarł 03.12.1962 r. w Moskwie, pochowany został na cmentarzu Nowodziewiczym.

Opracowali : Gerard Sopiński Andrzej Szutowicz

Źródła
Biełow Paweł Aleksandrowicz http://www.warheroes.ru/hero/hero.asp?Hero_id=1074
Fot. http://bse.sci-lib.com/article106905.html


OBELISK Z DĘBSKA

Fot. Pomnik w Dębsku ku czci poległych w latach 1914 -1918 .Wizerunek z kartki pocztowej sprzed 1939 r.

Dębsko to miejscowość gminy Kalisz Pomorski stale zmieniająca swoje oblicze. Z roku na rok piękniejebardziej. Jest to wieś o bogatej historii, dość wspomnieć ,że do dziś istnieją tu zachowane rezydencje – pałace ,świadczące o podziale wsi między dwa rody George i Romberg. Jest także zabytek ,który skupił na siebie uwagę naszego Stowarzyszenia „Bastion Tradycji’. Mowa tu o pomniku ku czci poległych mieszkańców wsi w latach 1914 – 1918. Dzięki zachowanemu zdjęciu z karty pocztowej wiadomo ,że był to okazały obiekt pamięci. Umieszczony na przykościelnym terenie, otoczony niskim murem z kamienia ciosanego, dwukondygnacyjny obelisk (również z tego budulca) zwieńczony był kamieniem z wyrytymi nazwiskami poległych na którym stał „spiżowy” orzeł  z rozpostartymi skrzydłami. Dzięki stronie internetowej  http://www.denkmalprojekt.org/2009/denzig_wk1_pom.htm nazwiska te zostały odtworzone.

Stopieńwojskowy Nawisko     Imię     Data urodzenia     Data śmierci Uwagi

Wehrm.
               BAHR         G.       03.03.1886           06.10.1914  
Gren.
                   BAHRKE    W.      24.12.1895           17.09.1916  
Musk.
                  BARNICK    E.       09.01.1891           03.06.1915  
Gefr.
                    BEHL          F.        30.03.1896          10.11.1917  
Gren.
                   BLANK        G.       24.01.1894          24.01.1915  zaginął
Res.
                    BOLTZ        W.       06.12.1889          20.08.1914  
Musk.
                  GUST          H.       20.04.1896          09.04.1918  
Wehrm.
            HEINRICHSEN F.       17.11.1882           30.01.1915  
Ers.Res.
             HERMANN    A.     17.11.1883           19.04.1915  
Landstm.
        HILDEBRANDT K.       22.02.1879          15.10.1917  
Musk.
                  KRÜGER      H.      15.09.1886           03.06.1915  zaginął
Musk.
                 LIPKE           W.      04.09.1896          16.11.1916  
Gefr.
                   SCHULZ       F.      12.09.1881            25.01.1917  
Wehrm.
        SPLETTSTÖßER F.      24.07.1881           13.01.1916  
Wehrm.
              STEINBERG O.       09.10.1885           26.??.1915  
Offz.Stellv.
          TIMM             F.       06.06.1889           04.07.1916  
Musk.
                 TIMM             G.      01.08.1890          10.03.1916   zaginął

Na obelisku wyryto poniższy napis mówiący komu on jest poświęcony :

Im Weltkriege 1914-1918
Starben aus Denzig
den Heldentod für Vaterland


C
o po polsku znaczy :

W czasiewojny 1914 -1918
Zginęli z Denzig ( Dębska przyp.A.Sz.)
Bohaterską śmiercią za Ojczyznę

Na śrokowejczęścipomnika – obelisku umieszczony został znak niemieckiego odznaczenia bojowego żelaznego krzyża w wieńcu laurowo – dębowym, co ma odniesienie do męstwa i chwały. Dziś wydaje się, że pomnik jest niekompletny i pozostał po nim tylko cokół. Jednak po dokładnym jego obejrzeniu okazuje się, że brakuje tylko orła, gdyż kamień z nazwiskami przetrwał w krzakach złożony przed laty obok pomnikowej konstrukcji. Fakt, że napisy są niezbyt czytelne, ale jest to efekt właściwości samego kamienia i upływu czasu a nie niszczycielskiej ręki człowieka. To, że główne elementy przetrwały dają dobre świadectwo mieszkańcom wsi. Kamień na cokole zastąpiła umieszczona w gablocie  figura Matki Bożej. Niestety i figura i gablotka wymagają odnowienia. Członkowie Stowarzyszenia „Bastion Tradycji” działającego w ramach Pomorsko-Kaszubskiego  Zespołu Obywatelskiego ds. Upamiętnienia 100. Rocznicy Wybuchu Pierwszej Wojny Światowej (przew. Zbigniew Talewski) zaproponowali i jednocześnie podjęli się trudu przywrócenia pierwotnego wyglądu obelisku, tym samym będzie to drugie po wystawie przedsięwzięcie uczczenia pamięci ofiar Wielkiej Wojny. O wyrażenie na to zgody Stowarzyszenie zwróciło się do Księdza Proboszcza - właściciela terenu przykościelnego oraz do Konserwatora Zabytków, sołtysa Sołectwa Dębsko i członków Rady Kościelnej. Proponuje się by po wyremontowaniu gabloty (lub wykonaniu nowej) odnowioną figurę Matki Bożej umieścić w specjalnie przystosowanym miejscu lub w kapliczce. Natomiast w miejscu na filarze po obelisku, gdzie dziś stoi „maryjna gablota” ustawić kamień z nazwiskami oraz odnowić znaki graficzne pomnika. Ponieważ wszystko jest w toku i trudno mówić o jakimś sukcesie, niemniej ważne jest to, że jest dobra wola a i sam pomnik – obelisk wydobyty został z głębi zapomnienia.

                                                                                                             Andrzej Szutowicz


 
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego